Dzisiaj zaczniemy od jeżdżenia palcem po mapie. Poszukajcie miejsca, gdzie zbiegają się granice trzech stanów: Wiktorii, Nowej Południowej Walii (NSW) oraz Australii Południowej. Na samym niemal* narożniku stanu NSW znajduje się miasteczko Wentworth, gdzie coś ma koniec, a coś ma początek.
Początek w tym miejscu ma moja dzisiejsza notka, a kończy się tutaj druga największa rzeka Australii: Darling River. Wlewa swoje wody do większej siostry, rzeki Murray i razem płyną dalej w kierunku Południowej Australii.
Rzeki to jest to, czego w tym kraju brakuje najbardziej. Jest ich zresztą pełno, tyle że koryta mają puste. Jedyne rzeki płynące w miarę bez przerw wypływają z Wielkich Gór Wododziałowych, ciągnących się wzdłuż wschodniego wybrzeża. Te, które spływają po wschodniej stronie działu wodnego kończą swój żywot wkrótce w oceanie (np. Snowy River, Yarra River, Brisbane River). Te natomiast, które płyną na zachód mają do pokonania długą drogę.
Z Alp Australijskich spływa rzeka Murray. Zbiera po drodze wiele dopływów, zasila w wodę tysiące hektarów upraw rolnych (w tym takie cuda jak ryż), na koniec jeszcze dostarcza słodkiej wody dla Adelajdy. Dla australijskiego rolnictwa rzeka Murray to być, albo nie być.
Cud, że cokolwiek dopływa do morza (właściwie nawet nie do morza, ale do przybrzeżnego jeziora Alexandrina, na południe od Adelajdy.
Po drodze do Adelajdy, w tym oto pokazanym na zdjęciach miejscu, do Murray wpływa rzeka Darling (to ta z lewej strony na poniższym zdjęciu).
Ta niepozorna rzeczka ma długość 1472 km, a licząc od najdłuższego dopływu to ponad 2800 km. W dodatku płynie przez teren dla rzeczki wyjątkowo niegościnny, deszcze padają tam rzadko, słońce piecze bez litości i efekt jest taki, że w rzece Darling woda raz jest, a innym razem jej… nie ma.
Obecnie rzeka przechodzi dość dobry okres, wody jest dużo, ale jeszcze 3 lata temu, pod koniec kilkuletniej suszy, rzeka Darling zamieniła się w niewielki strumyczek.
Co nas tam zawiodło? Mieliśmy jechać po prostu do Broken Hill, ale stwierdziłem, że to głupio tak prostą drogą, więc skręciliśmy zaraz za Wentworth w prawo, w drogę do Menindee. Przez ponad 100 km był jeszcze wąziutki, ale asfalt. Jednak zaraz za Pooncarie droga się… skończyła.
Dalej jednak nie było tak źle, droga gruntowa, ale dobrze utwardzona, żadnych pociągów drogowych, w aucie klima. Był czas pooglądać za oknem biegające stadami emu.
Celem tej wyprawy był Kinchega National Park. Park ten to kilka jezior, stworzonych poprzez spiętrzenie wód rzeki… Darling oczywiście.
Poniżej na zdjęciu jezioro Menindee. Te jeziora też nie zawsze wyglądają tak jak poniżej, w okresie suszy wody tam praktycznie nie było. A przecież stąd właśnie ciągnie wodę miasto Broken Hill.
Te sterczące kikuty drzew to też obrazek dla Australii bardzo charakterystyczny. Uważni czytelnicy bloga może pamiętają gdy pokazywałem zbliżone obrazki z całkiem innego miejsca (ale też dopływu rzeki Murray).
Powyższe zdjęcie jest specjalnie dla tych, którzy myślą, że podróż autem przez Australię jest bardzo ekscytująca. Otóż tak to wygląda przez jakieś 90% (bardzo długiej) trasy: wielka pusta.
Czasami trafią się najwyżej jakieś koniki.
* „niemal” – w warunkach australijskich to prawie 100 km
4 odpowiedzi na “W górę rzeki Darling”
Super blog:) Dużo wiadomości o Australii, proszę więcej pisać o outbacku:)
Pozdrawiam, Kasia
Witam,
Mam kilka pytań związanych z Australią .
