Dzisiaj w czasie spaceru, w czasie lunchu nad rzeką spotkałam znajomego z pracy. Nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie fakt, że łapał ryby. Woda tylko trochę mętna w Yarze , także połów się nie udał. Nietypowy sposób spędzania przerwy lunchowej.
Kategorie
9 odpowiedzi na “Przerwa w pracy i ….”
@agaryt: Ostatnie zdanie to najlepszy komplement jaki przeczytałem od bardzo dawna. Dzięki!
Konradzie , znaczy orginalny Konradzie 🙂 Skoro piszesz ze nie fantazjujesz to nie pisz ze w UK malo kto wedkuje … Nie widzialem zadnego innego kraju w europie gdzie byloby tylu wedkarzy … Nie jest tu problemem zobaczyc ludzi z kijami … 20 metrow od autostrady przy malej kaluzy 5 na 6 metrow (chociazby nitka polnocna M1 tuz za Nottingham) . Gdy obiecalem mojemu synkowi ze Go zabiore na lapanie krabow ciezko nam bylo znalesc dogodne miejsce w Whitby bo wszystko bylo zajete przez wedkarzy lub innych amatorow krabow .Wedkarzy w GB jest mnostwo i na prawde chodza lowic . Inna sprawa ze nie zabieraja ryb tylko je caluja ale to inna sprawa .Z racji zawodu jezdze po GB codziennie i to co wlasnie mnie uderylo to ilosc wedkarzy . Natomiast jesli piszesz o sklepach … sprecyzuj bo sprawa jest bardzo prosta .Ryb w sklepach jest tyle ile potrzebuje klient czyli zwykle prawo podaz/popyt takich ludzi ktorzy chca miec wiekszy wybor ryb jest duuzo mniej niz amatorow piwa wiec wynik w ilosci na polkach poszczegolnych produktow jest do przewidzenia . I dalej : jesli na prawde chces kupic dobra rybe to znajdzeisz miejsce . My z zona chodzimy na specjalny market rybny i uwierz mi wybor jest na prawde duuuzy . podejrzewam ze nie taki jak w Oz ale w porownaniu z Polska … nie ma co mowic .
A gdy chcemy cos na pawde extra idziemy do chinczykow gdzie zywego towaru prosto z oceanu na prawde nie brakuje … Inna sprawa ceny … 🙁
Sorki ze sie rozpisalem 🙂 Pozdr dla Moniki i Przemka 🙂 i dzieki za miejsce w necie gdzie mozna sie troche zrelaksowac 🙂
Konrad, to jest wpis Moniki, a nie mój.
To nie do konca moj styl pisania, tylko nie udolnie podrobiony. Jestem realista a nie fantasta. Przemo uchodzi za takiego co mu sie powiodlo w Oz od samego poczatku i dobrze zarabia, na tyle jestem realista ze sam bym sie pytal dlaczego ktos od Przema z pracy, czyli dobrze zarabiajacy informatyk mialby lapac rybe na lunch? albo gdzie by pojedyncza rybe sprzedal i komu? na marketach to sie sprzedaje ryby w duzych ilosciach i to lowione sieciami a nie wedka.
Druga polowa wpisu daje jasno znac ze autor nie ma pojecia o UK, bo mimo ze to wyspa to jest tutaj bardzo malo ryb w sklepach, i malo kto wedkuje. Mimo ze cenie sobie zycie w UK to nie koloryzuje go, moge wytknac wady, nie bede udawac ze ich nie ma w przeciwienstwie do fanow Australii, ktorzy o wadach Australii nigdy nie wspomna i udaja ze ich nie ma, i nigdy nie bede fantazjowal ze wyciagam tu jakies sporej wielkosci ryby, nigdy nie napisze ze ja tu cos mam czego naprawde nie mam.
Jakiegos fana Australii widac bardzo boli, ze osmielilem sie opuscic ten „najlepszy” do zycia kraj i glosno o tym mowic, i krytykowac co tam emigrant moze doswiadczyc, boli, ze gdzies indzies w bogatym kraju mozna sobie prace znalezc, zycie ulozyc nie doswiadczajac takich absurdow jak w Australii na etapie szukania pracy. I taki fan Australii teraz podszywa sie pod moje imie, piszac jakies bzdury, nie mogac zniesc ze on musial przechodzic przez rozne idiotyzmy w Australii a gdzies indziej tego nie ma. Widzialem kilka razy jak „grdyki chodzily” takim co im mowilem w Melbourne i Sydney ze w Europie da sie prace znalezc bez takich glupot jak to ma miejsce w Australii, nie mogli tego zniesc, ze oni w „najlepszym” kraju musieli a obecnie Polacy w EU tego nie musza.
Faktycznie, pierwszy komentarz nie jest od Konrada, ale napisany w takim konradowskim stylu, że wcale nie wydal mi się podejrzany na początku. Gratulacje dla autora.
Nie wiem kto publikuje pod moim imieniem piszac powyzsze bzdury, to ja jestem konrad242 znany z melbournepl i nie jestem autorem powyzszego wpisu o wedkowaniu, ktos probuje mnie dyskredytowac, sam nie wedkuje ale uwazam ze Australia jest niezlym miejscem do wedkowania moze poza rzeka Yarra ale wedkowanie morskie moze przyniesc niezle okazy. Do Tamizy mam cos ze 100 mil.
Konrad, a może ty kabaret otworzysz 🙂 super się uśmiałam
Lowi ryby bo nie stac go na lunch, jak cos wyciagnie to bedzie pewnie jakas mala zdechla szprotka, zreszta czego mozna sie spodziewac po takiej smierdzacej, zatrutej rzece. Takich wedkarzy bedzie coraz wiecej bo bezrobocie rosnie, ludzi nie stac na jedzenie. Potem ktos wpadnie na pomysl sprzedac taka toksyczna rybe markecie, zeby zarobic na skreta, bedzie epidemia…czarno to widze. Coraz gorzej tam sie dzieje, ale Spocit , Pando, Lab i reszta i tak beda wypisywac jaka to cudowna ta Australia.
U mnie w UK tez ludzie chodza na ryby. Podjezdzaja same eleganckie CUV nad rzeke. Bylem tydzien temu. Tylko zarzucilem wedke, 14 kilo losos, potem 12 kg pstrag. Swiezotke, pachnace, zdrowe, mimo ze z Tamizy w centrum miasta. Ale pocalowalem je w nos na szczescie i wypuscilem, wszyscy wypuszczaja, wsiadaja potem do CUV i jada do restauracji dokonczyc lunch. Wybor kuchni z sea foodem z calego swiata mamy tu wspanialy i tanioocha…
Rzeczywiście zaskakujące zajęcie w czasie lunchu 😀