Aktywnych wulkanów w Australii nie ma. Jednak historię aktywności wulkanicznej ten kraj ma przebogatą, wygasłych wulkanów jest bez liku w każdej części kraju. Część z nieaktywnych wulkanów zostawiła po sobie nawet przepiękne kratery.
Takim miejscem jest rezerwat Tower Hill niedaleko Warrnambool, oczywiście w stanie Wiktoria.
Jadąc tam byliśmy przygotowani na spotkanie z dziką zwierzyną, ale szczerze mówiąc spodziewałem się paru kangurów i mnóstwa ptaszków. I rzeczywiście, były ptaszki:
Czy te emu są naprawdę dzikie? Przyzwyczajone do obecności turystów piknikujących wewnątrz krateru chodzą sobie swobodnie między ludźmi i żebrają o jedzenie.
Emu są wielkości imponującej. Są to drugie największe ptaki na świecie (po strusiu afrykańskim). Potrafią podobno osiągać wysokość do 2 metrów, chociaż te spotkane w Tower Hill miały chyba troszkę mniej. Tym niemniej z łatwością sięgały dziobami na wysokość twarzy dorosłego człowieka, o dziecku nie wspominając. Agresji jednak nie wykazywały żadnej i dawały się odganiać od naszego jedzenia, którego chciały próbować bez zaproszenia.
Na szczęście nie są to tak groźne zwierzęta jak ich queenslandzki kuzyn kazuar, spotkanie z którym jest niebezpieczeństwem śmiertelnym.
Przy okazji możecie obejrzeć jak przygotowane są miejsca piknikowe w australijskich parkach. Publiczne barbecue (czyli „grille”, chociaż nie grillują ale smażą) zasilane są prądem (jak w tym przypadku) albo gazem, zazwyczaj dostępne za darmo (rzadko na monety 20-centowe) i nie zdewastowane. Mówimy ponadto o miejscu dość odległym od miasta (15km do Warrnambool), a bardzo odległym od wielkiego miasta (280km do Melbourne).
kolanka emu zginają się do tyłu
to koala, który cały nasz pobyt przespał na pobliskim eukaliptusie
jeziorko w kraterze powulkanicznym
Tutaj widok z krawędzi dużego krateru, który ma średnicę około 4 km. W środku tego obszaru położony jest cały rezerwat, w którym jest szereg mniejszych kraterów, takich jak widoczne na poprzednich zdjęciach.
Krawędź głównego krateru. Jest to jeden z najmłodszych australijskich wulkanów. Ostatnia erupcja miała miejsce 25 tys. lat temu, czyli w czasach, gdy już zamieszkiwali ten region Aborygeni.
Ciekawostką jest, że park Tower Hill był przez wiele lat zdewastowany, pozbawiony drzew i wykorzystywany rolniczo na pastwiska oraz jako dzikie wysypisko śmieci. Program odbudowy parku rozpoczęto w 1961 roku. M.in. na podstawie powyższego obrazu (wiszącego w punkcie informacji turystycznej) udało się ustalić jakie gatunki drzew rosły w kraterze i w kolejnych latach posadzono w parku około 300 tys. rodzimych australijskich drzew. Zwierzęta takie jak emu i koala zostały sztucznie ponownie sprowadzone do parku.
Rezultat jaki oglądamy dzisiaj jest wyśmienity.
2 odpowiedzi na “W kraterze wulkanu. Tower Hill.”
„od wielkiego miasta” 😉
@Nowak: przyłapałeś mnie 😉