W poprzednim wpisie wymknęło mi się, że „Bay of Islands” położona jest na samym końcu Great Ocean Road. Jakże subiektywne to spojrzenie. Oto przecież Wspaniała Droga Oceaniczna, podobnie jak każdy kij, ma dwa końce. Który z nich jest pierwszy? Niemal 99% turystów zaczyna zwiedzanie od strony Melbourne (ten 1% zostawiam na jadących od strony Adelajdy). Tymczasem drugi początek droga ma w Warrnambool…
Warrnambool leży 260km na zachód od najlepszego (jak wiadomo) z miast i w przeciwieństwie do reszty Wiktorii ma początki nie związane ani z hodowlą owiec, ani ze złotem, ale z wielorybami.
Gatunkiem waleni odwiedzającym chłodne wody Oceanu Południowego (lub Indyjskiego, zależy jak spojrzeć) jest wieloryb biskajski południowy (ang. „southern right whale”). Angielska nazwa jest wyjaśnia dużo więcej niż polska. Wieloryb jest „right”, czyli „właściwy”, ponieważ idealnie nadaje się do połowów: jest przyjacielski, podpływa chętnie do okrętów, przebywa niedaleko brzegu, a zabity wypływa na powierzchnię morza. Nazwę tę nadano pierwotnie wielorybowi z północnego Atlantyku, który kiedyś był nawet naprawdę „biskajski”, ale tak skutecznie na niego polowano, że jest obecnie gatunkiem na krawędzi wymarcia.
Wieloryba biskajskiego południowego spotkał ten sam los (też był „właściwy”) i obecnie jest on również gatunkiem rzadkim. Tym niemniej wciąż zimą do Warrnambool przypływają wieloryby, by tutaj urodzić i odchować młode.
Tymczasem do zimy jeszcze daleko, więc wielorybów wcale nie zobaczyliśmy. Latem Warrnambool przemienia się w kurort wypoczynkowy, a w długi weekend styczniowy swoje zawody na szerokiej Lady Bay Beach mieli tam nippersi z całej Wiktorii. Ponieważ nasze dzieci też biorą udział w tej zabawie, więc i my zawitaliśmy w te piękne okolice.
Tradycyjnie zapraszam na fotograficzny reportaż z Warrnambool.
nippersi szykują się do ataku na fale
Australijskie dzieci są świetnie oswojone z falami oceanu.
Przy okazji ciekawostka: o ile na ulicach miast Australii widać pełny przekrój imigrantów z wszystkich krajów świata i wszystkie kolory skóry tak tutaj, na zawodach nippersów mamy 100% białą Australię. Nie zauważyłem ani jednego dziecka z rysami azjatyckimi, hinduskimi czy afrykańskimi.
Widok na plażę ze wzgórza. Na środkowym planie widać kemping.
Logan Beach z platformą do obserwacji wielorybów. Latem wielorybów brak, więc i platforma pusta.
Na pobliskim wzgórzu przycupnęło coś co można by nazwać starówką: Flagstaff Hill. Miasteczko wielorybników z XIX w. ogrodzono i pobiera się opłaty za wstęp (szczegóły tutaj). Naprawdę jednak warto wstąpić, cena nie jest wygórowana ($39 za rodzinę), a całość utrzymana nienagannie, razem z wolontariuszami w strojach z epoki i oryginalnym wystrojem wnętrz. Do tego miasteczko położone jest bardzo malowniczo z oceanem w tle.
Jedna z dwóch latarni morskich (drugą widać w prawym dolnym rogu zdjęcia). Jedna z nich świeciła na niebiesko, a druga na czerwono, co miało okrętom ułatwiać nawigację.
Flagstaff Hill
Na koniec armata.
Uważni czytelnicy naszego bloga powinni doskonale znać odpowiedź na pytanie:
na kogo naszykowano tę armatę?
Pierwsza osoba, która prawidłowo odpowie dostanie od nas kartkę pocztową z kangurem. Konkurs obejmuje tylko czytelników spoza Australii!
8 odpowiedzi na “Warrnambool”
U nas sezon od października do marca, a więc lato. Meduzy straszyć straszą, dzieciaki wybiegają z krzykiem z wody a takie co bardziej leniwe zostają poparzone.
My nie możemy narzekać, jak dotąd udało nam się ich uniknąć. Nasza córcia bardzo to lubi, zresztą 2h to dla niej za mało i resztę energii zawsze traci na basenie.
Siemanko, dla Was ten post już pewnie stary, ale dla mnie jary 🙂 ciekawie piszesz
NIPPERS GÓRĄ!!! Nasza córcia też w Nippersach, dopiero zaczyna ale i tak mamy dużo zabawy z tymi zajęciami.
Pozdrawiam z Yeppoon
Kiedy wy macie sezon? Chyba zima, bo latem meduzy strasza? U nas nowy sezon dopiero sie zaczal.
Maszt jak maszt. Flagi na szczycie wzgórza Brytyjczycy wznosili z upodobaniem w każdym mieście, aby zaznaczyć swoje panowanie. Zauważ, że flaga na maszcie jest brytyjska, a nie australijska, to po prostu zabytek i część tego historycznego miasteczka.
Australijczycy też chętnie swoje flagi eksponują, np. nad mostem West Gate w Melbourne powiewają ogromne flagi Wiktorii i Australii przez cały czas, nie tylko na święta państwowe.
Ach, spóźniłem się, kartki nie będzie 🙁
„Starówka” Flagstaff Hill przypomina mi budynki z westernów, w sumie i tu i tam budowali Brytyjczycy.
„Maszt” na przedostatnim zdjęciu to jakiś pomnik? Bo pod nim to chyba stacja meteo.
„moja-ameryka” wygrała, to armata na Ruskich
@Warsiawiak: dotarłeś może do Tower Hill koło Warrnambool?
Na Ruskich:)
dobrze pamietam:)
Pozdrawiam slonecznie.
I słusznie te armaty przygotowane. Wiem na kogo ale kartki dostaję od teściów wiec szansa dla innych :D.
Śliczne miasteczko aż szkoda, że przelatując tamtą okolicą nie wiedziałem, że warto wstąpić.