Drugiego dnia na Wyspie Kangura po chłodnej nocy (10 st.C) przywitało nas słońce. Słoneczna pogoda i idealne temperatury 25-28 st. utrzymały się już do końca naszego pobytu. Tego dnia postanowiliśmy podbić pobliski park narodowy Flinders Chase.
Flinders Chase National Park obejmuje duży obszar lądu w zachodniej części Wyspy Kangura. Jest najchętniej odwiedzanym rejonem wyspy, bo w tym właśnie parku znajdują się główne atrakcje: skały Admiral’s Arch i Remarkable Rocks. My zostawiliśmy te hity na koniec dnia i pojechaliśmy najpierw rzadziej uczęszczaną drogą gruntową West Bay Road.
Uwaga: przed wjazdem do parku mija się budynek Centrum Informacyjnego, gdzie należy zakupić bilety wstępu do parku. Koszt biletu rodzinnego: 23 dolary.
Snake Lagoon (Wężowa Laguna)
Uroczo nazwana trasa wiedzie wzdłuż rzeczki Rocky River, w której rzekomo przy odrobinie szczęścia można spotkać dziobaka. Dziobaki służą raczej jako wabik reklamowy, bo nie jest łatwo to zwierzątko dostrzec w naturze. Szczególnie jest to trudne w samo południe, nie mieliśmy więc większych złudzeń co do spotkania z dziobakiem.
To drzewko już prezentowałem parokrotnie: kwitnące po pożarze grass tree.
Okazy spotykane na Wyspie Kangura należą do najbardziej okazałych jakie widzieliśmy
Jeśli ktoś myśli, że najbardziej znienawidzonymi zwierzętami Australii są węże to się myli. Naszym zdaniem palmę pierwszeństwa dzierżą muchy, bo w przeciwieństwie do węży lgną do człowieka. Rzadko są jednak umieszczane na zdjęciach, co niniejszym postanowiłem zmienić ;).
miejscowy smok (dragon)
Ten miał ledwie kilka cm długości, ale widzieliśmy też przechodzącą przez drogę jaszczurkę ponad metrowej długości. Niestety nie uwieczniłem tamtej na zdjęciu.
Snake Lagoon
uwaga na fale Oceanu Południowego
wodospadzik niedaleko ujścia Rocky River
morskie glony na skałach podczas odpływu
Snake Lagoon
Po spacerze koło Wężowej Laguny wybraliśmy się 20 km garbatą drogą do zatoki West Bay. Tutaj spotkał nas mały zawód, bo nie było żadnego ujścia rzeczki, a plaża obmywana była tylko wysokimi falami oceanicznymi. Z kąpieli więc nici, zjedliśmy tylko lanczyk, cyknąłem fotkę (bo miejsce malownicze) i w drogę. Najlepsza była sama droga.
Typowy przykład drogi gruntowej „z tarką”, opisywanej w poprzedniej notce. Jechać trzeba co najmniej 80 km/h, inaczej dostaje się trzęsawki. Te stojące pionowo badyle to właśnie „grass tree” (nb. podobno tę roślinkę nazywano powszechnie „blackboy”, ale nazwa została uznana za „obraźliwą”)
Latarnia morska przy Cape du Couedic
Nazwy francuskie wymieszane są w Południowej Australii z angielskimi. Zawdzięczamy to francuskiemu podróżnikowi z epoki napeleońskiej: Baudinowi, który odkrywał okolicę w tym samym czasie co Mateusz Flinders.
Tuż obok latarni żyje spora kolonia fok nowozelandzkich.
Po bliższym przyjrzeniu się tym zwierzakom w internecie muszę niestety stwierdzić, że nie są to wcale foki, ale uchatki.
Admiral’s Arch
znów ładnie widać kotiki nowozelandzkie
największą atrakcją dla dzieci był fakt, że jedna z uchatek robiła siku
punkt widokowy na Casuarina Islets, Cape du Couedic
Na tych trudno dostępnych wysepkach żyje podobno kilkanaście tysięcy uchatek
Remarkable Rocks
Największa atrakcja Wyspy Kangura i najczęściej fotografowany obiekt w Południowej Australii.
Skały są pochodzenia wulkanicznego i wyglądają naprawę nieziemsko. Smaczku dodaje brak barierki oddzielającej skały od śliskiego zjazdu do oceanu. Jeden nieuważny krok i jedziesz… po raz ostatni.
jedna ze skał Remarkable Rocks
walabia dama
Powiedzielibyśmy: kangur! W Australii małe kangurowate nazywane są walabiami (wallaby). Tego osobnika sfotografowałem na naszym kempingu niedaleko namiotu. Po zmroku przychodziło ich całe mnóstwo i żerowały szukając pożywienia nawet pod naszymi nogami. Jeszcze więcej ginie ich niestety pod kołami samochodów.
Jeszcze ostatnie stadko papug Galah przelatuje nad głowami i dzień idzie spać.
W odpowiedzi na “Wyspa Kangura (2). Flinders Chase National Park.”
Coś pięknego!