Gdybym teraz, miał się wybrać na pierwszą wyprawę po Australii to zrobiłbym taki właśnie „road trip”.
Czy to idealna trasa? Idealna trasa nie istnieje. Byłaby nią trasa wokół całej Australii, gdyby nie wymagała poświęcienia pół roku na jej pokonanie w pośpiechu. Realia są takie, że optymistycznie turysta/podróżnik* (niepotrzebne skreślić) ma na Australię maksymalnie 3-5 tygodni i chce zobaczyć jak najwięcej. Do wyboru są dwie opcje:
- Samolotem – wtedy można dotrzeć do bardzo odległych od siebie największych atrakcji
- Samochodem – polecam tę wersję, bo to najlepszy sposób aby poznać kraj; Australia wydaje się być stworzona do „road tripów”.
Poniżej przedstawiam trasę jak ja bym ją wybrał z moim dzisiejszym doświadczeniem. Do jej przedstawienia zainspirował mnie jeden z naszych czytelników, który podróż zbliżoną do opisanej właśnie odbywa.
Sami, gdy pierwszy raz odwiedziliśmy Australię to podróżowaliśmy samolotem po kontynencie.
Zabawne może być to, że my tej trasy w takiej postaci nie przejechaliśmy nigdy, ale różne jej odcinki owszem. Wszystkie punkty zaznaczone na mapie sami odwiedziliśmy, jedynym wyjątkiem jest Coober Pedy – chyba po to żeby mieć do czego dążyć.
Czego na trasie brak? Bardzo wielu miejsc: rafy koralowej, Gold Coast, Kakadu, Kimberley, Perth, Tasmanii. Każde z tych miejsc warto zobaczyć, więc jeśli ktoś ma wolny rok lub woli samolot to zachęcam. Gdyby ktoś miał tylko miesiąc to jest moja propozycja, do przejechania ok. 4700 km. Warto poklikać w pomarańczone romby, bo powstawiałem tam linki do artykułów opisujących dane miejsce:
Co na tej liście jest „obowiązkowe”? Moje australijskie „must do” (w zasięgu naszej trasy):
- Sydney – do Australii nie jedzie się oglądać miasta, ale przyrodę. Jeśli warto umieścić któreś miasto na liście obowiązkowej to Sydney. Jeśli macie w „bucket list” chęć odwiedzenia dziesięciu najpiękniejszych miast świata to jedno będziecie już mieli odfajkowane
- Wilsons Promontory – Australijczycy mówią po prostu „Prom”. Południowy przylądek kontynentu. Miejsca na kempingu w czasie Świąt są tu tak popularne, że co roku urządzane jest losowanie wśród chętnych. Pięknych fragmentów wybrzeża jest w Australii wiele, ale Wilsons Prom jest tylko jedno.
- Great Ocean Road – trasa, której nie można pominąć – dla takich widoków leci się do Australii. Do tego piękne parki narodowe tuż obok.
- Outback – większość Australii to outback, na mojej mapie zobaczycie kilka miejsc spełniających to kryterium. Nie widziałeś Australii dopóki nie byłeś na outbacku. Oczywistą propozycją wydaje się Uluru, tyle, że jest dość daleko, a ja nie jestem pewien, czy okolice Flinders Ranges nie są nawet ciekawsze.
- Dzika przyroda – kangur, koala czy emu spotkane na wolności to zupełnie coś innego niż zoo. Mój przewodnik po spotkaniach z dziką przyrodą znajdziecie tutaj.
Inne ciekawe miejsca na trasie lub w jej pobliżu (każde warte rozważenia, chociaż wszystkie trudno zmieścić w planach):
- Blue Mountains – Góry Błękitne. Nietypowe, bo patrzy się na nie z góry. Rzut beretem z Sydney, więc raczej punkt obowiązkowy.
- South Coast NSW – odcinek wybrzeża na południe od Sydney, do granicy z Wiktorią. Całe australijskie wybrzeże jest piękne, nie inaczej jest i tutaj. Warto zatrzymać się na niektórych plażach i pospacerować po klifach.
- Croajingolong National Park – Mallacoota i okolice. Pierwszy kawałek lądu australijskiego jaki zobaczył kapitan Cook. Niewielu turystów, maleńkie puste plaże, długie szlaki kajakowe i bezkresne lasy. Nasze ulubione miejsce.
- Phillip Island – światowej sławy kolonia pingwinów, ale nie tylko.
- Melbourne – czyli najlepsze z miast; odwiedzicie na pewno, bo jest po drodze. Miasto jedyne w swoim rodzaju. Jeśli spędzice tutaj więcej niż jeden dzień to istnieje ryzyko, że będziecie chcieli zostać na dłużej. O tym co robić w Melbourne pisałem wielokrotnie, najlepsze kompendium jest tutaj.
