Kategorie
Melbourne Życie w Australii

Po czym rozpoznać melburnianina?

Australijczycy (przynajmniej ci z Melbourne) względnie przyjaźnie odnoszą się do imigrantów. Nie mają specjalnie innego wyjścia, bo pewnie z połowa mieszkańców Melbourne urodziła się poza Australią i jakoś z tym trzeba żyć…

Bardzo często jednak na początku znajomości, w czasie rozmowy, między pytaniami o to jak ci się tutaj podoba (musi się podobać, inna odpowiedź to potwarz) i dlaczego wolisz Melbourne od np. Sydney, pada lakoniczne pytanie:

– Drużynę futbolową już sobie adoptowałeś?

Bardzo łatwo jest zlekceważyć to pytanie (jak mi się to wielokrotnie zdarzyło) odpowiadając, że dziwny to jakiś sport ten tutejszy futbol i znacznie chętniej obejrzałbyś piłkę nożną na dobrym poziomie, ale nie masz siły wstawać o 4 rano na mecze Europejskiej Ligi Mistrzów…

Tymczasem to zadane niby mimochodem pytanie jest absolutnie kluczowe. Odpowiedź na nie dokładnie określa w jakim stadium adaptacji się znajdujesz. Każda inna niż wymienienie jednej z 10 wiktoriańskich drużyn to postawienie się w pozycji tymczasowego mieszkańca, nie czującego „klimatu”.

Pół biedy kiedy jesteś turystą. Turystów lubimy, przyjechali podziwiać najlepsze z miast i zostawić tu trochę kasy.

Jeśli jednak jesteś imigrantem z nieanglojęzycznej części Europy to diagnoza jest szybka, prosta i stawiająca w odpowiednim miejscu systemu klasowego: WOG. Dobrze jest więc, jeśli chce się pomieszkać tutaj dłużej, przygarnąć do serca którąś z drużyn footy.

Futbol australijski, sport unikalny na skalę światową, to w Melbourne niemal religia. Setki tysięcy ludzi oglądają co tydzień mecze na żywo na dwóch ogromnych stadionach, a jeszcze więcej zasiada przed plazmami i innymi LEDami. Footy jest popularne również w Adelajdzie i Perth, chociaż w mniejszym znacznie stopniu niż w Melbourne. W Sydney i Brisbane rolę footy przejmuje rugby, ale tamtejszy afekt nie przyjmuje oznak aż takiej histerii jak ta, która dotyczy footy w Melbourne.
Melbournianie, których los rzucił z dala od najlepszego z miast potrafią trzymać maskotki swojej drużyny w charakterze głównych dekoracji swojego domu…

Kogo by tu wybrać

W naszym przypadku katalizatorem tego przebiegającego z oporami procesu adaptacji są dzieci.

Dzieci na MCG, Melbourne

dzieci grające mini-mecz na murawie MCG (w przerwie meczu AFL)

W szkole każdy jakiejś drużynie kibicuje. Ewa, pod przemożnym wpływem swojej pani nauczycielki, opowiadającej w każdy poniedziałek przebieg ostatniej kolejki AFL, stała się zagorzałą kibicką Jastrzębi z Hawthorn, znanych tutaj jako Mighty Hawks. Bardziej wyrafinowany sposób wyboru swojej drużyny miał Tomek. Najpierw chciał kibicować Tygrysom z Richmond (bo lubi tygrysy), ale zraził się do nich mocno gdy straszliwie przegrali oglądany przez nas kiedyś na MCG mecz z Jastrzębiami właśnie. Przejrzał więc listę drużyn i spodobały mu się Zachodnie Buldogi (Western Bulldogs), chyba dlatego, że nazwa groźnie brzmi :).

Monika postanowiła udawać, że kibicuje drużynie najbliższej swojej pracy i nie wiedząc, że to obciach wybrała Sroki z Collingwood.
Ja na podobnych zasadach postanowiłem brać stronę Świętych z St Kildy.

Mecz footy na MCG
ligowy mecz footy na MCG, widownia: 72 000

Starcie

Wielkie starcie mieliśmy w sobotę. Oto w półfinale rozgrywek AFL spotkali się Święci z St Kildy z Buldogami. Po dość wyrównanej 1-szej połowie meczu, kiedy to nie znając lokalnych hymnów drużyn śpiewaliśmy im polskie odpowiedniki („Kto dogoni psa” dla Bulldogs i „Święty święty uśmiechnięty” dla St Kildy) Święci spuścili straszny łomot Psom, co Tomek przeżył strasznie i jest do dzisiaj bardzo zawiedziony.
Postanowił solennie, że w finale gdzie „moi” Święci spotkają się z „monikowymi” Srokami kibicować Srokom, aby pobiły tę wredną St Kildę.
W sobotę bowiem Wielki Finał Footy, a w piątek parada w City. Potem pół roku spokoju od footy.
Będzie się działo.

