Uważam, że najlepsze co można zrobić, jeśli już się wyląduje na Nowej Zelandii, to wyjść w góry. My byliśmy w Kiwilandzie ponownie, tym razem na Wyspie Południowej, na przełomie grudnia i stycznia. Czas dwutygodniowego „road tripa” staraliśmy się wykorzystać dobrze, a wyniki tych starań podsumowałem w tym wpisie.
Wszystkie wymienione poniżej szlaki to jednodniowe trekkingi.

- Roy’s Peak

Długość: 16 km (tam i z powrotem)
Czas: 6-8 godzin
Różnica poziomów: 1300 m
Ocena trudności: średni
Dojazd: 6 minut z miasteczka Wanaka
Na Roy’s Peak (1578 m n.p.m.) idzie się dla widoków, są naprawdę obłędne. Jeśli pogoda jest kiepska i nie będzie nic z góry widać to myślę, że lepiej zrezygnować z wejścia, albo przełożyć je na inny dzień, bo może się okazać, że największą atrakcją będą wszędobylskie owce. Droga jest średnio atrakcyjna, technicznie łatwa, ale stroma. Idzie się szeroką dobrze ubitą aleją do samego szczytu. Drzew nie ma prawie w ogóle, więc można podziwiać krajobraz przy każdym odpoczynku.
Roy’s Peak to chyba najpopularniejszy szlak na Wyspie Południowej i możecie się spodziewać dużej liczby turystów na trasie. Jakieś pół godziny przed szczytem mija się słynny punkt widokowy, do którego staliśmy w kolejce 20 minut! Warto, chociaż z drugiej strony jest jeszcze parę innych punktów niewiele gorszych, gdzie nie trzeba czekać.
- Routeburn Track

Długość: 20 km (od Routeburn Shelter do Routeburn Hut i z powrotem)
Czas: 5-6 h
Różnica poziomów: 550 m
Ocena trudności: łatwy
Dojazd: 25 minut z Kinloch, drogą gruntową, ale dostępną dla zwykłej osobówki (warto sprawdzić warunki). Z Queenstown to ok. 80 minut jazdy samochodem.
Routeburn Track to szlak trzydniowy z grupy tzw. Wielkich Szlaków. My zrobiliśmy tylko jego kawałek zaczynając od wschodniego końca (przy Routeburn Shelter Parking), dochodząc do Routeburn Falls Hut i wracając z powrotem do samochodu. Droga jest łatwa i szeroka, wspina się mocniej dopiero na odcinku między Routeburn Flats a Routeburn Hut. Biegnie za to przez wspaniały las bukowy przepiękną doliną Routeburn River. Szlak jest położony trochę na odludziu, więc turystów jest mniej niż można się spodziewać po tak pięknym miejscu.
Uwaga! Koniec pełnej wersji szlaku znajduje się w Divide w pobliżu Miford Sound. Przejazd samochodem między oboma końcami trwa ok. 4,5 godziny.
- Ben Lomond

Długość: 12 km (od stacji gondoli) lub 16 km z centrum Queenstown
Czas: 3-4 h (wersja krótka)
Różnica poziomów: 1000 m
Ocena trudności: średni
Dojazd: dojście pieszo z centrum Queenstown
Najpopularniejszy szlak w Queenstown. Trochę dlatego, że najbliżej. Również, ponieważ można go skrócić korzystając na początek z kolejki gondolowej. Głównie jednak dlatego, że oferuje przepiękne widoki. Nie tylko na Queenstown i jezioro Wakatipu, bo po wejściu na przełęcz Ben Lomond rozpościera się cudowna panorama Alp Południowych. Po drodze istnieją spore szanse na spotkanie z bliska dzikich kóz, które są tutaj zresztą szkodnikiem (jednym z wielu). Szlak względnie łatwy, choć do przełęczy stromy, a potem bardzo stromy i trudny do samego szczytu. My go przeszliśmy w Wigilię. Mam nadzieję, że zapowiada to cały rok intensywnych trekingów.
- Hooker Valley

