Kategorie
Nowa Zelandia

Milford Track – informacje praktyczne

Milford Track – co to jest?

Milford Track to najbardziej znany wielodniowy szlak w Nowej Zelandii, który aspiruje do miana „najlepszego szlaku na świecie”. Położony jest w południowej części Wyspy Południowej (w regionie Fiordland) i kończy się na brzegu znanego fiordu Milford Sound. Wbrew pozorom, szlak nie biegnie wzdłuż morza, a do brzegu dochodzi się (czy raczej dopływa) dopiero czwartego dnia, na samym końcu. Szlak rozpoczyna się na brzegu jeziora Te Anau, wspina się na grzbiet Alp Południowych (Przełęcz McKinnon, 1154 m n.p.m.), a następnie opada stromo w kierunku morza. Cała trasa zajmuje cztery dni i liczy nieco ponad 60 km (oficjalne dane mówią o 53,5 km, ale istnieje kilka bocznych ścieżek, które wydłużają standardową trasę).

Technicznie szlak nie jest zbyt trudny, z wyjątkiem konieczności pokonania stromych podejść drugiego i trzeciego dnia.

Kiedy można pójść na szlak?

Sezon na piesze wędrówki w Nowej Zelandii przypada latem, albo raczej w cieplejszej połowie roku, czyli od końca października do końca kwietnia (lato w Nowej Zelandii jest w tym czasie gdy w Polsce jest zima). Wtedy na Milford Track obowiązują rezerwacje. W pozostałej części roku można pójść na szlak bez żadnej rezerwacji (wciąż trzeba zapłacić za nocleg – taniej niż latem), ale z powodu trudnych warunków zimowych zaleca się to tylko osobom z odpowiednim doświadczeniem i wiedzącym co robią. Nie ma wtedy strażników rezydujących w chatkach i podobno rozbierane sezonowo na zimę są mostki na licznych na trasie rzekach.

Jak zrobić rezerwację?

Rezerwacja to najtrudniejsza część całej operacji. Milford Track jest bardzo popularny na całym świecie, a dziennie może w każdej z chatek nocować zaledwie do 40 osób. Rezerwacje na cały sezon otwierane są zwykle w kwietniu i zwykle znikają w ciągu godziny. Trzeba wcześniej śledzić stronę nowozelandzkiego Ministerstwa Ochrony Przyrody (DOC), które podaje tę datę z pewnym wyprzedzeniem. Potem już trzeba liczyć na łut szczęścia.

W trakcie sezonu pojawiają się też niespodziewane pojedyncze wolne miejsca gdy ktoś rezygnuje ze swojej rezerwacji. Tutaj znów potrzebna jest cierpliwość i łut szczęścia. Jest to jednak możliwe, ja uzyskałem w ten sposób dodatkową rezerwację dla mojego syna.

Szlak nie ma żadnej krótszej wersji, zawsze to są cztery dni, trzy noclegi. Można przejść tylko w jednym kierunku. Jedyne krótsze wersje to jednodniowe wyjścia, wersję z wyjściem z Milford Sound od miejsca lądowania wodnej taksówki są dość popularne, patrząc po liczbie turystów spotkanych na szlaku ostatniego dnia.

Logistyka

Milford Szlak - mapa orientacyjna

Najbliższy port lotniczy jest w Queenstown, gdzie my dolecieliśmy i tę wersję tutaj opisuję. Jeśli ktoś ląduje w Christchurch lub przyjeżdża samochodem to musi trochę tę marszrutę dostosować.

Z Queenstown trzeba dojechać ok. 2,5 godziny do miejscowości Te Anau (gdzie trzeba pobrać w biurze parku bilety wstępu na trasę). Potem jeszcze kolejne pół godziny do przystani w Te Anau Downs, skąd łodzią trzeba popłynąć na sam koniec jeziora. Ten rejs zajmuje około 50 minut.

Na końcu szlaku czwartego dnia czeka nas podobna przeprawa tylko w odwrotnej kolejności: najpierw pięć minut łodzią z przystani Sandfly Point do Milford Sound, a potem jeszcze cztery godziny jazdy do Queenstown.

Całą tę logistykę ogarnia kilka firm wymienionych na stronie DOC. Ja korzystałem z Fiordland Outdoors i całość od/do Queenstown kosztowała około NZ$330 na osobę. Tanio nie jest, ale to Nowa Zelandia i lokalizacje są dość odległe, więc mnie to nie dziwi.

Noclegi na dziko na szlaku, rozbijanie namiotu i tego typu akcje są zabronione.

Koszta wyprawy

Noclegi w chatkach: NZ$330 (3 razy po $110) na osobę

Dojazd do szlaku: NZ$330 na osobę.

