Poniższe zdjęcia zrobiłem podczas naszej drogi powrotnej z Bright do Melbourne. Udało mi się namówić rodzinkę do jazdy nie najkrótszą (nudną) drogą, ale przez Wielką Drogę Alpejską (Great Alpine Road), która wiedzie od Bright w kierunku Gippsland, kończąc się w mieście Bairnsdale. Trasa dłuższa o 150 km, ale jakże ciekawsza.
Droga jest o tyle interesująca, że naprawdę przebija się przez najwyższe partie wiktoriańskich Alp, osiągając w najwyższym punkcie koło Mount Hotham wysokość 1840 m n.p.m.!!! Biorąc pod uwagę, że żadna góra w Wiktorii nie przekracza 2 tys. metrów to jest to wynik imponujący. Przez chwilę myślałem nawet, że to najwyższa wysokość na jaką wjechaliśmy samochodem, ale po zastanowieniu stwierdzam, że sporo wyżej był zarówno południowy brzeg Wielkiego Kanionu Kolorado jak i fenomenalny Glacier Point w Yosemite. Natomiast w samej Australii na zbliżonej wysokości położona jest przełęcz Charlotte Pass w Parku Narodowym Kościuszki.
W chwili gdy piszę te słowa Wielka Droga Alpejska pokryta jest przypuszczalnie śniegiem, a na stokach Mount Hotham szusują narciarze. Gdy jechaliśmy tam pod koniec kwietnia było wprawdzie zimno, ale doskonale wciąż było widać ślady po tegorocznych pożarach lasu, które spustoszyły tę okolicę w styczniu, omijając kurorty narciarskie o włos.
To zdjęcie wygląda troszkę jak złota jesień. Coś się jednak nie zgadza: przecież eukaliptusy nie gubią liści na zimę! Te drzewa są spalone, chociaż nie pytajcie mnie jak to się stało, że liście się nie spaliły, tylko uschły. Dodatkowo widać, że część drzew uchowała się przed ogniem, a część zaczęła już odradzać się po pożarze (to te czarne pnie „owinięte” zieloną pokrywą).
Wielka Droga Alpejska była na długim odcinku zamknięta od stycznia z powodu remontu. Otwarto ją specjalnie na długi weekend, kiedy mogliśmy ją przejechać. Linie na jezdni namalowane na żółto, aby były lepiej widoczne na śniegu.
Jeden z najwyżej położonych odcinków drogi. Kolorowe tyczki mają pomagać w rozpoznaniu położenia przepaści, gdy droga zasypana jest śniegiem.
Kilka zdjęć z punktu widokowego Danny’s Lookout i jedziemy do domu. Zostało raptem 450 km.