Kategorie
Imigracja Tymczasem w Australii

Dziesięć lat w Australii

Dokładnie 10 lat temu 23 lutego 2005 r. była środa. Nasz pierwszy dzień emigracji był krótki, wylądowaliśmy w Tullamarine wieczorem, po czym zabrali nas do siebie przyjaciele (u których mieszkaliśmy przez kolejne 3 tygodnie) i poszliśmy wkrótce spać. Albo próbować spać, bo po takiej zmianie czasu nie jest łatwo usnąć w normalnym czasie.

Ten wpis to moje podsumowanie tej minionej dekady. Mam nadzieję, że to ostatni mój wpis tego typu.

Ile się zmieniło?

Gdy dziesięć lat temu wylatywaliśmy do Australii to byłem 31-letnim panem w średnim wieku z 10 kg nadwagi, a próba dobiegnięcia na odjeżdżający pociąg kończyła się zadyszką. Dzieci miały 2.5 roku (Ewa) i 10 miesięcy (Tomek).

Dzisiaj mam lat 41, garnitur ślubny jest na mnie troszkę… za duży, w niedługim czasie planuję ścigać się z pociągiem, a moje prawie nastoletnie dzieci mówią, że jestem nienormalnym rodzicem, bo wszyscy inni w klasie mają ojców dobrze po 50-tce.

Czas jednak leci mimo wszystko nieubłaganie.

Przyjaciele i rodzina

Prawdziwy gruby minus emigracji, szczególnie tak dalekiej. Zostawiasz całe swoje życie i z załączników do e-maila dowiadujesz się, że przyjaciołom i rodzeństwu rodzą się dzieci, że ludzie chorują, a Ciebie tam nie ma.

Z drugiej strony policzyliśmy, że udało nam się Polskę odwiedzić aż sześć razy przez te dziesięć lat, w sumie spędziliśmy w Polsce prawie pół roku podczas tych wszystkich wizyt.

Nasi rodzice odwiedzali nas kilkakrotnie w Australii. W sumie podliczając czas gdy my byliśmy w Polsce, albo ktoś z Polski był u nas uzbierałoby się ze cztery lata.

Jeśli do tego dodać dostępną non-stop komunikację online to ta izolacja nie jest aż taka straszna jak kiedyś.

Dzieci

Dzieci wciąż rozmawiają z nami po polsku. Między sobą mówią po angielsku, z tym się dawno pogodziliśmy i uznaliśmy za nieuniknione. Jednak polskim posługują się płynnie, rozmawiają z dziadkami lub kuzynami bez śladu bariery językowej.

Czytają po polsku względnie dobrze. Z pisaniem jest dużo gorzej, polska ortografia zastawia na takich małych emigrantów wiele pułapek. Myślę jednak, że w razie zaistnienia takiej potrzeby można taką lukę dość szybko uzupełnić.

Nasz cel jakim była dwujęzyczność dzieci uważam za w całości osiągnięty.

Tęsknota za krajem

Życie na emigracji to rezygnacja z czegoś. Znane dotychczas otoczenie, w którym może pływa się jak w kisielu, ale jednak własne i dobrze znane, nagle znika. W radio nie słychać już polskich piosenek, a w pogodzie zero wiadomości o gołoledzi i karambolu na A4. Zamiast tego dostajesz okazję to zaspokojenia ciekawości świata. Samemu trzeba sobie odpowiedzieć co jest ważniejsze. U nas ciekawość na razie zwycięża, tym bardziej, że tęsknotę daje się leczyć łatwo dostępnymi w takim mieście jak Melbourne polskimi produktami oraz internetem.

Poza tym przecież odwiedzamy kraj. Nasze dzieci wychowały się w Australii, ale w Polsce były już w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Gdańsku, Malborku, Częstochowie, Krakowie, Wieliczce i Zakopanem. Były nad Morskim Okiem, doszły pieszo w metrowym śniegu do schroniska na Hali Ornak oraz jeździły na nartach pod Wielką Krokwią. Uważam, że nie najgorzej.

