Kto się zna na australijskiej polityce? Na świecie prawie nikt się tym nie interesuje, a jeśli się zainteresuje to może się np. dowiedzieć, że w tym kraju koalicja jest opozycją (to nie żart!) i sam ten fakt wystarczy żeby odpuścić sobie dalsze rozgrzebywanie tematu.
Co gorsza wcale nie lepiej jest w samej Australii. Oto mamy mieć 21 sierpnia wybory federalne i główni kandydaci na stołek premiera wymyślili sobie zrobić telewizyjną debatę w niedzielny wieczór. Przytomnie zrobiono jednak wstępny sondaż, w którym okazało się, że połowa Ozich pomimo zimy ma lepszy pomysł na niedzielę niż oglądanie polityków w telewizji. Druga połowa, która jednak spojrzy na ekrany to wybierze akurat oglądanie finałowego odcinka programu MasterChef na Channel 10, a nie debaty. Rezultat będzie taki, że Mahomet przyjdzie jednak do góry i debata przesunięta została na nieco gorszy czas antenowy, ale za to przed MasterChef’em…
Można się śmiać, ale decyzję jakąś trzeba podjąć, bo głosowanie jest tu obowiązkowe, a absencja karana mandatem $20. Jak sobie z tym radzą Australijczycy? Większość głosujących w Australii postępuje wg jednego z dwóch utartych schematów:
1. Tradycyjni wyborcy – głosowanie na konkretną partię dziedziczy się tutaj niczym domy na dobrym lub gorszym przedmieściu. Potomkowie irlandzkich robotników z Altony głosują zawsze na Labor, a „śmietanka towarzyska” z Tooraka obstawia w ciemno Liberals.
2. Głosowanie na osobowość – wystarczy spojrzeć na ekran i od razu widać, że np. premier Howard osobowość miał, a obecny lider Liberałów Tony Abbott jej rzekomo nie ma. Taka jest przynajmniej powszechna opinia powtarzana przez media, bo ja sam nic z tego nie rozumiem. Większość wyborców niezdecydowanych (tzw. swingers) kieruje się właśnie tego typu ocenami, co wróży większe szanse posiadającej rzekomo „osobowość” Julii Gillard (Labor).
Przyjrzyjmy się jeszcze krótko największym partiom politycznym antypodów:
– Partia Pracy (Labor Party). Obecnie rządząca zarówno w Canberze jak i we wszystkich (z wyjątkiem Perth) stolicach stanowych. Partia socjalistyczna, której kuźnią kadr są związki zawodowe. Popierana tradycyjnie w robotniczych dzielnicach największych miast, rzadko zdobywa mandat poza metropoliami. Jak każda partia lewicowa, Labor Party ma skłonność do rozpychania wydatków budżetowych, powiększania długu publicznego oraz podatków, a co za tym idzie zwiększania stóp procentowych (przy czym sama partia nie zauważa tej zależności). Podejście lewicy do spraw ekologii jest oparte na sporej dawce hipokryzji: popierają to co im akurat wygodne. Przywódcą jest obecna premier(ka) Australii Julia Gillard.
– Partia Liberalna (Liberal Party). Straciła władzę w 2007 roku po 11 latach premierowania Johna Howarda. Zostawiła po sobie sporą nadwyżkę budżetową i jedną z najlepiej prosperujących w świecie zachodnim gospodarek. Podpadli wyborcom wprowadzeniem liberalizacji prawa pracy (od której teraz się odżegnują). Obecnie partia ta sprawuje władzę na poziomie stanowym tylko w Australii Zachodniej. Partia liberalna w ujęciu klasycznym, czyli konserwatywna w sprawach społecznych i liberalna gospodarczo. Jest mniej więcej odpowiednikiem brytyjskich Torysów i amerykańskich Republikanów.
