Mało kto w Melbourne wie, że French Island w ogóle istnieje. Zapytani o to miejsce Australijczycy zazwyczaj wyrażają zdziwienie typu „gdzie to jest?„. Nic bym nie mówił, gdyby chodziło o jakiś maleńki kawałek skały gdzieś daleko od świata. Tymczasem jest to największa wyspa stanu Wiktoria, leżąca tuż obok turystycznych atrakcji odwiedzanych jest przez miliony turystów.
Nikt prawie tam nie mieszka? Nikt tam nie jeździ? Nawet mało kto wie o jej istnieniu? Może rzeczywiście NIC TAM NIE MA?
Dla mnie to wystarczający powód żeby chcieć to zobaczyć samemu.

Na przystani w Stony Point o ósmej rano w niedzielę było pusto. Był jednak otwarty mały sklepik, który sprzedawał mydło i powidło, w tym również bilety na prom płynący do French Island.
Na promie też było pusto. Byliśmy jedynymi pasażerami porannego rejsu. To była świetna zapowiedź tego co nas czeka: duży kawał odludzia tuż pod rogatkami wielkiego miasta.

Pierwsze kroki
Prom wysadził nas na przystani Tankerton i popłynął dalej pusty nie licząc trzech osób z obsługi – ktoś do tego biznesu mocno dopłaca (wiadomo kto: podatnik) na Phillip Island. Naszym oczom zaś ukazało się wielkie złomowisko samochodów, które oznaczone było tablicą „Parking długoterminowy”. Parking rzeczywiście musiał być długoterminowy, bo duża część samochodów wyglądała tak, jakby stała tam co najmniej od lat dwudziestu. Czas tutaj wyraźnie płynie wolniej.
Na wyspę nie można wjechać samochodem, my zabraliśmy się rowerami. Jedyne auta na wyspie należą do tubylców, których jest zresztą niewielu: w ostatnim spisie powszechnym (2011) jako miejsce zamieszkania wskazało French Island 116 osób.
Na wyspie nie ma żadnych dróg asfaltowych. Ruszyliśmy więc główną ulicą wyspy, Tankerton Road, na wschód. Po około 2,5 km minęliśmy sklep, jedyny zresztą na French Island. Sklep wydawał się zamknięty, ale gdy zatrzymaliśmy się na chwilę aby zrobić zdjęcie to akurat przechodziła właścicielka posesji i zapytała czy chcemy wejść do sklepu, bo ona chętnie otworzy, tylko musiałaby wrócić do domu po klucze. Nie skorzystaliśmy i przeszła nam koło nosa jedyna na wyspie okazja do wydania pieniędzy.

Szkoła i eko-farma
Kolejny warty zauważenia obiekt to szkoła. Szkoła podstawowa na wyspie została założona w 1896 roku, więc ma już 120 lat!

Szkoła ma nawet swoją stronę w internecie. Liczba uczniów: 5. Polecam lekturę strony, szczególnie sekcji „People”.
Była niedziela, więc szkoła zamknięta. My pojechaliśmy dalej, krętymi ścieżkami próbując znaleźć zaznaczony na mapie cmentarz. Jednak albo skręciliśmy w złą drogę, albo cmentarz był dobrze ukryty, bo nie udało się go odnaleźć.

Kolejna atrakcja wyspy położona była daleko na wschodnim wybrzeżu. Jest to ekologiczna farma zajmująca budynki należące w przeszłości do lokalnego więzienia, zamkniętego w 1975 roku. Więzienie chwali się faktem, że jako pierwsze w Wiktorii wprowadziło dostępną dla osadzonych telewizję. Były to lata 50-te XX w.

Do środka nie weszliśmy, ale zrobiliśmy sobie krótki piknik na pobliskiej plaży.

