Mianem „Sunshine Coast” określa się część wybrzeża Queensland położoną ok. 100km na północ od Brisbane (patrz mapka w poprzedniej notce). Obecnie cały rejon stanowi jedną jednostkę samorządową, ale w praktyce składa się z całego szeregu nadmorskich miasteczek-kurortów, nie posiadając tak wyraźnej „stolicy” jaką np. dla Gold Coast jest Surfers Paradise.
Trzy najważniejsze miasta Sunshine Coast to patrząc od południa: Caloundra, Maroochydore oraz Noosa Heads.
Porównując ze Złotym Wybrzeżem, Sunshine Coast wydało mi się mniej zatłoczone imprezującą młodzieżą, a bardziej rodzinami z małymi dziećmi. Miasteczka są też znacznie bardziej „kameralne”, zabudowane dość gęsto hotelami i apartamentami, ale nie osiągającymi tak monstrualnych rozmiarów jak w Gold Coast. Szczególnie ładnie prezentuje się Noosa Heads. Poniżej kilka migawek z naszego krótkiego pobytu na Słonecznym Wybrzeżu Queensland.
plaża Mudjimba, piękna, długa i niezatłoczona
Byliśmy na Słonecznym Wybrzeżu na przełomie marca i kwietnia. Temperatury codziennie dochodziły do 28-30 st.C., zaś nocą spadały do ok. 20 st. Padało również codziennie, ale zazwyczaj krótko i niezbyt intensywnie, zostawiając resztę dla na spokojne zwiedzanie okolicy.
Maroochydore widziane z plaży Mudjimba
to samo miejsce nocą
Noosa Heads National Park
Noosa Heads, Tea Tree Bay
barwy jesieni w Noosa Heads
jesienny kwiatek
dom u stóp Glasshouse Mouintains, w tle Mount Tibrogargan
Mount Coonowrin, Glasshouse Mountains
Góry Glasshouse pierwszy wypatrzył z pokładu Endeavour kapitan James Cook w 1770 r. To on nadał im nazwę „Szklanych Domów”. Nie wiadomo co dokładnie przypominały mu kształtem te góry, ale nazwa utrzymała się do dziś.
Caloundra
Caloundra, basen przy plaży
Woda w basenie, o dziwo, zimniejsza niż w morzu
plaża Mooloolaba
Wszystkie nadmorskie plaże w Sunshine Coast mają wysokie fale, kapitalne do surfowania, prawie każdy „pływak” zaopatrzony jest w deskę do bodysurfingu. Woda o tej porze roku ma wciąż ok. 24 st., co w Melbourne pozostaje w strefie marzeń nawet latem. Na plażach oceanicznych trzeba jednak uważać na, wspominane już przeze mnie, prądy rozrywające (rip currents), zabierające wodę z powrotem w głąb morza. Żółto-czerwone flagi widoczne na wielu moich zdjęciach nie są ustawione przypadkowo, ale właśnie na odcinku niezagrożonym przez „rips”. Dla bezpieczeństa warto trzymać się między flagami.
Mooloolaba
plaża Mooloolaba, widok na Alexandra Headland
Mooloolaba, rezydencje nad Mooloolah River, bardzo blisko oceanu
Naprawdę nienajgorsze miejsce do życia…
Z Sunshine Coast żegnaliśmy się w Wielki Piątek. Był to początek długiego weekendu (tak się tu traktuje Wielkanoc) i autostrada łącząca wybrzeże z Brisbane była jednym wielkim parkingiem. Na szczęście korek był w przeciwnym kierunku niż nasz…
4 odpowiedzi na “Sunshine Coast”
świetny blog!!!! mam nadzieję że niedługo uda mi się tam zachaczyc :p świetne miejsce na wychowanie dzieci! poptostu raj !
Pete, wcale dużo nie podróżuję. W każdym razie mniej niżbym czasami chciał. Wrażenie może wynikać z tego, że z każdej „wyprawy” wyciskam co najmniej kilka notek. Jednak ja sam łatwo wskazałbym nawet w Australii osoby, które podróżują więcej i też o tym piszą.
W Australii osoba zatrudniona na umowę o pracę ma 20 dni urlopu w roku. Jest to strasznie mało jak się chce jeszcze co jakiś czas odwiedzić Ojczyznę. My staramy się wycisnąć z urlopu ile się da. I tak na Boże Narodzenie z 3 dni urlopu udało się zrobić wyjazd na 9 dni (Kangaroo Island). Teraz na Wielkanoc wziąłem 8 dni urlopu, a nie było nas w domu przez 16 dni. Poza tym mamy jeszcze kilka długich weekendów, a przecież nawet 2 dniowe weekendy daje się dobrze wykorzystać.
Jak czytam twojego bloga to widze ze duzo podrozujesz > ile wlasciwie urlopu ma sie w AUS ze mozesz tak sobie jezdzic na wycieczki?
„Naprawdę nienajgorsze miejsce do życia…”-amen. Piękne zdjęcia jak z raju… P. S. Fajnie, że blog „ożył” 🙂