1. Za kilka dni w Melbourne odbędzie się największy coroczny wyścig konny. Wiem , że z tego powodu pierwszy wtorek listopada jest dniem wolnym od pracy dla Australijczyków. Wyścig ten jest bardzo popularny wydarzeniem w Australii. Ciekawi mnie dlaczego to takie ważne dla Australijczyków, że zrobili z tego święto?
2. Dlaczego w outbacku Aussie strzelają do znaków drogowych?
3. Czy Australijczycy chronią australijską faunę? Czytałam, że nie jedzą mięsa kangurzego, ( jedzą je tylko turyści), ale w outbacku farmerzy strzelają do tych kangurów oraz dingo i wieszają na znakach drogowych lub płotach.
4. Dlaczego w Australii z jednego stanu do drugiego nie wolno wwozić niektórych tropikalnych owoców, tylko trzeba je zjeść lub wyrzucić nim się przekroczy granicę?
5. Wody Australijskie nie mają właściwości zdrowotnych a Bałtyk ma, dlaczego ?
6. Czy Australijczycy obchodzą Halloween?
7. Czy mięso baranie w Australii jest tak okropne jak w Polsce?
8.Czy dużo pozostało w Australii z epoki kolonialnej? Chodzi mi o domy kolonialne. Jak wielu ludzi mieszka jeszcze w takich domach?
9. Czy Queenslandery są tylko w Queenslandzie?
10. Dlaczego Australijczycy wolą budować sobie domy drewniane, które służą im zaledwie kilka lat bo jak przyjdzie cyklon to wszystko zmiecie, zamiast zbudować solidne z kamienia lub cegły, w których byłoby im chłodniej i byłyby trwalsze?
Z góry dziękuję
Ewa
To się nazywa zestaw pytań! Żeby odpowiedzieć na niektóre z nich być może będzie potrzebna osobna notka na blogu. Na gorąco tylko:
6. Halloween. To święto jest obce w Australii, ale mam wrażenie, że jego znaczenie powoli, ale rośnie. Głównie dla dzieci (z powodu cukierków) oraz dla tych, którzy lubią mieć jakąś okazję do imprezowania (Halloween parties). Nie widziałem za to zbyt wielu udekorowanych domów.
Osobiście nie lubię tego święta. Pisałem o tym kiedyś i w sumie zdania nie zmieniłem (http://melbourne.blog.onet.pl/2006/10/31/halloween-czyli-brak-dobrego-smaku/)
1. Temat „Melbourne Cup” też był już u nas poruszany kilka razy (http://antypody.info/blog/2009/11/koniki/). Myślę, że jeszcze do niego kiedyś wrócę, bo rzecz jest osobliwa. Dzień wyścigu jest świętem tylko w Melbourne i okolicach, inne części Australii normalnie pracują, a święto robią sobie na inne okazje. To jest dobry temat na osobny artykuł, który kiedyś na pewno napiszę.
5. Wody Australijskie nie mają właściwości zdrowotnych, a Bałtyk ma, dlaczego?
Jeśli chodzi o zawartość jodu w wodzie morskiej to owszem wody australijskie również go mają. To czy jod unosi się w powietrzu zależy od stanu morza: na spokojnej plaży bez fal kropelki się nie rozpryskują i ich w powietrzu nie ma (czyli np. na St Kilda Beach). Natomiast na plażach oceanicznych jest go dużo, przypuszczam, że np. w Sorrento Ocean Beach jest go więcej niż nad Bałtykiem. To zjawisko działa tylko bardzo blisko plaży, bodajże max. 100m.
Poza tym znaczenie zdrowotne ma to żadne, bo i tak pochłaniamy wystarczająco dużo jodu z solą, która jest jodowana obowiązkowo (zresztą w Australii jest to sól morska).
Zdrowotnych walorów wód morskich upatrywałbym w czym innym. Ja na przykład jak tylko spojrzę na cudowne wybrzeże Oceanu Południowego to jestem od razu zdrowszy. Pozdrawiam.
Ciekawy post, Uważam że podróż przez australijski outback musi być niesamowicie ekscytująca , właśnie przez te kilometry pustej ,prostej, czerwonej drogi. Zazdroszczę tej wycieczki:)