Tutaj widać dokładnie, że nie jest to raj w stylu Bora-Bora. Plaży nikt nie sprząta, więc pełno jest wodorostów i wszelkich odpadów wyrzuconych przez morze. Ląd widoczny w oddali to główny ląd Australii, okolice miejscowości Corinella.
Koale
Warto po drodze zatrzymać się i popatrzeć na okoliczne drzewa. Łatwo wypatrzeć na eukaliptusach koale, które są chyba główną atrakcją wyspy. Mieszka ich tutaj tysiące i są co jakiś czas nawet eksportowane z French Island do innych zakątków Australii, gdzie grozi im wyginięcie. Koale z French Island wolne są od chorób powszechnych wśród populacji z głównego lądu, ale za to wykazują niestety wady genetyczne, wynikające z chowu wsobnego. Cała populacja wyspy pochodzi bowiem od kilku osobników przywiezionych tutaj w latach 80-tych XIX wieku.

Większość terenu wyspy to park narodowy (French Island National Park). Przez park wiodła reszta trasy naszej kolarskiej wyprawy. Nie udało się nigdzie wypatrzeć domu, należącego niegdyś do Kylie Minogue, która tutaj właśnie szukała spokojnego miejsca gdy odwiedzała rodzinne strony w Australii.

Dla kolarzy, którzy chcieliby ruszyć naszymi śladami mam jeszcze ostrzeżenie: drogi na wyspie są trudne. Dobrze jest mieć rower górski i szerokie opony do jazdy po piasku. Teren jest względnie płaski, ale droga albo karbowana, albo bardzo głęboki piach. Nasza średnia prędkość wyniosła w granicach 13 km/h, a jechało trzech dorosłych chłopa.
Na zakończenie pobytu na wyspie czekała nas niespodzianka: prom powrotny o godz. 16:30 miał kilkunastu pasażerów. Kilku mieszkańców wyspy udawało się w jakichś swoich sprawach na główny ląd, a również pojawiła się skądś cała grupa turystów, którzy musieli przypłynąć późniejszym promem niż my i zwiedzali wyspę pieszo.
Francuzi na French Island
Skąd się wzięła nazwa? Francuska ekspedycja dotarła w te okolice w 1802 roku i nazwała wyspę francuską. Nie ma po nich żadnego fizycznego śladu, jednak późniejsze brytyjskie władze Wiktorii zachowały oryginalną nazwę nadaną przez ówczesnych wrogów.

Informacje praktyczne
Na koniec kilka informacji praktycznych:
- Dojazd na wyspę:
- Z Melbourne do Stony Point: albo samochodem (z Melbourne 80 km), albo pociągiem z Frankston;
- Ze Stony Point na wyspę promem. Koszt $34 w obie strony razem z rowerem (tylko gotówka). Prom płynie 15 minut. Ten sam prom płynie również do Phillip Island, więc można na wyspę dostać się również stamtąd. Radzę dobrze sprawdzić rozkład jazdy promów i nie spóźnić się na ostatni prom powrotny;
- Trzeba zabrać zapas wody na całą wyprawę. Na wyspie nie ma dobrego źródła wody.
- Na wyspie jest kemping (bez prądu), więc jeśli ktoś chce mieć nocleg na odludziu to jest taka możliwość;
- Noclegi są możliwe również na wspomnianej wcześniej eko-farmie;
- Wyspa jest dość duża. Zwiedzenie całości możliwe jest praktycznie tylko rowerem (nasza trasa miała ok. 50 km) lub zorganizowaną wycieczką lokalnym samochodem;
- Informacje o parku na stronie Parks Victoria.
4 odpowiedzi na “French Island – wyspa (prawie) bezludna”
Swietnie, ze tez znalazles te wyspe! Ja bylam tam na campingu i bylo super. Tez nie trudno nam bylo znalezc koale, niektore po poludniu przechadzaly sie plaza! A glowna choroba, ktorej te koale z French Island nie maja (a ma ja ponad 50% reszty populacji koali w Oz) to chlamydia (http://www.bbc.com/earth/story/20160211-half-of-australias-koalas-now-have-chlamydia). pozdrawiam!
Paulina, dzięki za uzupełnienie. Fajnie, że jednak ktoś odwiedza tę tajemniczą wyspę. Jaki wolontariat robiłaś w Melbourne?
wszedłem na stronę szkoły, ale wygląda na to, że szkoła się zawstydziła ilością odwiedzin i przełączyła na jakąś testową Apache’a
To chyba jakies przejsciowe klopoty bo juz dziala.