Odwykłem przez te lata od oglądania polskich wiadomości w TV. Śledzę na bieżąco w internecie wydarzenia w kraju, ale wiadomości telewizyjnych nie oglądam. Stwierdziłem po jakimś czasie ze zdumieniem, że nie jestem już w stanie ich strawić. Próbuję czasem włączyć Wiadomości TVP, Fakty TVN czy nawet nadawane w Australii codziennie polsatowskie Wydarzenia i nie mogę tego znieść dłużej niż 5 minut.

Nie wiem czy to dobór wiadomości, nudny sposób ich przedstawiania czy nadmiar politycznej agitki, ale już tego nie daję rady oglądać. Uznaję ten fakt za plus.

Melbourne

Jeżdżąc po świecie trafiamy w różne miejsca.
Jedne to typowe kierunki na wakacje, gdzie chętnie chłoniemy egzotykę, ale niekoniecznie chcielibyśmy zamieszkać.
Raz zwiedzamy wielkie tętniące życiem miasta, a innym razem wolimy rozkoszować się ciszą i kontaktem z naturą.
Jednym razem mamy ochotę na wypad nad morze, tak żeby pooddychać pełną piersią i poczuć zapach soli w powietrzu, a innym razem wolelibyśmy pojechać w góry i poczuć przestrzeń,

Tutaj w Melbourne wszystko to nagle spotyka się w jednym miejscu. Mieszkam w domku na wsi, pracuję w centrum ruchliwej metropolii (i mogę dojechać do pracy rowerem – po ścieżce rowerowej), pół godziny jazdy dzieli mnie zarówno od morskiej plaży, jak i górskich ścieżek. Przechodnie się do mnie uśmiechają, policja anuluje mandat za dobre sprawowanie, do Putina tysiące kilometrów. Żadnych naturalnych zagrożeń, cyklonów czy trzęsień ziemi. Zawsze znalazłyby się powody aby ponarzekać, ale doprawdy jest coś fascynującego w tym kraju. Gdybym miał teraz z ręką na sercu powiedzieć, czy jest inne miejsce na Ziemi, gdzie mieszkałoby się równie wygodnie to miałbym problem z odpowiedzią. Kalifornia? Może tak, ale nie jestem pewien.

Jestem bardzo zadowolony z wyboru Melbourne jako miejsca do życia.

Nawet pogoda mi się podoba. Bywa kapryśna, nie zawsze najlepsza dla turystów (jeśli mają pecha trafić na deszczowe ochłodzenie), ale mieszkańcy dostosowują się do faktu, że różnice w pogodzie w ciągu jednego dnia są większe niż między porami roku. Nigdy nie jest naprawdę zimno, fale upałów nigdy nie trwają długo, a cytrynkę do herbaty zrywamy we własnym ogródku.

Jedyna wada Melbourne jaką widzę teraz po 10 latach to fakt, że woda w morzu jest zimna. Jeśli ktoś musi koniecznie mieć ciepłą wodę w morzu to niech się osiedli gdzieś bliżej równika. My czasami wybieramy się na krótkie wakacje do Queensland (czy do innych tropików) i to zupełnie wystarcza.

Praca i kariera

Dostaję czasami takie pytania od czytelników bloga: Czy w Australii jesteśmy dyskryminowani z powodu bycia Polakami, czy możliwości kariery są takie same jak w Polsce? Nie umiem na to jednoznacznie odpowiedzieć. Z jednej strony Australia jest otwarta, w jednym mieście mieszka 150 różnych narodowości i naprawdę rzadko ludzie mają do siebie uprzedzenia. Z całą pewnością nie ma tutaj żadnego negatywnego stereotypu Polaka.