– Partia Narodowa (National Party). W zwyczajowej koalicji z Partią Liberalną. Na tę partię głosują głównie mieszkańcy małych miasteczek regionalnej Australii, gdzie zdobywa ona zawsze kilkanaście mandatów mimo ogólnie słabego wyniku w skali kraju (zwykle ok. 5%). Koalicja Liberals/Nationals jest obecnie w opozycji, stąd wspomniany na wstępie notki paradoks…
Te dwie (czy trzy – zależy jak liczyć) partie w obowiązującym w Australii wariancie systemu westminsterskiego (z okręgami jednomandatowymi – opisywałem go kiedyś) sprawują praktycznie duopol władzy, przechodzącej z rąk do rąk co kilka kadencji. Ich orientacja na prawo, czy lewo jest w wielu przypadkach bardzo wątpliwa (np. Labor wielokrotnie prywatyzowali państwowe firmy), obie partie mieszczą się blisko centrum, chcąc zagarnąć jak najwięcej wahających się wyborców „środka” („swingers”).
Istotną siłą mogącą w przyszłości zachwiać tym systemem są:
– Zieloni. Skrajnie lewicowa partia akcentująca głównie problemy ekologiczne, główne zagrożenie dla ludzkości widząca w zmianach klimatycznych. Zieloni postulują zamykanie elektrowni węglowych, nie zgadzają się na wykorzystanie energetyki jądrowej, sprzeciwiają się wycinaniu pierwotnych lasów (w tym tworzeniu przecinek w lesie i wypalaniu prewencyjnemu). Program ekonomiczny Zielonych jest silnie lewicowy i proponuje zwiększanie podatków, rozrost sfery budżetowej i np. państwową regulację płac (co ich w moich oczach z miejsca dyskwalifikuje jako niebezpiecznych dla otoczenia). Zielonym sondaże dają ok. 12% poparcia (głównie w centrach największych miast), co może wciąż nie dać im nawet jednego posła w Izbie Reprezentantów. Za to w preferencjach Zieloni popierają Partię Pracy, z czego praktyczny wniosek jest taki, że de facto głosowanie na Zielonych to poparcie dla Labor Party.
W przyszłości dalszy wzrost poparcia dla Zielonych może stać się, moim zdaniem, zagrożeniem nie dla Liberałów, ale dla samej Partii Pracy, której stołki poselskie mogą być potencjalnie przejęte przez Zielonych.
Oprócz wymienionych istnieje cały szereg innych partii, mających jednak obecnie marginalne znaczenie (np. partia „Family First” – „Najpierw Rodzina” – której lider przyznał się jakiś czas temu oficjalnie do „ociężałości umysłowej” vel „learning difficulties„; ciekawe jak to wpłynie na wynik wyborczy partii).
Kto wygra wybory? Najbardziej wiarygodne są moim zdaniem notowania u bukmacherów. Ci zaś obstawiają zwycięstwo Labor, więc obawiam się, że czekają Australię kolejne trudne lata psucia państwa przez lewicę.
27 odpowiedzi na “Zawiłości australijskiej polityki”
W Australii są tylko dwie siły polityczne. Lewica i skrajna lewica. 🙂 A tak dla przypomnienia Przemku, to właśnie za kadencji tej partii co to ” Zostawiła po sobie sporą nadwyżkę budżetową i jedną z najlepiej prosperujących w świecie zachodnim gospodarek” mieliśmy całą serię kilkunastu podwyżek stóp procentowych 😛
Shemanka: moze zamiast praw latynosow w Ameryce czy ksiazkowych, encyklopedycznych definicji przyblizysz czytelnikom udzial niebialych obywateli Australii w zyciu publicznym, Np. w parlamencie, telewizji, wsrod aktorow, piosenkarzy, wysokiej rangi wojskowych itp.
pozdrawiam
Boję się coś napisać, bo zaraz mi wrzucisz kolejną serię komentarzy, której już nie zdołam przebrnąć…
Ale jeszcze napiszę: zielony to niedojrzały czerwony ;).
Pozdrawiam i obiecuję się już nie zapędzać w dyskusje za bardzo! W końcu mam swojego bloga na głoszenie swoich opini i poglądów.
Pozdrawiam Ciebie, Monikę i dzieciaki!
A i jeszcze jestem za bardziej humanitarną hodowlą zwierząt, a nie w małych klatkach, ciasnych boksach i własnym łajnie.
Wiesz co – wpakowałam się w dyskusję, która nie ma sensu.
