Czytamy ostatnio dzieciom przed snem świetną książkę, już na naszym blogu kiedyś cytowaną. Jeden z fragmentów tak nas „oczarował”, że postanowiłem zacytować. Posłuchajcie…
– Co to jest busz? – zaciekawił się Tomek.
– Jest to swoisty rodzaj lasu, bardzo charakterystyczny dla Australii. Nie ma on nic wspólnego z lasami całej kuli ziemskiej. Wśród wysokich drzew rośnie niezmierne bogactwo wiecznie zielonych, małych drzewek i krzewów. Do buszu przylegają zazwyczaj obszary pokryte skrubem, który, jak już wiesz, stanowią skarłowaciałe eukaliptusy i akacje. Ciszę panującą w buszu przerywa jedynie krzyk papug lub szelest pełzających gadów.
– Taki las na pewno nie będzie mi się podobał – orzekł Tomek.
– Nie bądź tego zbyt pewny. Zwłaszcza noce są tam pełne niezwykłego czaru. Niektórzy ludzie z własnej woli spędzają w buszu większą cześć swego życia. Zwiemy ich tutaj buszmanami. Znajdziesz wśród nich zawiedzionych w swych nadziejach poszukiwaczy złota oraz ludzi, którzy co pewien czas wyjeżdżają z miast w poszukiwaniu przygód na łonie natury.
– Czym oni znów tak zachwycają się w tym lesie? – zapytał Tomek.
– Nie jest to łatwe do wytłumaczenia. Początkowo trudno przyzwyczaić się do buszu. Przerażają w nim niezmierzone przestrzenie, brak ludzi, trudności i niebezpieczeństwa życia na pustkowiu. Po pewnym jednak czasie ten właśnie bezkresny gąszcz zaczyna przyciągać człowieka do tego stopnia, że trudno mu żyć bez niego i pragnie stale w nim przebywać. Jest to jakby zew buszu.
– Wydaje mi się to bardzo dziwne – powątpiewająco odezwał się Tomek.
– Już pierwotni mieszkańcy Australii ulegali czarowi buszu. W związku z tym powstała wśród nich pewna legenda. Otóż według podań krajowców, w obłokach żyje czarodziejka, która niekiedy przybywa na ziemię, niesiona na liściach przez powiew wiatru. Czarodziejka ta nad obszarami, buszu zwołuje naradę duchów. W tym czasie, snując niewidzialną nić, przywiązuje nią do siebie coraz więcej ludzi. Gdy człowiek omotany przędziwem opuści busz, odczuwa nieukojoną tęsknotę, dopóki doń nie powróci. Musisz uważać Tomku, aby i ciebie nie spotkała podobna przygoda. Nie chciałbyś już wtedy opuścić Australii.
Alfred Szklarski, „Tomek w krainie kangurów”
busz koło Hepburn Springs, Wiktoria, Australia
busz niedaleko Cape Schanck, Wiktoria
9 odpowiedzi na “Czarodziejka w buszu”
Szklarski pisal w gadzinowkach jakies glupawe opowiadania dla doroslych. Pewnie robil to, by zarobic pare groszy i przezyc. Komuchy go za to capneli, a fakt, ze urodzil sie w Chicago na pewno mu przed sadem nie pomogl.
Co do Szymborskiej – podobna sprawa. Byl taki parszywy czas, kiedy kazdy pisal peany o partii i Stalinie. Nie wylaczalac Tuwima i Brzechwy.
Jestem jak najdalszy od oceniania kogokolwiek z nich.
Biszop. Masz oczywiście rację.
Jednak historia jest okrutna i piszą ją zawsze zwycięzcy. Szklarski jest teraz kolaborantem, chociaż pisał w tych gadzinówkach o d… Maryni, a taka Szymborska jest gwiazdą z Noblem, chociaż pisała całkiem „na temat”. Na lepszego konia postawiła, zwycięskiego bym powiedział.
Nie chce sie czepiac, ani robic za (tfu!) Macierewicza (tfu!), ale pan Alfred Szklarski, w ktorego ksiazkach podobnie jak Wy zaczytywalem sie w dziecinstwie, mial bardzo brzydki epizod w swoim zyciorysie.
Otoz podczas okupacji publikowal opowiadania w gadzinowych, kolaboracyjnych pismach m.in. nieslawnym „Nowym Kurierze Warszawskim”, co wedlug owczesnych zasad stanowilo akt zdrady.
Po wojnie odsiedzial 4 lata w wiezieniu za kolaboracje z Niemcami…
A ja chodzilam z wnukiem Pana Szklarskiego – Tomkiem do klasy. To wlasnie przygody Tomka sprawily, ze podroze staly sie moim zyciem. Ostatnio bylam na grobie Pana Alfreda zapalic znicz i pomyslalam – ciekawe czy zdawal sobie sprawe jak bardzo jego ksiazki zmienily zycie wielu z nas? W ogole zdalam sobie sprawe, ze wiele informacji, ktore tak skrupulatnie umieszczal w swoich ksiazkach na temat roznych miejsc, kultur i tradycji pamietam do dzis. Zawsze jak jestem u rodzicow to czytam sobie tak wyrywkowo rozne czesci, ksiazki mam z autografem autora, teraz czyta je rowniez moj 12 letni chrzesniak.
od Matołka do Szklarskiego to żabi skok
Busz na zdjeciu nr 2 naprawdę magiczny 🙂 Jesteśmy z małą na etapie Matołka i Szklarski jeszcze przed nami, ale kto wie… 🙂
Jak na osobę, która nigdy nie była w Australii to Szklarski całkiem wiarygodnie to opisał. W zasadzie jego książka po latach wciąż się broni i daje się czytać bez zażenowania. To jest niemałe osiągnięcie.
Pozdrowienia dla Tomka: wnuka Alfreda Szklarskiego.
Jestem przyjaciolka Domu Szklarskich od 50 lat!Czy wiecie,ze Alfred nigdy nie byl w Australii?Urodzil sie w Chicago i w wieku 18 lat przyjechal do Warszawy,gdzie podjal studia,aby pracowac w dyplamacji.Wojna pokrzyzowala te plany.Osiadl w Katowicach.
Wspanialy,cieply,dobry Czlowiek.Jestem matka chrzestna Jego Wnuka -Tomka.
Pozdrawiam
Rzeczywiście, piękny ten busz. Marzy mi się, że kiedyś zobaczę go na własne oczy 🙂
Przygody Tomka to był żelazny punkt długich zimowych wieczorów mojego dzieciństwa 🙂
Pozdrawiam!