Oglądając mapę kalifornijskiego wybrzeża można łatwo zauważyć, że na prawie całej jego długości ciągną się pasma górskie. Zazwyczaj góry położone są kilka mil od brzegu Pacyfiku, co pozwala na łatwe zagospodarowanie przestrzeni i budowę miast. W jednym miejscu wybrzeża góry przylegają jednak niemal do oceanu tworząc spektakularne klify i jednocześnie utrudniając ludzkie zakusy do „czynienia ziemi poddaną”.
Misjonarze z Misji Karmel, położonej tuż na północ od tego dzikiego skrawka wybrzeża, nazwali to miejsce „Dziką Krainą na Południu”, co przetrwało do dzisiaj w zangielszczonej wersji jako Big Sur.
Wiele się tutaj nie zmieniło. Tyle tylko, że pobudowano wzdłuż oceanu drogę, która jest uznawana za jedną z najładniejszych dróg świata. Chodzi o Pacific Coast Highway, czasami niepoprawnie nazywaną po polsku „autostradą”*.
Większość turystów poznaje ten rejon tylko od strony Highway 1. My tymczasem postanowiliśmy zatrzymać się na jedną noc w miejscu zwanym Riverside Campground & Cabins. Tutaj poczuliśmy się odmieńcami w drugą stronę: kemping pełen był regularnych urlopowiczów, którzy przyjechali do Big Sur na co najmniej tydzień. Był w sumie koniec czerwca więc trudno się ludziom dziwić. Namioty, rzeczka, wszędzie biegające dzieciaki. Naszej młodzieży oczy się na ten widok od razu zaświeciły i następnego ranka żal nam było stamtąd wyjeżdżać.
Zapraszam na tradycyjnie obrazkowy spacer po Big Sur w Kalifornii.
wąskie pasemko drogi tuż nad oceanem; siłą rzeczy nasuwa się porównanie z australijską Great Ocean Road
mgła jest tam podobno zawsze; czasami znika na chwilę, że w niespodziewanym momencie wrócić
jeszcze inne ujęcie mgły
słynny most Bixby Creek Bridge
kwiatki kalifornijskie
Redwoods, czyli sekwoja wieczniezielona – najwyższe drzewa świata
małe szyszki jak na wielką sekwoję
gałązka sekwoi kiełkuje ze spalonego pnia; skąd my to znamy
młoda choinka
orzeł
jaszczur
wiewiórka
słoń morski
Duża kolonia słoni morskich wyleguje się na plaży w pobliżu miasteczka San Simeon
Pfeiffer Beach
Trudno wprost uwierzyć, ale ta, podobno najładniejsza w Kalifornii, plaża jest ukryta przed turystami. Bardzo trudno na nią trafić, bo nie ma żadnego drogowskazu na Highway 1. Trzeba jechać wolno i uważnie, wiedzieć gdzie i w odpowiednim momencie skręcić w gruntową drogę Sycamore Canyon Road. Warto.
McWay Falls
Wodospad spadający prosto na plażę. Bardzo popularne miejsce, bo blisko od parkingu. W dodatku znaleźliśmy tutaj dość ciekawy australijski akcent. Jeśli któryś z czytelników dostrzeże ten akcent na zdjęciu to niech się pochwali. W nagrodę za pierwszą poprawną odpowiedź wysyłam kartkę pocztową. Konkurs oczywiście tylko dla czytelników spoza Australii.
* * *
* Nazwanie „highway” autostradą to jest błąd językowy. Angielskie „highway” to po polsku „główna droga”. Na autostradę mówi się „freeway” lub „motorway”.
13 odpowiedzi na “Big Sur”
kartka wczoraj dotarła :_)
dzięki za kangura! :_)
@wrzosowe.pole: oj tam od razu chęchy, piękny blue gum… Kartka miała lecieć tylko zagranicę, więc i tak byś nie dostała :).
@Ewa: nigdy nie mów nigdy. Może kiedyś sprzedasz lodówkę i polecisz ;).
@podpierająca: wakacje bardzo się udały, ładny zakątek świata tam macie.
Przemku, nie chce psuc ci wspomnien, ale w Big Sur „najladniejsza plaza” jest oddalona od nastepnej „najladniejszej plazy” o rzut kamieniem, pewnie gdyby wypuscic sie pieszo wzdluz wybrzeza trasa skladalaby sie wylacznie z „najladniejszych plaz”…. :-)).
labardorianinowi spotkania z puma nie zazdroszcze, mozna je spotkac w okolicznosciach szokujacych, nie tylko w miejscach odleglych od cywilizacji, ale np. w okolicach laboratorium Uniwersytetu Berkeley, polozonego w gorkach tuz nad Berkeley (!).
Piekne zdjecia, wakacje chyba sie udaly ?
Wspaniała wyprawa i piękne zdjęcia. Pewnie tam nie dotrę więc fajnie pooglądać u Was 🙂
Tak czułam, że chodzi o te chęchy na pierwszym planie, ale nie odpowiadałam, bo co to za zabawa wysyłać kartkę z jednej dzielnicy do drugiej 😉 choćby nawet w najlepszym mieście do życia na tej planecie…
yeah :_)
adres do wysłania kartki wyślę mailem lub na FB
PS. eukaliptusa rozpoznałem, bo podczas pobytu w Kolumbii tubylcy pokazywali nam drzewa eukaliptusowe, które bardzo chętnie tam rosną
Zwycięzcą konkursu zostaje xmac, tadam! Rzeczywiście, w Kalifornii rozpleniły się australijskie eukaliptusy z gatunku „blue gum”. Najwyraźniej klimat im tam odpowiada.
Na zdjęciu to są te gałęzie zwisające z góry. Xmaca poproszę o kontakt.
eukaliptus?
Jak tam pięknie, zazdroszczę wyprawy 😉
Na ostatnim zdjęciu z Australią kojarzą mi się te krzaczki/ zarośla, ale to raczej nie ten akcent 😉
@Nikttaki: Twoja odpowiedź jest nie dość precyzyjna, ale niech wskazówką dla zgadujących będzie podpowiedź, że jesteś na dobrej drodze. Ciepło.
@lab: niezłe spotkanie, musiało utkwić w pamięci. To jednak ten rodzaj przygód, które lepiej się później wspomina niż wcześniej przeżywa, więc nie jestem pewien czy zazdroszczę :). My nie spotkaliśmy pumy (nie licząc wypchanej w muzeum).
Podczas porannego spaceru na campingu przy Big Sur spotkalem Pume na sciezce. To bylo moje najbardziej szokujace zetkniecie z przyroda jakie kiedykolwiek przezylem.