Z drugiej strony jednak mówienie po angielsku z silnym obcym akcentem jest obciążeniem. W przypadku wyboru na dane stanowisko dwóch równorzędnych osób, może być czynnikiem decydującym (czego oczywiście nikt głośno nie powie). Moim zdaniem płaci się jednak cenę za przenosiny na obcy grunt, chociaż o porównania trudno, bo nie wiem jak potoczyłaby się moja kariera w Polsce.

W całej mojej karierze zawodowej w Australii najśmieszniejsze jest to, że największy sukces to pierwsze… dwa dni. Po dwóch dniach pobytu poszedłem na rozmowę, dostałem pracę i do dzisiaj jej nie zmieniłem.

Blog

Gdy zaczynaliśmy pisać bloga polska blogosfera wyglądała zupełnie inaczej niż dzisiaj. W kategoriach podróżniczych wciąż największym wydarzeniem była podróż autostopem Kingi i Chopina, a dobrych blogów emigracyjnych było jak na lekarstwo. Zaczynaliśmy od pisania na platformie Onetu, udało się wtedy nawiązać kilka wirtualnych, międzyblogowych przyjaźni. Znakomita większość blogów z tamtego okresu od dawna już nie istnieje zresztą.

Dzisiaj mamy prawdziwy wysyp blogów podróżniczych, czasami mam wrażenie, że pół Polski jeździ gdzieś po świecie. Jedni normalnie samolotami, inni busem, jeszcze inni rowerem, niektórzy wożą ze sobą po świecie maleńkie dzieci, a każdy ma do napisania swoje trzy grosze. Ogromna zmiana na korzyść zaszła w Polsce pod tym względem.

Trudno się dziś przebić blogowym reportażom z podróży, czy zapiskom emigracyjnym. Czasami wręcz się dziwię, gdy okazuje się, że jednak ktoś nas jeszcze czyta.

45 odpowiedzi na “Dziesięć lat w Australii”

Witam serdecznie 🙂 Świetny blog, ciekawe przemyslenia i spostrzeżenia 🙂 Mam tylko jedno pytanie.. W związku z tym, że oboje z mężem myslimy o przeprowadzce do AU, ale nie w najbliższej perspektywie (niestety), chciałam zapytac jak ocenia Pan realnie szansę na pracę w zawodzie po pedagogice (chodzi mi o prace w przedszkolu m.in. w child care center i ogółnie z dziećmi) a mój mąż pracuje tutaj w jednostce specjalnej Policji, czy w Adelaide czy innym mieście w AU miałby szansę na dobrą pracę pod kątem specjalizacji, jaką teraz wykonuje? Dodam, że posiada różne kursy. Tak myslimy, myslimy i natrafiłam dzięki Bogu na Wasz blog 🙂 Bardzo prosze o odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie!

Policja w Australii poszukuje osób mówiących płynnie językami azjatyckimi (mandaryński, kantoński, wietnamski etc.). Pedagog musi mówić perfekt po angielsku. Poza tym, to Australia nastawiła się ostatnio na imigrantów z Azji. Z Europy przyjmują bardzo niechętnie. Dobre prace zarezerwowane są dla Anglo-Australijczyków i ostatnio też dla Chińczyków, którzy wykupili już większość Australii.
Lech.Keller(at)g a m a i l . c o m

To i ja dopiszę, że się czyta. Wasz blog 'odkryła’ moja mieszkające w Polsce Matka. Teraz troszkę marudzi, że wie o życiu w AU więcej z Waszego blogu, niż od nas 😉
Też mamy dwójkę dzieci, a i nasza przygoda z AU zaczęła sie też jakieś 10 lat temu. Ale tak na dobre dopiero od lipca 2015 po prawie ośmio letniej zsyłce w Norwegii.
Pozdrowienia z Canberry!