Długość: 10 km
Czas: 3-4 h
Różnica poziomów: 120 m
Ocena trudności: łatwy
Dojazd: 2,5 km z miasteczka Mount Cook Village
To jest najbliżej jak możesz się dostać do góry Mount Cook, chyba że masz pozwolenie na wspinaczkę na sam szczyt. Ten szlak to raczej spacerek, ale warto się doczłapać do jeziorka Hooker Lake, bo pierwszy raz widzieliśmy tam pływające w wodzie odłamki lodowca. Poza tym jest zwyczajnie uroczo: górska rzeka, jeziorka w różnych kolorach, wiszące mosty i cały czas widok na Mount Cook.
- Alex Knob

Długość: 18 km
Czas: 8-9 h
Różnica poziomów: 1100 m
Ocena trudności: trudny
Dojazd: 3 km z miasteczka Franz Josef Glacier
Nowa Zelandia po zachodniej stronie Alp Południowych to jakby inny kraj. Duża wilgotność powietrza, często pada, a jak nie pada to wiszą niskie chmury. Tak jest w Milford Sound i tak jest również w okolicach lodowca Franz Josef. Miejsce jest bardzo atrakcyjne, ponieważ czoło lodowca położone jest ok. 240 m n.p.m., co czyni go stosunkowo łatwo dostępnym.
Aby zobaczyć lodowiec Franz Josef można albo wykupić wycieczkę helikopterem za jakieś $1000, albo pójść na trekking szlakiem Alex Knob Trail. My doszliśmy na sam szczyt, ale widoki skończyły się zaraz po dojściu do punktu widokowego „Christmas Lookout”. Potem weszliśmy w chmury i ze szczytu nie było widać nic.
Szlak jest ciekawy, bo trudny. Co chwila trzeba się wspinać na jakieś korzenie lub omijać błoto. Idzie się przez gęsty las deszczowy, a nie pastwiska.
Minusem tej trasy są latające nad głową co parę minut śmigłowce.
Uwaga! Na mapie to się wydaje blisko Mount Cook, ale w rzeczywistości to jest cały dzień jazdy stamtąd, dookoła gór.
- Lake Marian

Długość: 9 km
Czas: 2,5 – 3,5 h
Różnica poziomów: 400 m
Ocena trudności: trudny
Dojazd: 88 km z Te Anau (po drodze do Milford Sound)
Ten szlak to trochę jak bonus po wyprawie do Milford Sound, gdzie jest co robić przez jakieś trzy godziny, wliczając w to dwugodzinny rejs po fiordzie. Dzień był długi, więc szlak do Lake Marian trafił się jak złoto przed powrotem do Te Anau.
Było warto. Szlak jest przepiękny, trudny, idzie przez gęsty las deszczowy. Na koniec nagroda w postaci przepięknego jeziorka polodowcowego. Jak nad Morskim Okiem, tylko turystów mniej.
- Kepler Track (kawałek)

Długość: 8 km (od Rainbow Reach do Spirit Lake i z powrotem)
Czas: 2 h
Różnica poziomów: 40 m
Ocena trudności: łatwy
Dojazd: 13 km z Te Anau (my zaczęliśmy od miejsca nazywanego Rainbow Reach)
Szlak Keplera to 60 km, trzydniowy trekking, jeden z `wielkich`. My przeszliśmy tylko krótki odcinek w pobliżu Te Anau. Na tym odcinku szlak biegnie lasem wzdłuż rzeki Waiau (nie każdego dnia można oglądać na żywo rzekę Anduinę z Władcy Pierścieni) w kierunku jeziora Manapouri. Doszliśmy tylko do jeziorka Spirit Lake. Szlak był łatwy i relaksujący, las bukowy jest tam przepiękny.
To koniec listy. Szlaków jest oczywiście więcej, my mieliśmy siły i czasu na tyle. Czego na liście brakuje? Wielki nieobecny to oczywiście Milford Track. To jest szlak czterodniowy i chyba jedyny z „wielkich”, którego nie da się „ugryźć” jednego dnia. Zarówno na początek, jak i na koniec szlaku wymagany jest transport przez jezioro, co czyni jednodniowy wypad mało praktycznym. Pozostaje tylko wrócić na Milford Track i przejść go w całości.
2 odpowiedzi na “Najlepsze szlaki na Nowej Zelandii. Wyspa Południowa.”
n.z. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
Rozbawił mnie ten komentarz, ale wierzę, że jest prawdziwy. Chociaż ja miałem lepsze doświadczenia. Meszki potwierdzam!