Na polityce znam się średnio, na historii jeszcze mniej, ale na naukach społecznych, rasizmie i historii pewnych zjawisk kulturowo społeczno psychologicznych troszkę się znam. Też bliska mi jest perspektywa zachodnia, bo mąż zachodniak, bo sama nie jestem osobą przywiązaną do tradycyjnych wartości, mimo, że pochodzę z tradycyjnej rodziny. Od dawna też podróżuję, czytam na ten temat, zwłaszcza pod kątem zjawisk społeczno-kulturowych.
Jestem zielona, bo jestem za prawami gejów, prawami mniejszości, karierami zawodowymi kobiet, pomaganiem finansowym upośledzonych, psychicznym i innym, którzy sobie z tych czy innych powodów w społeczeństwie nie radzą. Za chronieniem planety, bo wszyscy się industrializują z Chinami, Indiami i Brazylią na czele ale nikt nie myśli o konsekwencjach tej mega industrlializacji. Jestem za alternatywnymi źródłami energii i żeby ktoś w końcu zaczął produkować energię inaczej niż z węgła i ropy. Jestem za świeckim państwem oddzielonym od kościoła, ograniczeniem konsumpcji, pomocą krajom biedniejszym, imigracją, antykoncepcją, aborcją, pomaganiem samotnym matkom, podatkowym faworyzowaniu kobiet itd. I przede wszystkim nie wierzę, że świat jest sprawiedliwy i że każdy dostaje to na co zasługuje i dlatego uważam, że demokratyczne Państwo powinno ingerować, pomagać i wyrównywać niesprawiedliwości społeczne.
To są zielone poglądy – w moim mniemaniu najrozsądniejsze.
White Australian (also known as Caucasian Australian) is an umbrella term used to describe certain ethnic groups in Australia. It may be used to describe people in Australia having ancestry from British and Northern European origins, but may also be used to identify other Caucasian ethnic groups subjective to opinion.
„Subjective to opinion” znaczy, że w zależności od opini dla niektórych Australijczyków określenie White Australian może odnosić się tylko i wyłącznie do Brytyjczyków i ludzi z Północnej Europy. W Australii Polacy to Europa Wschodnia, mimo, że w Polsce myślimy o sobie „Europa Centralna”.
Także chcesz czy nie dla niektórych jesteś „polish wog” lub „snow wog” – bynajniej nie „biały”, nawet jeśli masz blond włoski 🙂
Powyższy cytat z Wikipedii też. Więc się nie zdziw jak kiedyś za plecami ktoś nazwie Cię wogiem Przemku.
Australian English
In Australia, 'wog’ was once used as a slang term for illnesses such as colds, the flu or malaria. This usage has been in existence since at least the early 1940s. It is recorded in the 1941 Popular Dictionary of Australian Slang by S. J. Baker as meaning a germ or parasite.[3]
Another use of the term, which dates from 1909, was to describe insects and grubs, particularly if they were hunting insects or regarded as being unpleasant in some way.[3]
[edit]Ethnic slur
Today 'wog’ is most commonly used as an ethnic slur, and this has largely superseded the other slang meanings. As in British English 'wog’ refers to dark-skinned people, but whereas in Britain it was applied to African-Caribbean and South Asian immigrants from the 1960s onwards, in Australia, which had few migrants from these regions, it was instead applied to Post World War II European migrants from Southern Europe/Southeastern Europe. Unlike most other western countries, the definition of 'white’ in a racial sense in Australia is much more restricted (see white Australian).
Dla Ciebie latynosi są biali, dla WIĘKSZOŚCI Amerykanów są kolorowi. Dla niektórych Amerykanów nawet Włosi nie są biali. W Australii na Włochów i Greków mówi się wogs, nawet na Polaków mówi się Eastern Europeans Wogs!
Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że jak jakaś grupa społeczna doświadczyła napiętnowana/doświadczyła ze względu na swoją rasę/narodowość to powinna nie chcieć robić to samo komuś innemu.
Dlatego mnie to dziwi. Bo kto jak kto ale Maksynanie rasizu doświadczyli i nadal doświadczają.
Rasizm JEST PRAWICOWY (skrajno prawicowy) w powszechnym rozumieniu w demokratyczny świecie, czy Ci się to podoba czy nie. Możesz się nie zgadzać z Wikipedią, możesz się nie zgadzać z Encykopedią – Twój wybór, Twoje ryzyko.