- Ballarat – skansen Sovereign Hill. Nie ma lepszego miejsca, aby poznać historię Australii.
- Grampiany – góry podobne do Błękitnych, tylko ładniejsze.
- Wyspa Kangura – Australia w pigułce; nasz pobyt na wyspie zaliczam do najbardziej udanych. Jedyna wada to dość drogi prom.
- Adelajda – stolica Południowej Australii; też odwiedzicie na pewno, bo jest po drodze
- Wilpena Pound – Góry Flindersa – moim zdaniem ciekawa alternatywa do Uluru.
- Broken Hill – miasto pośrodku niczego, jedyne w swoim rodzaju.
- Renmark/Mildura – ośrodki uprawy cytrusów nad rzeką Murray.
- Echuca – zabytkowy port rzeczny na rzece Murray. Plus parostatki.
- Alpy Australijskie – Góra Kościuszki

- Canberra – skoro po drodze to warto zerknąć i samemu wyrobić sobie zdanie, czy było warto; w końcu stolica kraju.
Miłej podróży!
16 odpowiedzi na “Propozycja trasy na wakacje w Australii”
Podobną trasę zrobiłam jak byłam 12 lat temu oraz również miałam wrażenie wtedy, że Melbourne jest nieciekawe a miałam wtedy 26 lat, zupełnie nie rozumiałam tych reklam wczesniej ze takie super dla młodych itd, ani ładne ani ciekawe a na imprezy nie chodzę to nie wiem jak nocne zycie,teraz w sierpniu 2019 planuję 3-4 tyg z moją 10 letnią córką, odkąd ją urodziłam wiedziałam , że muszę jak tylko będzie w miarę duża, żeby tez mogła czerpać w pełni pokazać jej ten raj i cudownych ludzi. Austaralia zrobiła na mnie ogromne wrażenie, pamiętam jak byłam zaskoczona widokami i miałam wrażenie jakbym znalazła się w kompletnie innym świecie i takim moim, magicznym, płakałam z przejęcia takie miałam emocje… hmmm żeby tylko wszystko się udało pojechać tam w 2019…. tez tylko te bilety takie drogie… na pewno zrobimy Sydney wiadomo,great ocen road do Adelajdy itd.itp, mam też smaki na Queensland zobaczymy, Pozdrawiam wszystkich zakręconych na punkcie Australii, jest to wyjątkowy kontynent.
Melbourne to jest bardzo ciekawe miasto.Serio. Tylko, że Australię się zwiedza nie dla miast.
Zapraszam Panstwa na moja strone http://www.sydneyprive.com.au. Oferuje prywatne wycieczki w Sydney, The Blue Mountains i Hunter Valley. Jesli oczekujecie panstwo wysokiej jakosci uslugi turystyczne, a wielkie biura podrozy nie oferuja nic, co sprostaloby panstwa oczekiwaniiom. Nazywam nie Mateusz Przybyla i jestem tour operatorem w firmie Sydney Privé.
Do GG- wow jestem pod wrażeniem, fajnie, że są tacy ludzie jak Wy. Pozdrowiam może kiedyś się spotkamy.
Wpadłem na podobne pomysły. Mamy z żoną po 68 lat, ale jesteśmy „dzielne staruszki” z dość dużym doświadczeniem kempingowym (przyczepą po całej Europie, kamperem po Nowej Zelandii i USA, tamże także 22 lata temu naokoło z namiotami).
W tym roku (koniec sierpnia – wrzesień) zrobiliśmy dużym kamperem (mortohome) 6,5 tys po Australii. Sydney – Blue Mountains – Canberra – Cape Conran – wzdłuż wybrzeża do Melbourne – Great Ocean Road do Adelajdy – Stuart Highway do Darwin ze skokami do Uluru i Kakadu. Opuściliśmy Penguin Island (różne głosy, że przereklamowane, zimno było itd., a pingwiny widzieliśmy w Nowej Zelandii) i Grampians (czasu było mało). Wracaliśmy przez Perth – miasto przestronne u uporządkowane.
Jesteśmy ciągle pod wrażeniem tej podróży, ciągle mamy migawki. A to urocze i ciekawe Sydney, a to roadhousy w środku niczego, a to krokodyle w Kakadu, a to kangury i wombaty w Otaway. Podziemne kopalnie w Coober Pedy, Aborygeńskie Alice Springs, wyliczać można bez końca. Bush wcale nie jest monotonny – ciągle nowe rośliny, słone jeziora, różnorodne ukształtowanie. Melbourne nam się nie podobało, jacyś dziwni ludzie na ulicach, architektura niespecjalna. Canberra też nie ma powabu Brasilii, stolicy tez zbudowanej z niczego (ciekawe jak w tej konkurencji wypadłaby Astana?), jakieś to ciężkie i bez polotu.