Witam,
jestem obecnie w podobnej sytuacji, tzn. jak Ty kiedy wyjeżdżałeś. Też mam 2 dzieci, żonę, mój wiek 29 lat. W Australii jeszcze nie byłem, ale sam widok filmów i zdjęć tego kraju budzi u mnie chęć emigracji, głównie przypadła mi do gustu Adelaida. Interesuje mnie prowadzenie w tym kraju swojego biznesu. Czy orientuje się ktoś z Was jak wygląda sytuacja w takim przypadku, że jadę tam z rodziną i mam odłożoną gotówkę powiedzmy na 6 miesięcy przeżycia i w tym czasie chcę spróbować swoich sił w biznesie. Czy jest w ogóle szansa dla takiej osoby na otrzymanie wizy?

Czy wkradła się jakaś pomyłka czy naprawdę sumując okres spędzony razem z rodziną (w PL lub AU) nazbierało się 4 lata? W sumie to bardzo dużo 🙂 Za półtora roku chcemy emigrować do AU i najgorsze obawny to właśnie rozkłąka z rodziną…

I sluszne obawy 🙂 jezeli masz liczna rodzinke i jestes z nia blisko to bedzie bolalo i to mocno! My jestesmy tu tylko dwa lata i mimo super znajomych jak Przemo to chyba bedziemy zawijac sie do domu za rok. Po jakims czasie samemu tutaj z dala od rodziny i przyjaciol to jak na za dlugich wakacjach gdzie turnus sie juz dawno skonczyl 🙂 ! Polska tez jest super i pod wieloma wzgledami wyprzedza AU (ktora jest oczywiscie cudowna i zostanie w pamieci na dlugo). Przyjezdzac i odwiedzac ten cudowny kraj ale nie na stale. Pozdrawiam!

Moi drodzy, śledzę Wasze życie od kilku lat .Sami o tym piszecie 🙂 Robicie to fajnie. Ale jedno zdanie pozostawia niemiły zgrzyt. Wspomnienie o Putinie. Gdyby nie to, byłoby idealnie. A tak.. :/
Ale nie przejmujcie się zbyt bardzo. Mam w sobie coś, co powoduje że lubię Rosję i ludzi z Rosji. W tym prezydenta ( jest prawie jak car) Putina. No i zawsze się ciut zżymam na krytykę onego.
Obyście zdrowi byli drodzy rodacy 🙂

Hej Andrzej. Widzisz, tylko wspomniałem o przyjemnej odległości Australii od Putina, a ty to odbierasz jako krytykę. Ja też lubię Rosjan, ale to uczucie chyba nabiera pełności z pewnego dystansu. A gdy już lecisz w odwiedziny do kraju to nawet w samolocie pewności nie masz, czy ten afekt nie jest aby jednostronny ;).

Odległość od Putina jest dla mnie jednym z najmocniejszych argumentów za Australią…

Przemek – świetny blog, świetnie napisane i … straszliwie Ci zazdroszczę. Moim marzeniem jest Nowa Zelandia, jednak brak trzęsień ziemi i innych udziwnień skłaniałby mnie właśnie bardziej ku Melbourne. By… no właśnie. Nigdy nie przekonam żony do opuszczenia Polski.

Powodzenia chłopaku!

Witam. Mam pytanie odnośnie przenosin do AU.
Jestem po logistyce, ang. na poziomie B1. Czy jest dla mnie na przeprowadzkę? Najlepiej wiza 457.
Czy pokrewieństwo typu brat mojego ojca, a mój ojciec chrzestny daje jakieś szanse na wizę?
Jeśli nie da rady normalnie to jak to wszystko obejść, komu posmarować, w sensie jaki jest sposób aby się tam dostać?
Czy może wie pan jak załatwić sponsora lub może pan ma takie możliwości. Proszę o info, najlepiej na email.
Z góry dziękuję TK

Czy jest jakaś możliwość zeby zablokować komuś wize, możliwość wyjazdu do Australii, jeżeli ten ktoś dostał juz pozwolenie?

