U nas zima już na dobre, a ja wracam myślami do jesieni i do słonecznego Bright, które odwiedziliśmy pod koniec kwietnia. W poprzedniej relacji pokazywałem Wam kolory tej pory roku, a dzisiaj krótki kulinarno-festiwalowy spacerek po małym miasteczku o ładnej nazwie.
Zaczynamy w samym centrum Bright, gdzie ulokował się lokalny browar. Browar to oczywiście nie tylko produkcja piwa, ale również restauracja. Jak widzicie na poniższym zdjęciu lokal ma czym kusić spragnionych wędrowców. Piwo warzone na wiktoriańskiej górskiej wodzie smakuje wybornie, a wizytę można uznać za dobrze rozpoczętą.
Nb. Wiecie, że w Australii wolno prowadzić auto po piwku? No, może nie po takiej ilości jak na zdjęciu, ale jedno (w porywach dwa) wolno wypić i jechać. Limit alkoholu we krwi: 0,5 promila.
Bright założone zostało przez, a jakże, poszukiwaczy złota. W latach 50-tych XIX wieku większość okolicznych strumieni była przedmiotem wnikliwego płukania. W 1857 roku doszło nawet w sąsiedniej wiosce Buckland do zamieszek, które my nazwalibyśmy pogromem Chińczyków. Jesteśmy jednak w Australii, a nie w Polsce, więc tutaj mówi się, że to były zamieszki w Buckland (ang. Buckland riot) i w dodatku nikt o nich nawet nie słyszał.
W dużym skrócie brytyjscy kopacze złota pozazdrościli licznym w okolicy Chińczykom tego, że są bardziej pracowici, więcej kruszcu znajdują i w ogóle krzywo im z oczu patrzy. Podlani alkoholem postanowili zrobić z tym porządek i poszli kupą lać żółtków. Zginęły trzy osoby, spalono setki namiotów. Sprawców postawiono przed sądem, który ich uniewinnił. Chińczyków zaś postraszono skutecznie, mało który wrócił potem w tę okolicę.
W Bright, położonym ponad 4 godziny drogi od Melbourne, mieszka na co dzień niecałe 3 tysiące ludzi. W długie weekendy i wakacje pewnie drugie tyle zjawia się tutaj turystów, zwabionych nie tylko kolorami jesieni, ale okolicznymi górami oraz szerokim gamą lokalnych produktów spożywczych, wytwarzanych przez liczne w okolicy farmy.
Kasztany są dobre jesienią. Zuzanna wie to doskonale.
Lokalne dżemy w konkretnych cenach
Nie wiem co to jest, ale ostrzeżenie dość klarowne
To na pewno nie jest ludowy strój australijski. Ale jaki?
Chłopak z gitarą na wioskowym festynie
Wieża zegarowa w centrum Bright to oczywiście pomnik żołnierzy z wielkiej wojny
galeria sztuki
uliczna knajpka
typowe kowbojskie miasteczko z blachy falistej
wszystkie kolory jesieni
niektóre biznesy czekają na zimę
ścieżka spacerowa wzdłuż Ovens River
3 odpowiedzi na “Bright. Część 2: pogromy, trucizny i alkohol.”
O kurcze rzeczywiscie, zapomnialem ze Polska ma promile a nie procenty, no wiedza ulotna jest z alkoholem ;-).
Przemek, zdjecia piekne, piwko pewnie smaczne ale troche przesadziles z tym poziomem alkoholu we krwi, powinno byc 0,05 . Jakby ludziska jezdzili z 0.5 toby tu niezle jatki byly ;-))
Marcin, dobrze podałem. Dałem polską normę, czyli promile. W Australii liczy się w procentach, więc jedno zero więcej. Pozdrawiam.