Widocznie KKK nie jest antyimigracyjny tylko zwyczajnie rasistowski. Latynosi ściśle biorąc są biali przecież. Nie widzę w tym nic dziwnego, są konsekwentni w swojej ideologii.
Rasizm jako taki nie jest prawicowy, ani lewicowy. Polityka antyimigracyjna również. Wystarczy spojrzeć na ostatnie występy Labor, gdzie p. Gillard wyraźnie opowiedziała się za zmniejszeniem imigracji. Rząd Labor imigrację traktuje podobnie jak ekologię: popiera to co akurat ma przynieść poparcie społeczne.
W ogóle politycy to z reguły dobrzy uczniowie Machiawela. W dodatku z dwojga złego wolę takich machiawelicznych z Labor niż ideologicznych oszołomów z Greens.
Dobra dam przykład z innej beczki, żebyś sobie nie myślał, że Ciebie miałam na myśli, bo nie miałam. Bo skąd w ogóle mogę wiedzieć jakie masz poglądy. Zresztą jestem osobą, której dysonanse poznawcze nie dziwią, ani inne poglądy nie przeszkadzają. Ale wracając do tego co miałam na myśli pisząc, że nowi emigranci są skrajnie prawicowi i mnie to dziwi.
Przykład z innej beczki. W Stanach do tej pory funkcjonuje ku klux klan, bo USA w przeciwieństwie do Europy dopuszcza maksymalną wolność słowa i jeśli jesteś rasistą to masz prawo do publicznego wyrażenia swoich poglądów bez względu na to jak bardzo są dziwne. W Europie demonstracje Faszystowskie i Rasistowskie są zakazane.
No i w obecnej swojej formie ku klux klan dopuszcza członkowsko Meksykanów, ale nie czarnych. I zgadnij co. Pełno Meksykanów zapisuje się do ku klux klanu.
Zaliczanie nazistów do „skrajnej prawicy” to nie jest „powszechne pojęcia” tylko bzdura na resorach nawet jeśli Wikipedia to pisze, a twoi znajomi „zachodniacy” potwierdzają. Kwestia doboru lektur i znajomych.
Rozumiem jednak, że masz antyrasistowskie zacięcie i w ten sposób je artykułujesz.
Nie wiem tylko kogo miałaś na myśli pisząc, że „świeży emigranci mają skrajnie prawicowe poglądy”.
Przemku!
Na może i Hitler miał socjalizm w nazwie, może i nam Polakom lewica kojarzy się tylko z czerwonymi ale zachodniakom tak się nie kojarzy. Wierz mi.
No to może Przemku nie masz skrajnie prawicowych poglądów w powszechnym znaczeniu tego słowa. Może masz bardziej prawicowo liberalne. Nie wiem. Wiem, że ja bym uważała z etykietką „skrajnie prawicowy”, bo możesz kogoś przestraszyć 🙂
Albo z Angielskiej Wikipedi o tzw. „far right” lub „radical right”.
„The terms far right and radical right have been used by different people in conflicting ways.[20] The term far right is most often used to describe nationalist, religious extremist and reactionary groups as well as fascism and Nazism.[21][22][23][24] The BBC has called politician Pim Fortuyn’s politics (Fortuynism) far right because of his policies on immigration and Muslims.[25] The term far right has been used by some, such as National Public Radio, to describe the rule of Augusto Pinochet in Chile.[26][27] Left-wing publication New Left Review called Ronald Reagan’s policies „radical right”.[28] The US Department of Homeland Security defines right-wing extremism as hate groups who target racial, ethnic or religious minorities and may be dedicated to a single issue, such as opposition to abortion or immigration.[29]”
Wydaje mi się dosyć spójne z tym co napisałam, więc niemam, że moje „błyskotliwe pojęcie” nie pochodzi jednak z “Komsomolskiej Prawdy”, ale z wiedzy raczej powszechnej.
Ja o sam o sobie myślę, że mam poglądy, które można opisać jako „skrajnie prawicowe”. Przy tym jestem zwolennikiem imigracji, nie jestem rasistą i uważam, że należy sobie pomagać. Jak to nazwać? Dysonans poznawczy?
Podana przez ciebie definicja z Wikipedii do skrajnej prawicy zalicza faszystów co jest wierutną bzdurą. Niemiecka partia faszystowska miała we fladze kolor czerwony, w nazwie słowo „socjalizm”, który zresztą realizowała w praktyce.
