W sobotę w Australii wybory federalne do parlamentu. Ja i tak zawsze chodzę na wybory, ale tutaj warto o tym pamiętać, bo za nieobecność grozi mandat.
Jakie są prognozy? Sondaże mówią, że rządząca Partia Liberalna idzie niemal łeb w łeb z Partią Pracy, ostatnio dawano 51:49, więc w granicach błędu pomiaru. Jednak bukmacherzy płacą $8 za jednego w przypadku zwycięstwa Partii Pracy, a za liberałów raptem $1.08. Australijczycy jeśli na czymś się znają wyśmienicie to na hazardzie, więc można raczej uznać, że jest już pozamiatane i Malcolm Turnbull z Partii Liberalnej zostanie premierem w kolejnej kadencji, chociaż prawdopodobnie z trochę mniejszą przewagą.
Czym się podniecają Polacy a czym Australijczycy?
Obserwując tematykę i temperaturę tzw. debaty publicznej w Polsce i w Australii mam wrażenie, że stopień podniecenia jest odwrotnie proporcjonalny do wagi sprawy.
W Australii sprawy, którymi różnią się największe partie są dość zasadnicze i stosunkowo dużego kalibru: wysokość podatków, wysokość deficytu budżetowego, stosunek do azylantów czy do obniżania emisji dwutlenku węgla. Przy tym wszystkim Australijczycy (poza samymi politykami krzyczącymi na siebie w parlamencie) wydają się tym wszystkim w ogóle nie przejmować, a już na pewno nie jest to temat towarzyskich dyskusji.
W Polsce przeciwnie, naród podzielił się na Tootsie i Hutu, wielu znajomych poznać nie mogę, w jakie zacietrzewienie wpadli. Na jakiej podstawie? Otóż minie niedługo rok od wyborów, a ostrzem podziału jest liczba sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Naprawdę?
Pojawia się nowy temat, rzucony na żer sępom: likwidacja gimnazjów.
Serio? Za to tak się nienawidzimy? Może za chwilę skoczymy sobie do gardeł o utworzenie np. kolejnych dwóch województw?
Tymczasem ZUS jak był tak jest. 23% VAT również.
Czym zatem żyje Australia?
- Rządowi brak kasy
Sytuacja niezwykle groźna, bo jak wiadomo rząd gotów jest do popełnienia każdej podłości, gdy mu brak kasy. Wszystkiemu zaś winni są Chińczycy.
Dotychczas Australia funkcjonowała sobie zdrowo mając gospodarkę typową dla kraju Trzeciego Świata: opartą na eksporcie kopalin. Dużo pustego terenu, dużo rud wszelakich, nawet przy wysokich kosztach pracy i podatkach opłacało się dużo kopać i wysyłać za dobre pieniądze do Chin. Tymczasem w Chinach zrobił się ostatnio kryzys, ceny rud i węgla poleciały na łeb na szyję i nagle w budżecie federalnym zrobiła się dziura. Jeszcze nie taka jak w Grecji, ani nawet taka jak w Polsce, ale szerokiego strumienia VATu nie ma, a weź tu powiedz ludziom, że mają pasa zacisnąć i coś trzeba z budżetu wyciąć.
Premier Abbott próbował to robić to go wyrzucili. Jego następca, Malcolm Turnbull, spuścił trochę z tonu i Australia ma deficyt w budżecie i mizerne widoki na jego przełamanie w jakiejkolwiek przewidywalnej przyszłości.
W całym tym nieszczęściu i tak mamy szczęście, że przy władzy nie jest Partia Pracy do spółki z Zielonymi, bo ci by nam tutaj urządzili Grecję w góra dwie kadencje.
W każdym razie myślę, że ten temat jest w wyborach kluczowy i australijski wyborca wyczuwa, że kraj jest w kryzysie i gotów jest raczej zaufać twardej polityce liberałów niż żywiołowym wydatkom partii lewicowych.
2. Uchodźcy.
Ten temat był kluczowy w poprzednich wyborach w roku 2013 i zmiótł ze stołków rządowych Partię Pracy. Uchodźcy, głównie ze Sri Lanki i innych krajów Azji wyprawiali się łodziami z Indonezji w kierunku Wyspy Bożego Narodzenia i głównego lądu Australii. Australijczycy o ile rzeczywiście okazują współczucie dla uchodźców to są jednak świadomi faktu, że Australia nie da rady przyjąć milionów chętnych i coś z tym fantem trzeba zrobić.
Rząd liberałów postawił na twardą politykę i zyskał sympatię wyborców: łodzie z uchodźcami zaczęto zawracać, a obozy dla azylantów utworzono poza terytorium Australii (Nauru i Papua-Nowa Gwinea). Działanie okazało się skuteczne, liczba łodzi z uchodźcami wyraźnie spadła. Co ciekawe po jakimś czasie również Partia Pracy poparła tę taktykę.
3. „Małżeństwa” homoseksualne.
