Kategorie
Życie w Australii

Po koniach tygrysy

Australia chyba uparła się żeby mi uświadomić jak daleko jestem jeszcze psychicznie od tego kraju. Skończyło się końskie szaleństwo, a przybyło kolejne, tygrysie. W zasadzie chodzi o jednego tygrysa, nazywa się Tiger Woods i specjalizuje się we wbijaniu piłek do dołka, czyli po prostu w golfie.

W zasadzie ten sport mi się podoba, zasady są proste, trawka jest zielona (recycled water in use…), w dodatku zbytnio zmęczyć się nie trzeba, gra się w eleganckiej koszulce polo i w spodniach na kancik.

To wszystko wiem jedynie z telewizji oraz z przypadkowych obserwacjji, bo jakoś jeszcze mi się nie zdarzyło w golfa samemu zagrać. A byłoby gdzie, bo w Melbourne pola golfowe zajmują sporą część miasta i zawsze widać na nich jakichś graczy z wózkami i kijkami.

Dzisiaj jednak pola golfowe (oprócz jednego) muszą świecić pustkami, bo wszyscy pasjonaci pojechali oglądać samego Tygrysa (Tigera) Woodsa i zakorkowali większość ulic w pobliżu pola Kingston Heath. Tiger przyleciał bowiem na zawody do Melbourne, przyćmiewając swoją osobą nawet Britney Spears, która zjechała na koncert do Melbourne z dziećmi oraz byłym mężem (sic!).

Tiger przyleciał prywatnym samolotem z Szanghaju i zatrzymał się w najlepszym apartamencie w kompleksie Crown Casino. Ja wprawdzie nie rozumiem jak jeden  normalny człowiek może potrzebować więcej niż jedną sypialnię i jedną łazienkę, ale Tigera z pewnością na takie rzeczy stać. Za pojawienie się na trawnikach w Melbourne zainkasuje bowiem 3 miliony dolarów! Wow!

Ostatnio ksiądz w Burwood usiłował w kazaniu obliczyć ile to pieniędzy jest wystarczająco. Podobno najlepszą odpowiedź dał któryś Rockefeller: wystarczająco dużo pieniędzy to jest „tylko trochę więcej”. Jeszcze trochę więcej i na pewno mi starczy.

Zresztą Tiger Woods z pewnością wielkim golfistą jest i odpowiednia kasa mu się należy. Można by tylko zadać pytanie dlaczego akurat z kieszeni podatnika, ale to już osobna kwestia. Poza tym w Melbourne tradycja dopłacania do wielkich imprez jest dość „bogata”, żeby wymienić choćby przynoszące miliony dolarów strat zawody Formuły 1.

Sam Tiger zapytany o przyjazd do Melbourne powiedział, że zrobił to żeby móc zagrać na wspaniałym polu golfowym z cudownymi łachami piasku. To jak? Nie dla tych 3 milionów tylko dla piasku przy dołkach? Czyżby pieniądze podatnika w błoto wyrzucono? Niech żyje hipokryzja.

13 odpowiedzi na “Po koniach tygrysy”

@Magda: ta heca robiona z kochanek Tigera w USA i Australii dowodzi tylko tego, że oba te kraje są dużo bardziej purytańskie niż Europa. Wątpię żeby w Europie ktoś się tym przejął. Najwyżej dostałby powinszowania od premierów Włoch i Rosji (że o byłym prezydencie Izraela nie wspomnę), którzy sami w tych sprawach mają „imponujące” osiągnięcia.

Przemo, Ty chyba jakas klatwe na Tygrysa rzuciles. Od wyjazdu z Mel swiat sie mu zawalil. Zona go kijem golfowym zlala, kochanki wyskakuja jak grzyby po deczczu, sponsorzy zaczeli sie wycofywac a teraz jeszcze ta afera z tesciowa.
Klatwa jak nic

Konrad,
Chodzi mi wciąż o Eastlink. Jak się z Monash Fwy jadąc od miasta skręci w Eastlink i jedzie na Frankston to ta atrapa jest po prawej stronie. To z pewnością jest część „dekoracji” autostrady, płacona przez kierowców, bo przecież autostrada jest płatna.

A gdzie to dokladnie stoi? Monash Fwy troche km ma i nie wiem ktore skrzyzowanie mas zna mysli. Ale jak to nie za pieniadze podatnikow wystawione tylko prywatne to czepiac sie nie mozna

Konrad,
Kawałek za skrzyżowaniem z Monash Fwy stoi wielka atrapa hotelu, w której nocą palą się nawet światła w oknach. Jak to pierwszy raz widziałem to myślałem, że mam halucynacje.

Przejedz sie Przemo po Eastlink, w okolicach Ferntree Gully Rd sa takie „ozdoby”: jedna to wielki szkaradny ptak cos dziobiacy, ptak kilkumetrowy; druga to jakies baloniki ale tez kilumetrowe, i trzecia cos co wyglada ni to rury ni to beczki, ot na jakie „ozdoby” ida pieniadze podatnika w Melbourne. Moze wzdluz Eastink jest wiecej podobnych „ozdob” bo calej trasy jeszcze nie zrobilem to nie wiem.

Przemo,

O tym że sponsor pokrywa tylko połowę nie słyszałem. Ale bym się nie zdziwił. Oczywiście jeśli druga połowa idzie z kasy stanowej to rząd się tym chwalić nie będzie.

Filip,

Rządy jak najbardziej są zdolne i skłonne do ładowania milionów w błoto. Niestety.

Filip,
Swoich prywatnych pieniędzy nikt by nie ładował. Ale z pieniędzmi publicznymi można zrobić wszystko. Był nawet taki facet (Keynes), który twierdził, że im mniej sensownie je się wyda tym lepiej. Dostał za to nagrodę Nobla. Ja nie żartuję, tak właśnie było. Większość socjalistów (w tym premier Wiktorii, Brumby) do dziś uważa tę teorię za słuszną.

nikt by nie ładował milionów w coś co w ogólnym rozrachynku wychodzi na minus … f1 zwraca się na bank poprzez kasę jaką widzowie zostawiają w mieście/kraju 🙂

Maciej, podobno sponsorzy pokryli raptem połowę ze stawki Woodsa. Resztę podatnik. To wyszło w przybliżeniu 33c na wiktoriańską głowę, więc jakoś przeżyjemy. Poza tym być może rzeczywiście się to zwróci z nawiązką chociażby z powodu zwiększonego ruchu tyrystycznego z innych stanów. Niech mają, dam te swoje 33 centy (na całą rodzinkę po już ponad dolar) na chwałę wiktoriańskiego przemysłu turystycznego.

Po pierwsze jestem pewny że Tiger nie płaci za hotel tylko sponsor pokrywa.

Po drugie wydawało mi się że czytałem że te 3 miliony dla niego to od prywatnej firmy JBWere czy coś takiego, czyli tym razem chociaż nie z kieszenie podatnika (na szczęście).

Po trzecie, zgadza się że drogi są zakorkowane w cholerę. Właśnie trasa która zajmuje mi 10minut teraz zajęła ponad pół godziny 🙁

Leave a Reply to PrzemekCancel reply