Wielu naszych rówieśników spędza po kilka miesięcy w przyczepie, a niektórzy nawet sprzedali dom i sa stale w drodze. Niektóre przyczepy outbackowe to jak czołgi, inne jak małe tankietki z wysuwaną kuchnią, łazienką, rozkładaną sypialnią, itd. Spotkalismy takich, co corocznie jadą 3 tys. km do ciepłych źródeł w Matarance. Gada się z nimi śmiesznie – często mówiłem, że choć dobrze znam angielski, to mam kłopoty z australijskim, zaczynali mówić jak do człowieka.
W Terytorium Północnym kłopoty z alkoholem – a to po 14.00, a to nie ma sklepu (w Jabiru musiałem wstąpić do klubu, żeby napic się piwa), w roadhousie nie dadzą piwa nieotwartego żeby do kampera donieść, a Alice Springs skanują prawo jazdy przed zakupem. Nawet w Adelajdzie jeden sklep w centrum prowadzi wino. Prawie prohibicja!
Już tam nie pojedziemy, a szkoda. Marzyłoby mi się 4×4 w prawdziwym outbacku, z Alice Springs do Perth, albo z Darwin do Brisbane. Zresztą, zjechac się tego nie da, życia by nies tarczyło. I tak widzieliśmy więcej, niż wielu Australijczyków.
Powodzenia, udanych wypraw!
PS: o kamperach wiem (prawie) wszystko, służę radą.
Dziękuję za ciekawy komentarz. Piękna wyprawa.
Mógłbyś polecić wypożyczalnie camperów? jak jest z formalnościami, wyposażeniem i parkingami?
Hej Kasia, nie mam doświadczenia z camperami, więc nie pomogę.
Świetna trasa, planujemy wybrać się w taką wyprawę tak jak wy, w podróż poślubną ;-). Ciekawe czy i u nas wyjazd zakończy się takim zauroczeniem Australią ;-). Tymczasem za kilkanaście dni zawitamy na kilka dni do Perth jako krótki wypad z Malezji. Pozdrawiam!
Australia turystycznie ma tę wadę, że jest dość droga. Ale warto!
Podobną trasę do proponowanej przez Ciebie „zrobiłem” podczas pierwszego pobytu w AU, ale jak słusznie zauważyłeś przyroda jest tam bardziej interesująca niż miasta. Bardzo lubię Sydney ale jeszcze bardziej snucie się po Outback-u. Podczas ostatniej podróży ( XI i XII 2015) odwiedziłem Północ i Tasmanię, udało się wszystko zmieścić w sześciu tygodniach. Jestem zauroczony Tasmanią, myślę że choćby tygodniowy road trip po wyspie to lektura obowiązkowa, również wypad do Kakadu i pobyt na wybrzeżu w okolicach Port Douglas daje pojęcie o tych innych obliczach kraju – rudy, suchy, gorący, bezkresny bush i imponujący las Daintree ale GBReef trochę rozczarowała.
Następny wypad to będzie Nowa Zelandia lub Australia Zachodnia z Tasmanią.
Waham się, co wybrać?
Nowa Zelandia jest ciekawa, zupełnie inna niż Australia. Ja lubię poznawać nowe miejsca, więc pewnie wybrałbym NZ.
Przemek skoro piszę to w nowy rok to szczęśliwego nowego roku, zdrowia i jeszcze raz zdrowia dla ciebie i rodzinki.
Artykuł interesujący, szczególnie podobało mi się zdjęcie Melbourne w nocy. Osobiście chciałbym zobaczyć 'rabbit-proof fence’ który widziałem w jednym z australijskich filmów.
Pozdrowienia z UK
Hej Ernest. Z tym płotem na króliki to jest problem. Ten film kręcono bowiem przy płocie na psy (dog fence). Byliśmy niedaleko tego miejsca w wiosce Parachilna w Południowej Australii (we Flinders Ranges). W sumie łatwo dostępne miejsce, jeden dzień jazdy z Adelajdy.
Canberra.Warto zobaczyć.Raz ,że stolica.Dwa że to ,,miasto na wsi”:-) Słowo daję.Przestrzennie,zielono i jakoś tak ,,swojsko zaraz za rogiem”.Parlament w kolorach zieleni eukaliptusów też ma swój klimacik.A przy starym budynku Parlamentu zawsze ktoś protestuje..czyli koczuje./jeśli nie zmieniło się prawo/.Muzeum itp-jak w każdym mieście też warto odwiedzić.W Canberze jest mennica,gdzie Polak Wojciech Pietranik ,rzeżbiarz zaprojektował pieniądze AU.Jego projektu są też medale igrzysk z Sydney.Czyli-JESTEŚMY WSZĘDZIE:-)
Dzięki za dobre słowo o Canberze, było potrzebne. Poproszę jeszcze ktoregoś z czytelników o podobne o Adeli.