Noclegi w Queenstown: od NZ$50 za łóżko w dormitorium, NZ$150 za prywatny pokój w hostelu, a pokoje w hotelach trudno znaleźć poniżej NZ$200.

Gdzie się śpi?

Noclegi są w trzech tzw. chatkach (ang. huts): Clinton Hut, Mintaro Hut i Dumpling Hut. Każda „chatka” to tak naprawdę 2-3 osobne budynki z dormitoriami (łóżka piętrowe) oraz jeden budynek z kuchnią i jadalnią. Do tego osobno toaleta. Elektryczność jest dostarczana z paneli fotowoltaicznych i służy tylko do oświetlenia pokojów do godz. 22:00. W Mintaro Hut były też gniazdka USB do ładowania telefonów/aparatów, ale podawały dość niskie natężenie prądu, więc w sumie i tak używaliśmy powerbanka. Telefon zresztą służy tylko do robienia zdjęć i do nawigacji, bo na całej trasie nie ma żadnego zasięgu sieci komórkowej.

W każdej chatce są kuchenki na gaz i bieżąca woda (nieuzdatniona)

Co zabrać ze sobą?

Plecak – 50-60 litrów

  • Pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak
  • Śpiwór
  • Ubranie (łącznie z kurtką przeciwdeszczową i ubraniem na zmianę gdyby się zmokło)
  • Nakrycie głowy do ochrony przed słońcem
  • Garnek/menażkę/kubek do gotowania na kuchence gazowej
  • Widelec/łyżka – w zależności co będziecie jeść
  • Jedzenie na pięć dni, w tym przekąski, oraz jeden dzień zapasowego jedzenia, na wypadek opóźnienia na szlaku. Liofilizowane posiłki bez problemu można kupić w Queenstown, nie trzeba targać ze sobą w samolocie
  • Spray na owady z dużą zawartością DEET (patrz poniżej)
  • Ręcznik – pod warunkiem, że chcesz się myć w wodzie, która kilka godzin wcześniej była lodem.
  • Kijki do marszu – wedle uznania.
  • Buty – wygodne i rozchodzone, najlepiej solidne górskie obuwie.
  • Japonki/klapki – do chatki nie wolno wchodzić w górskich butach.
  • Powerbank – zapewne będziesz chciał robić zdjęcia więcej niż jednego dnia.
  • Niezbędnik medyczny – ja wziąłem bandaż, plastry na pęcherze i paracetamol
  • Latarka – jeśli masz duży powerbank to może wystarczy latarka w telefonie

Czego nie zabierać ze sobą?

  • Papier toaletowy – wolno używać tylko papieru dostarczanego przez DOC do toalet
  • Kuchenka gazowa i gaz – dostępne są w chatkach
  • Woda – woda w chatkach jest pobierana z górskiego strumienia i jest czysta. Formalnie nie ma zachęt do picia wody bezpośrednio z kranu, bo nie jest chlorowana. Jednak wszyscy ją piją (łącznie ze strażnikami) i są zdrowi.

Dwie łyżki dziegciu

Meszki – po angielsku „sandflies” – maleńkie muszki, które gryzą i te ugryzienia bardzo swędzą. One są prawdziwą zmorą wszystkich szlaków w Nowej Zelandii. Polecam ubierać długie spodnie i spryskać każdą odsłoniętą część ciała środkiem z dużą zawartością DEET.

Pogoda – rejon Fiordlands słynie z dużej ilości opadów. Idzie się praktycznie cały czas przez las deszczowy. Latem statystycznie pada w 50% dni, więc przeciętnie można się spodziewać, że na cztery dni szlaku dwa będą deszczowe. My mieliśmy szczęście, bo padało tylko trochę pierwszego dnia. Do tego opady często bywają bardzo intensywne. Wtedy woda na szlaku potrafi sięgać powyżej pasa piechura. W takiej sytuacji DOC zamyka szlak z obawy o możliwość groźnych lub nawet śmiertelnych wypadków. Dla nocujących w chatce oznacza to dodatkowy bezczynny dzień noclegu. A dla osób, które mają zaczynać tego dnia szlak oznacza to anulowanie rezerwacji (!!!). Zwykle taka sytuacja ma miejsce około dwóch razy na sezon, ale akurat w sezonie 2023/24 do końca stycznia (gdy my byliśmy na szlaku – to jest około połowy sezonu) zdarzyło się to aż pięciokrotnie.

Podsumowując, szlak jest przepiękny, naprawdę warto, choć wymaga on dobrego planowania. Mam nadzieję, że powyższe informacje się komuś przydadzą. Dajcie znać w komentarzu jeżeli też byliście na Milford Track lub na innym nowozelandzkim szlaku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *