Kategorie
Polecane Wakacje w Australii Wiktoria

Top 50 rzeczy do zrobienia w Wiktorii

Taka moja prywatna lista „must do” dla Wiktorii. Kolejność nie jest obowiązkowa, ale nie jest też obojętna.widok z Mount Oberon, Wilsons Promontory, Australia

  1. Policzyć Apostołów w Port Campbell National Park.
  2. Zrobić sobie zdjęcie obok domków plażowych w „West Brighton”.
  3. Kicać z kangurami na boisku w Halls Gap (Grampians)
  4. Obejrzeć panoramę Wilsons Promontory ze szczytu Mount Oberon.
  5. Nakarmić papugi w Kallista.
  6. Przejechać Great Ocean Road aż do Zatoki Wysp.Bay of Islands, Great Ocean Road, Wiktoria, Australia
  7. Poczuć się malutkim pośród królewskich eukaliptusów w Dandenong Ranges.
  8. Zobaczyć gdzie ocean spotyka się z zatoką na Point Nepean.
  9. Wypłukać złoto w Ballarat.
  10. Zobaczyć las odradzający się po pożarze.
  11. Poleżeć na trawie w Botaniku pod kasztanem Paderewskiego.
  12. Popatrzeć na surferów na Bells Beach (albo posurfować z nimi).
  13. Powdychać sadzę z ciuchci Puffing Billy.Sherbrooke Forest
  14. Obejrzeć mecz tenisa na Australian Open.
  15. Obejrzeć mecz footy na MCG.
  16. Sprawdzić z jak daleka słychać bolidy Formuły 1.
  17. Dojść na koniec mola na St Kildzie.
  18. Obejrzeć panoramę miasta z Williamstown
  19. Spacerować wśród jesiennych drzew w Bright.
  20. Popłynąć parostatkiem po rzece Murray.
  21. Przejechać Wielką Drogą Alpejską od Bright do Bairnsdale.
  22. Napić się kawy „flat white” w jednej z kawiarenek wśród alejek w Melbourne.Woolamai Beach
  23. Spróbować dim sima, najlepiej w South Melbourne.
  24. Wykąpać się podczas odpływu w skalnym basenie na Półwyspie Mornington.
  25. Prawie dotknąć pingwina na Phillip Island.
  26. Spojrzeć ze wzgórza na Lakes Entrance.
  27. Stanąć pod zegarami na stacji Flinders Street.
  28. Przejechać jedno okrążenie Melbourne Star.
  29. Podziwiać damy w kapeluszach podczas Melbourne Cup.
  30. Zobaczyć koalę na Cape Otway.Papugi Galah
  31. Przypadkowo natknąć się na kolczatkę podczas spaceru po buszu.
  32. Popatrzeć na miasto po zmroku ze szczytu Mount Dandenong.
  33. Wjechać na Eureka Tower.
  34. Prawie nadepnąć na węża na Cape Schanck.
  35. Zmarznąć w środku lata po nadejściu  „cool change”.
  36. Przejechać się darmowym tramwajem City Circle.
  37. Zjeść wietnamską zupę na Victoria Street.
  38. Przestraszyć się wieczornych ogni na promenadzie w Southbank.Tramwaj City Circle, Melbourne, Australia
  39. Spotkać ortodoksyjnego Żyda w Balaclavie.
  40. Pochodzić po Queen Victoria Market.
  41. Zjeść spaghetti lub pizzę na Lygon Street.
  42. Przejechać rowerem trasę kolejową.
  43. Zrobić piknik pod Wiszącą Skałą.
  44. Spacerować boso po Dziewięćdziesięciomilowej Plaży.
  45. Posłuchać wszystkich języków świata na Dandenong Market.
  46. Wejść na 1000 schodów.
  47. Przebiec trasę „The Tan” (3.8 km).
  48. Zjeść polskiego pączka na Acland Street.Lilydale - Warburton Rail Trail
  49. Zrobić barbie nad zatoką.
  50. Przy szklaneczce podziwiać piękną Chloe w pubie Young & Jackson.

Może ktoś ma własną listę?