Wasz melbournianin.

Kibic footy
typowa kibicka Hawks

23 odpowiedzi na “Po czym rozpoznać melburnianina?”

Jak powszechnie wiadomo w australii mamy bardzo wyrozumialych pracodawcow, ktorzy parocnikowi nie odmowia dnia wolnego jak trzeba, w przeciwienstwie do polskich, bardzo szanuja pracownika i jego potrzeby, i caly swiat nam zazdrosci ze mamy takich dorbrych pracodacow a moj pracowawca z okazji wielkiego finalu footy to wydal juz po raz drugi takowy komunikat:

AFL WEEKEND

Dear Installers,

A reminder that this weekend is AFL Grand Final

For those of you who are rostered to work I would like to remind you that Saturday and Sunday are business as usual the call centre will be staffed to normal levels and as such you are required to work.

…..(nazwa pracodawcy chwilowo jeszcze zastrzezona)will be enforcing no show penalties for any absence on Saturday as it is not fair on the majority of installers who are then expected to do additional work to cover the jobs.

Thankyou to you all for your continued support

Notice END

Co za szczescie byc w tej Australii i miec takie mozliwosci dowiedzenia sie o narodowych sportach jak i obejrzec je z bliska.

Masz zaległości Konrad. Po co ci matematyka jak najprostszej wiedzy o najbliższym otoczeniu ci brakuje?

Konrad: Do połowy Sroki prowadzą 25 punktami. W drugiej połowie jednak Święci strzelają dużego gola co 4 minuty i małego co 4. Za to Sroki dużego co 6 minut, a małego co 3 minuty. Pytanie: jaki będzie wynik na koniec meczu???

To nie jest moja teoria ale wiekszosci fanow Melbourne, i to Ozich miejscowych, ale dziekuje za zyczenia optymizmu bo juz countdown started i optymizm rosnie.

Kondziu, skarbie, ja jestem „perfectly fit in”. Mieszkam w fajnym miejscu- plaze, fajna pogoda, zero korkow, praca dla wszystkich chetnych…. Mieszkam tu nie bo „musze”ale z wlasnego wyboru. Jak skonczymy ten etap, wracamy do Melbourne.
Pisze tylko jako dowod, ze Twoja teoria ” Po co ja mam jechac gdzies dalej jak Melbourne jest i tak najlepsze na swiecie?” jest o kant d.. potluc.
Wiecej optymizmu zycze.

Te opowiadanie ostatnich meczow footy to na lekcji wychowania fizycznego jest czy np. na matematyce?

Konrad, uważasz że zainteresowanie sportem przekłada się na gorszą edukację? Uzasadnij proszę jakoś tę tezę, bo ja jestem zdania wręcz przeciwnego.

cytat:
„W szkole każdy jakiejś drużynie kibicuje. Ewa, pod przemożnym wpływem swojej pani nauczycielki, opowiadającej w każdy poniedziałek przebieg ostatniej kolejki AFL,…”

To juz wiem skad tu tyle glabow po szkolach wychodzi co jedyne na czym sie znaja to footy. Moze by sie nauczyciele wzieli za edukacje dzieci i porzadnie np. matematyki nauczyli.

@Magda

To sie wynies do najlepszego miasta na swiecie z miejsca gdzie jestes teraz. Przywiazana tam jestes w niewoli? Albo zastosuj sie do jakze popularnej australijskiej zasady „Fit it or f**k off”

Owen, piszesz po polsku nie tylko lepiej niż większość Polaków mieszkających zagranicą (którzy kaleczą język bez litości), ale nawet lepiej niż duża część Polaków z Polski. Zaimponowałeś mi tym.
Co do rugby to mnie nie przekonałeś, ten sport wydaje mi się jeszcze dziwniejszy niż AFL.
Zresztą footy daje się polubić, dzisiejszy finał obejrzałem z przyjemnością. Ja jestem wprawdzie wychowany na jedynym prawdziwym futbolu (tutaj zwanym „soccer”), ale doceniam grę gdzie cały czas na boisku coś się dzieje, a sędzia ma minimalny wpływ na końcowy wynik.

Zaczałem uczyć się j. polskiego w 2005 roku majac 22 lata. Wkurzał mnie bardzo ten język przez pierwszy rok czy dwa, aż w końcu wszystko mi się poukładało w głowie i zaczęło mieć sens.