Hej
Nie jestem emigrantem (owszem miałem epizodu kilku-kilkunastowmiesięczne w krajach Europy) jak Wy ale z tym oglądaniem wiadomości zgadzam się w 100% – nie sposób patrzeć na to dłużej niż kilka minut. Nie potrafię wyjść z podziwu jak teściowa godzinami ogląda to – nie wiem, może też ta porażająca ilość nachalnych reklam swoje robi, bleh 🙂

Pozdrowienia z Gdańska
Łukasz

Przemek,
pamiętam Waszą decyzje o wyjeździe do Australii i moje ogromne zdziwienie: ” z takimi malutkimi dziećmi ??”, pamiętam początki waszego bloga, którego czytałam z otwarta buzią i podziwem, jak świetnie sobie dajecie radę ( zdjęcia dzieciaków na plaży w czapeczkach św. mikołaja mam do dzis przed oczami). A potem gdzieś mi umknęliście na „trochę” aż do dzisiaj, gdy zachciało mi się sprawdzić co tam słychać w tej Australii – 10 LAT , ja pierniczę !!!!!

pozdrowienia z Wrocławia ( tutaj jeszcze z dziećmi nie byliście !!!) – dawna koleżanka z TLX – Dorota

Panie Przemku,
jestem jednym z tych Polaków, którzy każdą wolną chwilę spędzają na kompulsywnym podróżowaniu po świecie ( myślę, że jest to podświadome nadrabianie szans zaprzepaszczonych w komunistycznym koszmarze). Byłem już prawie wszędzie, ale jeszcze nie w Australii. Ponieważ wczoraj Qatar Airways ogłosił rewelacyjne promocyjne ceny na loty z Warszawy do Melbourne, więc usiadłem do przeglądarki, aby przed podjęciem decyzji o kupnie biletu poczytać co nieco o mieście i ogólnie o Australii. No i trafiłem na Pana bloga ! Jest wyśmienity ! Szczerze gratuluję !
Oczywiście odpowiedzi na moje pytania u Pana nie znajdę ( interesują mnie przede wszystkim ceny hoteli, przelotów wewnątrzaustralijskich , generalnie koszty, o których koledzy globtorotterzy mówią, ze są horrendalne …), ale to niewielka strata. Ważne , że na antypoodach odkryłem interesującego faceta, który zostawszy Australijczykiem, nie przestał być inteligentnym i dociekliwym Polakiem !

Panie Karolu,
Zdarza się, że dostaję miłe komentarze, ale tym razem Pan przesadził. W nagrodę zaproszę Pana na piwo.
Co do informacji o hotelach i lotach: od dawna noszę się z zamiarem napisania drugiej części artykułu o wakacjach w Australii, ale jakoś motywacji brakuje. Może się w końcu uda.

Swietnie podsumowanie! Ja jeszcze nie dobilem dwoch lat w Mel ale naprawde podzielam opinie w kazdej poruszonej powyzej kwesti dotyczacej zycia i pracy tutaj. Co do blogow to masz racje, az wstyd sie przyznac ale ogladanie vlogow przychodzi mi ostatnio latwiej i porzucilem blog ktory dal mi tak wiele informacji przed przyjazdem tu. Wielki blad! Obiecuje ze bede tu czesciej zagladal (jak moglem przeoczyc te superanckie fotki z loty ptaka!). Tak i ta Kalifornia…to jedyne miejsce ktore wciaz za mna chodzi! Pozdrawiam!

Gratulacje! Chyba tak już wrośliście w Australię, że nie ma co obchodzić kolejnych rocznic! No, chyba, że dwudziestą!!! Powodzenia, jak zawsze, trzymamy kcuki!

Super opis, gdy go czytalam czułam się jakby ktoś wypowiadal moje słowa…ja też od 10 lat mieszkam w Melbourne, a dokładniej od 25/01/2005, my też wyladowaliśmy pòźnym popołudniem, pòźniej przejazd do znajomych i pierwsza noc…Rano obudził mnie śpiew ptakòw, ale jakiś inny niż w Polsce i ten zapach, taki soczysty, ciekawy świeży!!!
26 styczeń – Dzień Australii – i zaczęliśmy nasza przygodę od świetowania!!!!