 

Poniżej mapka (najlepiej otworzyć na pełnym ekranie):

27 odpowiedzi na “Top 50 rzeczy do zrobienia w Wiktorii”

Mając cztery dni na zwiedzanie okolic Melbourne całą rodziną(dwoje dorosłych + dzieci 5l. i 1,5l.) co byście polecili? Wstępnie wybrałam Puffing Billy, Wilsons Promontory i Great Ocean Road. Słyszeliście o Otway Fly Treetop Adventures? Zastanawiam się czy damy radę z brzdącami. Podobnie z Philip Island. Może być trochę za późno dla młodych. Chcielibyśmy zobaczyć jak najwięcej, ale też nie gonić i odhaczać poszczególnych atrakcji.

Plan jest dobry. Dałbym sobie w tym wszystkim jeden dzień na zobaczenie Melbourne, spacer po uliczkach w city, bulwarze w Southbank, botaniku, przejazd tramwajem do St Kildy, może Akwarium. Z tego co wymieniłaś wyprawy do Wilsons Prom i na Great Ocean Road to pełnodniowe intensywne dość wyjazdy. Z maluchami ciężko będzie to zrobić dzień po dniu więc sugerowałbym przedzielenie ich lżejmym dniem.
Gdybym sam miał to dla siebie organizować to zastanowiłbym się, czy mimo wszystko z jednej atrakcji nie zrezygnować na rzecz np. wyjazdu na GOR na 2 dni. Wtedy może starczyłoby czasu na ten Otway Fly Treetop. Byliśmy tam, trochę to chyba przereklamowane, ale w sumie jesli czasu starczy to warto. Okazja do spaceru w koronach eukaliptusów zamiast po ziemi.
Jeśli GOR ma być na 1 dzień to robi się zwykle tak, że jedzie się trasę od rana, zatrzymuje po drodze na ile starczy czasu (na wszystko nie starczy) i pod wieczór kończy się objazd oglądaniem Apostołów i postojem w Port Campbell. Powrót 300km do Melbourne już po ciemku i inną drogą.
Zgadzam się co do Phillip Island. Półtoraroczne dziecko będzie tym zmęczone, tym bardziej, że te pingwiny idą bardzo wolno i dopiero gdy się zrobi ciemno.

Wielkie dzięki za podpowiedzi. Na samo Melbourne zaplanowałam osobny dzień. Następnego wymeldowanie z hotelu, wypożyczenie samochodu (i przestawienie na ruch lewostronny) pewnie zajmie trochę czasu więc pojedziemy do Belgrave. Stamtąd wyruszymy w stronę Wilsons Promontory. Poszukam noclegu gdzieś bliżej WP żeby kolejnego dnia zacząć jak najszybciej. Na GOR przeznaczę 2 dni. Do Melbourne wrócimy tylko na lotnisko. Już przy planowaniu czuję niedosyt 🙂

Mniej więcej połowa zaliczona. Trochę szkoda że zajęło mi to 5 lat ale tak to już jest jak się pracuje na pełnym etacie. Wkrótce będę miała więcej czasu więc może w końcu uda się wybrać na Lygon St i do Williamstown – mieszkam w SE suburbs więc trochę daleko i nie po drodze. Pozdrawiam.

A mi podobał się jeszcze Federation Squer i myślę, że warto go dodać do listy.
Chociaż, jak piszesz o fotce przy Stacji kolejowej, to myślę, że nikt nie oprze się aby wejść na ten Plac.

Fed Square jest kontrowersyjny, ja akurat do jego entuzjastów nie należę. Faktycznie jednak spod zegarów widac go świetnie, jesli komuś się spodoba to może łatwo przejść :).

Dzieki za liste :-). Na pewno wiele z niej zalicze podczas pobytu Down Under.
Przemek, mam pytanie – planuje miesieczny pobyt w Australii (jeszcze co prawda nie zaczelam, ale kiedys bede musiala zaczac robic konkretne plany) i musze byc przez pare dni na Magnetic Island. Reszta – do dowolnego zaplanowania. Oczywiscie, chcielibysmy z mezem zobaczyc jak najwiecej. No I wlasnie – zastanawiam sie, czy przejechac droge z Melbourne do Sydney samochodem w jedna strone, czy tez raczej skupic sie na zwiedzaniu okolic obu miast, a droge pomiedzy nimi pokonac samolotem? Tak samo trasa Sydney – Brisbane – samochod (czyli mozliwosc zobaczenia tego i owego po drodze), czy tez samolot? Bylabym wdzieczna za propozycje, co warto zobaczyc, a co mozna sobie darowac.
Serdecznie pozdrawiam.