Pochodzac z Brisbane, mogę jednoznacznie stwierdzić że, AFL jest porabany a raczej ogladałem Rugby League jako dziecko i grałem w Rugby Union jako nastolatek. Niemniej, ignorowanie AFL w Melbourne rowna się ze społeczna śmiercia.

Owen, może ja jestem „melting-snow/mud wog”?
Mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie: jak długo uczyłeś się j. polskiego? I kiedy zacząłeś?

Nie, ty nie jesteś wogiem. Prawdziwi wogi pochodza z Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Grecji, Libanu, Turcji a ewentualnie Chorwacji i innych bałkańskich krajów. W najgorszym wypadku jesteś snow wog, ale to zazwyczaj określenie dla Skandynawów. Nie wiadomo co pomyśleć o Polakach w Australii, coś przybliżonego do Rosjan, coś tam Hitler kiedyś ich napadł. Nie trzeba zbytnio zastanwaiać się nad nimi skoro nieźle potrafia wtapiać się w tło.

Co do hazardu, pewnie już poznałeś two-up, chyba wszystko się zrodziło z tej gry z czasu więźniów i jakoś utknęło w kulturze wtedy nieodwracalnie.

z cyklu „po czym poznac kibica Collingwood?”- po tym, ze pozwala palic papierosy swojej dwunastoletniej corce w obecnosci jej dzieci 😉

Konrad, zobacz jakie to zycie pokrecone: ja mieszkam prawie 3,5 tys km od Melbourne i uwazam, ze Melbourne jest „najlepsze na swiecie”. A ty mieszkasz w Melbourne i psioczysz od lat. Moze sie zamienimy?????

Mozna tez poznac po wmawianiu sobie, ze Melbourne jest najlepsze na swiecie –
zazwyczaj ma to forme ” Po co ja mam jechac gdzies dalej jak Melbourne jest i tak najlepsze na swiecie?” i efekt taki, ze nie ruszy sie taki za rogatki Melbourne bo wmawia sobie ze tylkodo rogatek jest najlepiej.

To nie jest pol roku spokoju od footy ….. to jest pol roku krokieta … to ja wole footy.
GO SAINTS!!

O kiedy Swieci maszeruja, o kiedy Swieci maszeruja,
o jakbym chcial byc z St Kilda, kiedy Swieci maszeruja!!

Oczywiście, że nie footy jest przyczyną hazardu:) A problemy mają to do siebie, że są zwykle dużo głębsze. Jasne, jasne – podobnie to sobie w głowie układam.

Wiem, z książek, że hazard może być bardziej uzależniający i niebezpieczny w skutkach niż alkohol. I faktycznie w Polsce niekórych martwi przyzwolenie na picie. W Australii pewnie podobnie może martwić przyzwolenie na hazard. Czy stopień kulturowej akceptacji jakiegoś zachowania wpływa na jego wzrost? Pewnie tak, bo muzułmanie i żydzi problemu alkoholizmu nie mają w zasadzie w ogóle. Chociaż nie znaczy oczywiście, że każdy Polak skończy jak luj.

Ciekawą sprawą jest jednak np że australijski rząd z jednej strony na hazardzie sporo zarabia, z drugiej strony sporo wydaje na kampanie antyhazardowe. I tak biznes się kręci;)

Czy footy powoduje wzrost hazardu? Rownie dobrze mozna powiedziec, ze np. piwo w Polsce powoduje alkoholizm.
Hazard jest częścią tożsamości tego kraju, wrósł w podświadomość Ozika mocniej niż kangur. Tutaj nic nie odbywa się bez hazardu, obstawia się nie tylko mecze footy, ale przede wszystkim konie, a nawet zwycięzców wyborów. W szkołach prowadzone są w ramach zbiórek loterie fantowe, które też stanowią czysty hazard. Tą chorobą zarażone są polskie kluby, zespoły ludowe, osiedlowe kluby emeryta prowadzą loterie jako najlepszą rozrywkę. Nawet w kościołach jest to obecne.

Choć oczywiście centrum problemu stanowią kluby z „pokie machines”.

Nie, to nie footy jest przyczyną hazardu, problem jest daleko głębszy.

Czytałam w niedzielnym The Age, że footy przynosi rocznie zysk $1,6mld z tego większa część pochodzi z hazardu. Dlatego w pewnych środowiskach na footy patrzy się troszkę bardziej krytycznie. Chodzi mi tu np o awangardę artystyczną, ale też np neurologów i psychologów, którzy widzą w footy przede wszystkim urazy mózgu i problem hazardu.

Co do Wogów i Melbourne, widziałam fajny filmik ostatnio:

Dodaj komentarz: