Tego dnia Melbourne się podniecało koniami, a my jak przykładni „wogs” olaliśmy Melbourne Cup i pojechaliśmy sobie w plener. Plener nie byle jaki, bo Kinglake National Park. Kiedyś pisałem o nim gdy wyglądał jeszcze tak, ale potem mieliśmy Czarną Sobotę i mało po niej zostało zarówno z parku jak i z miasteczka.
spalony macedoński kościół prawosławny w Kinglake
Niedługo miną 2 lata od wielkiego pożaru. W Kinglake praca wre, miasteczko się nie poddało, widać bardzo wiele nowych budynków. Czy okażą się odporne na ogień tym razem? Nie wyglądały na takie. Pewnie przekonamy się a kolejne 20 lat czy wyciągnięto wnioski z Czarnej Soboty. Pożary są bowiem w Australii zjawiskiem sezonowym i jest jasne jak Słońce, że za jakiś czas las zapali się ponownie…
W tym roku pogoda sprzyja wegetacji. Las odradza się bardzo szybko, tak wygląda szlak turystyczny w parku narodowym:
Wąska ścieżka ginie wśród bujnej roślinności. Wszystkie australijskie drzewa wypuściły po pożarze nasiona, które teraz po deszczowej zimie mają wręcz idealne warunki wegetacji. Rośnie niemal dżungla, a z pewnością gęsty wiktoriański busz.
Również stare drzewa nie poddają się ogniowi i wcale nie umierają. Gdy w Polsce ogień przejdzie przez las, nawet jeśli tylko liźnie lekko po pniach to trzeba cały drzewostan wycinać. Tutaj nic podobnego. Lata przystosowania zrobiły swoje i wiekowe eukaliptusy wyglądają tak:
Na szczęście wróciło też życie zwierzęce. Tutaj wombat zostawił nawet wyraźne ślady 😉 :
2 odpowiedzi na “Nowe życie w Kinglake”
[…] Pożarów buszu w Australii się nie gasi, ogień jest zbyt intensywny. Strażacy próbują pożar kontrolować tak, aby nie przeniósł się dalej i nie zagroził ludziom.Pożar może być wygaszony przez deszcz, albo musi się dopalić.Las regeneruje się bardzo szybko, pokazywałem to już kiedyś. […]
Po prostu cos niesamowitego.Australia jest przepiekna.Pozdrowienia