Rejs do Manly znajduje się blisko szczytu każdej listy „musisz zrobić w Sydney”, o ile nie na samym szczycie tej listy. Jeśli ktoś miałby tylko 1 dzień na Sydney i zapytałby co tego dnia robić to opowiedziałbym: popłyń do Manly, bo na tej trasie zobaczysz dużą część cudownej zatoki Port Jackson, nad którą położone jest Sydney.
Zatokę nazwał imieniem jakiegoś zapomnianego urzędnika imperium brytyjskiego oczywiście niezmordowany James Cook w roku 1770. Jednak Cook nie docenił zatoki i jako najlepsze miejsce na przyszłą kolonię wskazał niedaleką Botany Bay. Dopiero Arthur Phillip, pierwszy gubernator Nowej Południowej Walii, naprawił błąd Cooka całe 18 lat później.
Dzisiaj zarówno Port Jackson jak i Botany Bay leżą na terenie Sydney…
Na zdjęciu przystań Circular Quay. Przystań położona jest w ścisłym centrum miasta, tuż obok Opery i ze świetnym widokiem na Most Portowy. Tuż obok przystani znajduje się stacja kolejki miejskiej, dojechać więc tutaj nietrudno.
Takie oto promy kursują po zatoce.
Miejsce na promie warto zająć jak najwcześniej, bo prom potrafi być zatłoczony i o dobre miejsce „z widokiem” może być ciężko.
Fort Denison
To jedno z pierwszych miejsc, obok których przepływa prom w drodze do Manly.
Popularna nazwa tej wyspy to „Pinchgut”, co możnaby chyba przetłumaczyć jako „ściśnięte flaki”. Trudno mi jednoznacznie ustalić, czy nazwa ta pochodzi od zwyczaju przetrzymywania tam więźniów o chlebie i wodzie, czy to zwyczajny termin żeglarski oznaczający zwężenie zatoki.
Pewne jest jednak, że na tej niewielkiej wysepce w pierwszych latach istnienia kolonii karnej postawiono… szubienicę. Delikwent wieszany nie był zbyt szybko zdejmowany i dyndał sobie długo. Pełnił w ten sposób rolę łamacza morale przybywających do Sydney kolejnych skazańców. Wszystkie okręty cumujące w Sydney musiały bowiem przepływać obok wysepki z szubienicą, a więźniowie świetnie widząc wisielca z pokładu statku nie robili sobie wielkich nadziei na los jaki czeka ich w tym więzieniu.
Sam fort widoczny na zdjęciu pochodzi z późniejszych czasów wojny krymskiej, kiedy australijskie kolonie zbroiły się w obawie przed inwazją… Rosjan.
„Sydney Showboat”, pływająca restauracja, na tle Mostu Portowego.
Po chwili wypływamy na szersze wody zatoki ze wspaniałą panoramą miasta.
Żagle
…więcej żagli
…jeszcze więcej żagli. I motorówka. Różne rodzaje wodnych atrakcji są tu dostępne dla chcących wydać pieniądze.
Domy nad zatoką. Jak widać nie tylko pierwszy rząd budynków jest „waterfront”.
wysepka
Jeszcze trochę żagli…
…i przypływamy po ok. 20 minutach do Manly. Po prawej stronie na zdjęciu widać wyjście z Port Jackson na szeroki Pacyfik (czyli na Morze Tasmana). O tym co nas czeka w Manly w następnej notce.