Ja dopiero zaczełam czytać i mam zamiar nadrobić wszystkie zaległości 🙂 Świetny blog,uwielbiam go,mogę się poczuć prawie jak bym była tam na miejscu( w Oz) 😉 Dzięki 🙂

Chcę wyemigrować do Oz z rodziną. Wiktoria ma 3,5 roku , Emilka 1,5 roku. Czytam w nocy gdy śpią, bo chcę wszystko dobrze zaplanować. Ja mam nadzieję,że nam się uda tak zaplanować,żeby zminimalizować przykre niespodzianki. Dla mnie to świetny blog!
Pozdrawiam!

Czy ktos Was czyta??? Ja dopiero dzisiaj Was odrylam i bede wczytywac sie wstecz :)! Moja marzenia o Australii odzyly jakis czas temu wraz z Kacikiem Hani, po kolei coraz wiecej blogow, kanalow na YT, ciesze sie! Pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie z Milton Keynes, UK

Australia jest też moim marzeniem. Też będę czytała wstecz :d Niestety ja najpierw muszę skończyć szkołę i popracować nad angielskim 😉 Kupiłam już kurs metodą Emila Krebsa, żeby poćwiczyć płynność mówienia, staram się czytać łatwiejsze wiadomości (o kosmetykach). I mam nadzieję za kilka lat też do was dołączę 🙂

bardzo, bardzo prawdziwy post, pamietam jak pisalem 5 lat lat do Przemka jeszcze jak bylem w Polsce z pytaniami jak tu sie dostac 😉 … teraz z perspektywy pobytu w Sydney 4.5 roku musze powiedziec, ze mam dokladnie te same przemyslenia odnosnie emigranta w Australii 😉 w Australii na pewno zyje sie lepiej i wygodniej. nabiera sie dziwnej perspektywy do Polski i Polakow, nie to zeby sie odcinal od ojczyzny.. ale jest jakos tak inaczej 😉 Zgadzam sie rowniez z tym, ze nie ma rozy bez kolcow … placi sie pewna cene za to, ze sie przesiedla na obca ziemie, chociaz by wlasnie kwestia taka, ze jednak angielski zawsze bedzie drugim dla nas jezykiem i ze latwiej jest znalezc wspolny jezyk z innymi emigrantami z innych krajow, niz tutejszymi tubylcami 😉 Jednak moj kolega, ktory tu juz jest 15 lat stwierdzil, ze on woli jednak siedziec na tylnym siedzeniu mercedesa, niz prowadzic malucha 😉

pozdrwienia,
Krzysiek

Czytamy, czytamy.Najpierw Wasz blog był dla mnie źródłem wiedzy o emigracji, a teraz bardziej o ciekawych miejscach do zobaczenia. Dzięki Wam zakochałam się w Wilsons Promontory, a tak pewnie w ciągu naszego krótkiego urlopu byśmy tam nie zajechali. Dlatego przyswajam każdy wpis. Informacje z życia typu szkoły, praca, jedzenie są bardzo pomocne. Dla Was pewne rzeczy mogą już się wydawać oczywiste, a dla mnie wręcz odwrotnie. Więc piszcie dalej.

Przeprowadziliśmy się do Melbourne w październiku i mam nadzieję, że za 10 lat też będziemy mieć tak pozytywne podsumowanie życia na drugim końcu świata…na razie wszystko na to wskazuje:)

Pozdrawiamy i pewnie, że czytamy (chociaż to już nie te emocje, gdy AU była na etapie planowania).

No dla takich jak ja , mieszkających w UK od 10 lat jest równie pożyteczny
Za 1,5 miesiąca moja pierwsza wyprawa do Melbourne i okolic.
P.s Ja również czytam od 9 lat

Leave a Reply to Sasiad z BrightonCancel reply