@Danka: Magnetic Island to idealne miejsce, żeby „musieć tam być”, wykorzystajcie ten czas dobrze, bo wyspa jest cudowna.
Pomysł z samochodem jest dobry. Jadąc zobaczycie więcej, a nawet zwiedzając okolice Melbourne czy Sydney przyda Wam się auto (może z wyjątkiem ścisłych centrów miast).
Moja propozycja jest taka: zacznijcie od zwiedzenia Melbourne na pieszo (1 dzień). Potem wsiadacie w auto i jedziecie na Great Ocean Road. Powrót przez przeprawę promową do Sorrento. Dalej do Phillip Island (pingwiny) i do Wilsons Promontory. Potem kierunek Gippsland, krótko w Lakes Entrance i dalej na Great Alpine Road do Bright. Stamtąd (jeśli nie macie już dość gór) do Góry Kościuszki i jeżeli mocno chcecie to potem Canberra (bo po drodze).
Dalej będzie Sydney, na które potrzebujecie kilka dni i być może nie potrzebujecie auta w centrum, ale już do Blue Mountains to się przyda samochód.

Droga z Sydney do Brisbane też jest atrakcyjna. Macie po drodze m.in. Port Stephens, Coffs Harbour, Byron Bay. Potem Gold Coast, na które potrzebujecie kilka dni i tam akurat auto się przyda.

Jeżeli starczy czasu to pojedźcie dalej na północ do Sunshine Coast, ale już na Fraser Island potrzebujecie samochodu 4WD, więc to osobny problem.

Piękna wycieczka, aż zazdroszczę.

Przemek, serdeczne dzieki za podpowiedz. Juz pierwszy krok za mna – dzieki Tobie wiem przynajmniej na co zwrocic uwage. Samochod i tak bysmy wynajmowali, tylko ze myslelismy (czy tez bedac scislym – maz woli), zeby sie wspomoc przelotem pomiedzy Melbourne i Sydney. Pamietam, ze kiedys opisywales Wasza podroz samochodem pomiedzy tymi miastami – jeszcze „poszperam” u Ciebie i podczytam to i owo o Waszych wyprawach :-).

A na Magnetic Island nasz kolega bierze slub – stad „musimy tam byc” :-). Odbedzie sie on na poczatku pazdziernika – i wokol tej daty musze wszystko zaplanowac.

Jesli bede miala jakies watpliwosci dotyczace wyborow juz podczas konkretnego planowania trasy, pozwole sobie podpytac Ciebie. Podczytujac Wasz blog widze, ze jestes „kompatybilny”, jesli chodzi o podroze, wiec Twoje podpowiedzi biore pod uwage. Mamy w Sydney biuro – a to oznacza, ze rowniez mamy kilka osob, ktore mozna by podpytac o podrozowanie w AU, do tego kilku znajomych/wspolpracownikow z Europy bylo w Australii – ale naprawde nie wiem dlaczego wszyscy wrocili zawiedzeni. Nie mam pojecia, czego sie spodziewali. Ja jestem nastawiona bardzo pozytywnie :-).

Pozdrawiam i jeszcze raz dziekuje za podpowiedzi.

Październik to bardzo dobry miesiąc na wyprawę. Na rafie koralowej nie ma jeszcze meduz, a na południu pogoda jest już niezła.
Jeśli chodzi o nastawienie to nie spodziewaj się w Australii zwiedzania w sensie europejskim. Tu nie ma porównywalnych zabytkowych miast (chociaż te co są to akurat bardzo lubię), a to co jest ciekawego to głównie dzieła natury.
Na trasie z Sydney do Brisbane jedynym dziełem rąk ludzkich przyciągającym turystów jest „wielki banan” w Coffs Harbour. Już kiedyś pisałem co o nim myślę. Ciekawsze niż oglądanie wielkich bananów czy ananasów byłoby zwiedzenie samej plantacji oraz oczywiście wędrówki po buszu.

Po latach życia w Kanadzie oraz zwiedzania USA mniej więcej wiem czego się spodziewać :-). Przyroda w AU na pewno jest wspaniała i na to się nastawiam. No I jedzenie też macie nie najgorsze :-). I ludzie przyjaźni. Ciekawie będzie samemu zdecydować, gdzie wydaje się być „lepiej” – bo to oczywiście rzecz względna – w Kanadzie czy w Australii.