Takie tematy mają wzięcie, gdy brzuchy i portfele są pełne. Tymczasem w Australii jakby kryzys i temat dopuszczenia „małżeństw” homoseksualnych spada na dalszy plan.
Stan prawny jest taki, że małżeństwo jest tylko heteroseksualne. Rząd liberałów zobowiązał się do przeprowadzenia referendum w tej sprawie w kolejnej kadencji. Temat więc wróci.
4. Zmiany klimatu.
Ten temat spadł na dalszy plan. Podatek od emisji dwutlenku węgla zniesiono i w tej chwili podchwytują temat chyba tylko Zieloni.
* * *
Ciekawostką jest zmiana ordynacji wyborczej do Senatu. Koalicję wyborczą do pasji doprowadzili liczni w senacie niezależni i małe partyjki w stylu Sex Party czy Partia Strzelców i Myśliwych, które dostały się do parlamentu tylko dzięki dziwacznej ordynacji wyborczej opartej na preferencjach. Ordynację zmieniono i planktonu w Senacie ma być mniej. Dodatkowo wybierany jest cały skład Senatu, co jest sytuacją wyjątkową (tzw. „double dissolution elections”), gdyż zwykle wybierana jest połowa składu izby.
Dopisek 13 lipca 2016 r.:
Głosy liczono ponad tydzień zanim ogłoszono ostatecznie, że chociaż ogółem podział głosów rozłożył się niemal równo, to jednak koalicja liberałów i narodowców uzyskała 76 mandatów w 150 miejscowej Izbie Reprezentantów. W związku z tym obecny premier Malcolm Turnbull utrzyma się na stanowisku.
5 odpowiedzi na “W Australii znów wybory”
Partia Strzelców i Myśliwych, ciekawe …. proszę o wpis na ich temat.
Ta partia zmieniała nazwę parokrotnie. Dokładnie to brzmi teraz: Partia Strzelców, Rybaków i Farmerów. Powstała ponad 20 lat temu jako reakcja na coraz większe restrykcje w dostępie do broni. Restrykcje wprowadzano w odpowiedzi na powtarzające się strzelaniny, w których ginęli przypadkowi przechodnie, a kulminacją była rozróba w Port Arthur w 1996 roku, po której wprowadzono zakaz posiadania broni półautomatycznej.
Trzeba jednak pamiętać, że ogromna większość terytorium Australii to tereny rolnicze i zupełne odludzia. Każdy farmer posiada broń, a również polowania są wśród Ozich dość popularne i całkowicie legalne, bo celem są zwierzęta będące importowanymi szkodnikami (jelenie, świnie) oraz czasami kangury, których jest mnóstwo. Przeciętny mieszczuch w Melbourne czy Sydney ma blade pojęcie o istnieniu tej strony Australii, ale po wynikach wyborów widać, że ma ona jednak swoją niszę (rzędu 1% w skali kraju).
Fakt, że partii udało się wejść do senatu w kilku stanach jest jednak dość zaskakujący. Ich oficjalna strona: http://www.shootersfishersandfarmers.org.au/
Dużo racji, z jedną tylko uwagą.
Spór „o Trybunał” to nie jest spór o ilość sędziów, tylko spór ustrojowy, czy w Polsce będziemy mieli realny trójpodział władzy, czy raczej mniejszy lub większy autorytaryzm, bez wolności mediów, bez kontroli władzy wykonawczej i ustawodawczej taki jak np. w Turcji, a wersja light jest na Węgrzech, tylko tam mieli większość konstytucyjną, a u nas nie mają).
Więc sprawa może się wydawać błaha ale gdyby w Australii do władzy doszedł taki mały Erdogan i zaczął wprowadzać zamordyzm, przez łamanie prawa i nie demokratyczne zmiany ustrojowe, to Australijczykom też zaczęło by się gotować.
Problem w tym, że w tym sporze obie strony mają brudno za uszami i jakoś opozycja jest mało przekonująca w roli obrońcy podziału władzy. Grabią pod siebie i tyle.
@Bartek otwórz oczy, proszę Cie. Akcje z TK zaczęło PO na długo przed zdobyciem władzy przez PiS. Od dawna nie mamy wolnych mediów, PO robiło co chciało i podcierało się milionami podpisów obywateli w sprawie na przykład 6 latków. Czy PiS jest pod tym względem lepsze? NIE. Mam nadzieję, że za 4 lata wyjdziemy z błędnego koła i wszystkie mordy, które nieustannie 'rządzą’ od ’89 wylecą na zbity pysk (razem z nieudacznikiem Petru). Czy spór o TK ma jakikolwiek sens? Nie. Czy PiS Cie zniewoli jak 'zawładnie’ TK? Nie. Dlaczego jest głośno o TK? Bo PO przegrało wybory, nie potrafią nic innego jak się kłócić. To jest właśnie to o czym jest wpis Antypodów. Nie rozmawiają o podatkach. gospodarce bo mają to w dupie. ważne jest być u władzy i żebrać pieniądze od Brukseli i Merkel.
PiS, PO jedno zło. (i SLD, .Nowoczesna, PSL…)