Ok pozwolę zobie zacytować Wikipedię:
„Prawica – zwyczajowe określenie sił politycznych, które charakteryzuje szacunek dla tradycji, autorytetów, religii, istniejącej hierarchii społecznej oraz wstrzemięźliwość przy dokonywaniu zmian w systemie społeczno-gospodarczym i politycznym. Poglądy prawicowe są przeciwstawiane lewicowym.
Do prawicy zalicza się: środowiska o poglądach konserwatywnych, konserwatywno-liberalnych (reprezentujące najczęściej liberalizm gospodarczy – a nie społeczny), chrześcijańsko-demokratycznych, monarchistycznych i narodowych (nacjonalistycznych). W szerszym znaczeniu do prawicy zalicza się również środowiska skrajnie prawicowe (o poglądach np. faszystowskich, rasistowskich, szowinistycznych) oraz środowiska centroprawicowe (które bywają również zaliczane do centrum sceny politycznej). Ideologia prawicowa odwołuje się niekiedy do przed politycznych zasad porządku „wyższego””
I obawiam się, że takie właśnie wartości stoją za skrajno prawicowymi poglądądami – „świat jest sprawiedliwy, każdy dostaje to na co sobie zapracuje/zasługuje”. Oświeć mnie Przemku jeżeli jestem w błędzie.
Napisałam „skrajna prawica”
Shemanka: Twoje błyskotliwe pojęcie o prawicy pochodzi z „Komsomolskiej Prawdy”?
MLC: Ja to WIEM, że koalicja jest w opozycji. Tyle tylko, że taki układ jest dość cudaczny, w większości demokracji świata koalicje zawiera się celem utworzenia rządu. Odrobinę przypomina to układ z Niemiec: CDU/CSU.
Ale w Australii koalicja JEST w opozycji – http://en.wikipedia.org/wiki/Coalition_%28Australia%29
O sorry – na pewno jestem zielona!
Chciałam napisać, że chyba jestem zielona 🙂
Mój mąż Australijczyk mówi, że albo jesteś lewicowy albo prawicowy, albo hołdujesz jednym wartościom albo drugim i nie ma środka.
W psychologii mówi się o takim wymiarze osobowości jak otwartość versus tradycjonalizm. Ogólnie niewiele osób jest bardzo otwarta lub bardzo tradycyjna, większość jest po środku. To samo z lewicą i prawicą.
Mnie jednak dziwi, kiedy świeży emigranci mają skrajnie prawicowe poglądy, czyli chcieliby zamknąć granice przed innymi immigrantami, są rasistowscy i uważają, że każdy w życiu dostaje to na co zasługuje (tudzież zapracuje).
http://video.nytimes.com/video/2007/04/10/magazine/1194817107532/the-power-of-green.html
no tak większość Ozzich woli MasterChefa, ale mnie się to podoba bo przynajmniej nie ma tu takiej paranoi na punkcie polityki jak w Polsce…a co do Julii Gillard to ludzie chyba tutaj nie przepadają za nią…jedna znajoma mówiła mi,że osobowość to ona może i ma…osobowość zimnej suki bo nie okazuje emocji…Zainteresowanie polityką ogranicza się do powierzchownej oceny wyglądu, gestykulacji i mimiki twarzy…i to jest właściwie główne kryterium wyboru…ale debatę odbębnią:D żeby nie było:D pozdrowienia z Altony:)
Wiekszosc Ozich, ktorych znam glosowala na Labor nie z zachwytu nad programem , ale „for a change”.No to maja zmiany.A raczej maMY, niestety.
Obawiam sie, ze sprytna decyzja o zamianie lidera przyniesie efekty.Wiekszosc sie nie zorientuje, ze to ciagle ten sam Kevin, tylko rudy.
Pozdrowienia z Cairns
(Wreszcie zrobilo sie troche chlodniej, zima sobie o nas przypomniala.Mozna zalozyc dlugie spodnie w ciagu dnia.Sukces)
A ktora partia obnizy podatki, poznosi licencje, polikwiduje radary przydrozne, parkometry, stworzy wiecej parkingow, ulepszy transport publiczny, jakies rozwiazania dla polepszenia sytuacji malego i sredniego biznesu?