Z formula to juz nieaktualne, bo silniki teraz nie robia juz tyle halasu 🙁
Moze to nie atrakcja ogolnoroczna, ale impreza rowerowa Around the bay pozwala na przejazdzke na rowerze po moscie West Gate:D (ktory jest duuuzy)

Masz rację, że Formuła 1 już nie ta co kiedyś. Bywało, że słyszałem ją z domu, jakieś 11-12 km od toru!!! Ale może tym bardziej jest co sprawdzać?
Co do „around the bay” to wpiszę ją gdy tylko sam przejadę pętlę dookoła. Raczej nieprędko więc, ale nigdy nie mów nigdy ;).

A mnie osobiscie intryguja te zaplanowane przypadki, z wezem i kolczatka:)

W Wiktorii spędziłem mniej niż 10 dni, a udało mi się spotkać zarówno węża i kolczatkę 🙂
Wąż może nie na Cape Schanck, ale niedaleko, bo przy plaży oceanicznej niedaleko Sorrento. A kolczatki nawet dwie na Point Nepean.
W sumie zaliczyłem 15 pozycji z listy – jak na tak krótki czas to nieźle.

Dodałbym może: spróbować lodów o smaku vegemite (chyba to było w Lorne)

15 pozycji na 10 dni to świetny wynik. Ja sobie policzyłem, że gdy pierwszy raz byliśmy w Wiktorii (jako turyści jeszcze) to w 3 dni zaliczyliśmy 9 pozycji. To było chyba jednak za szybko.
W ogóle vegemite nie ma na mojej liście, bo uznałem to za temat bardziej „ogólnoaustralijski” a nie wiktoriański, może niesłusznie.
Chyba zrobię w ogóle reedycję tej listy za jakiś czas, bo już mi się nasuwa kilka braków: winnice, śnieg, vegemite.

To nie jest tak, że da się zaplanować spotkanie z wężem lub kolczatką. Wąż to chyba najtrudniejszy punkt na tej liście, łatwo spotkać znak ostrzegający przed nim, ale samego węża to już trzeba mieć szczęście. Te zwierzęta unikają ludzi, wyczuwają idących z daleka i usuwają się zawczasu. Podałem lokalizację Cape Schanck, bo tamte okolice słyną z dużej ilości węży i faktycznie raz omal na jednego nie nadepnąłem. Powodzenia.

Co do kolczatki to sprawa jest łatwiejsza. Częsty bywalec buszu w Australii spotka ją na pewno, my ją widzieliśmy już wiele razy, również na dość uczęszczanych szlakach, jak no, Bells Beach. One nie boją się jakoś panicznie ludzi i dość łatwo je pooglądać. Gratka to jednak wielka, bo „jeż”, który znosi jaja to prawdziwe cudo przecież.

Bardzo dobra lista. Tylko jednej pozycji nie zaliczyłem – przejażdżka Melbourne Star – i chyba daruję sobie tę atrakcję. A czy coś dodać? Dla mnie bardzo istotnym wydarzeniem był wielokrotny udział w maratonie narciarskim Kangaroo Hoppet ( http://www.hoppet.com.au/ ) w Falls Creek. Jedyna poważna impreza narciarska na południowej półkuli. Chyba jedyny międzynarodowy maraton narciarski, który nie został nigdy odwołany z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych. Dla osób o niewielkich ambicjach narciarkich istnieje opcja wyścigu na dystansie 7 km. Dla wszyskich atrakcją jest jazda na nartach wśród zielonych eukaliptusów. Towarzystwo kolorowych papug nie jest tam rzadkością.
pozdrawiam.

Moze jeszcze dodac: Odwiedzic galerie National Gallery of Victoria w Melbourne i wypic b. dobra kawe w Pellegrini’s Expresso Bar Bourke St Melbourne; zobaczyc architekture Federation Square – dziwne, ale warto zobaczyc…

Pozdrawiam,
Artur (45 lat w AU…..)

NGV nie podałem, bo jak ktoś był w muzeach Europy to w Melbourne się najwyżej uśmiechnie. Lubię naszą galerię, ale dałbym jej miejsce w drugiej pięćdziesiątce. Co do kawy to jest na liście, aczkolwiek daleki jestem od decydowania, która kawiarnia podaje najlepszą.

Leave a Reply to PrzemekCancel reply