Wasz ulubiony blogoreporter donosił niedawno jak fatalnie radzi sobie wymiar sprawiedliwości kraju szczęśliwego. Nie minęły nawet dwa kul czendże gdy sytuacja odmieniła się diametralnie. Całe społeczeństwo wzięło sobie do serca los pokrzywdzonych przez przestępców obywateli.
Szczególną czujnością społeczną wykazała się pewna nauczycielka ze szkoły podstawowej w miasteczku Yea. W czasie rutynowego odpytywania podopiecznych o to „co w domu słychać” dowiedziała się o bestialskim procederze mającym miejsce od lat w jednym z tzw. „dobrych domów”. Zwyrodniali rodzice znęcają się regularnie nad uczennicą klasy 3 i przy użyciu drewnianej łyżki biją ją w pupę. Odpowiednie służby zostały już zawiadomione, a pseudorodzice zostaną prawdopodobnie oskarżeni o „napaść z bronią w ręku”.
Posłuchajmy jak broniła się przed dziennikarzami, zasłaniając twarz, matka dziewczynki:
Łyżki używamy wyłącznie drewnianej i tylko kiedy ona jest naprawdę niegrzeczna. Zawsze jednak dajemy jej szansę na poprawę i najpierw rozmawiamy z nią. Daję jej trzy ostrzeżenia, a potem już czas na łyżkę.
Pracownicy departamentu do walki z przestępczością seksualną i wykorzystywaniem dzieci powiedzieli rodzicom, że mają prawo grozić łyżką, ale nie mają prawa jej użyć.
W razie skazania rodziców, dzieci wylądują prawdopodobnie w rodzinnym domu dziecka, gdzie będą miały szansę na wychowanie zgodne z duchem czasu i w postępowej atmosferze. Rodzice zaś zostaną umieszczeni w zakładzie karnym, w miejscu zwolnionym przez kolejnego mordercę, który wyjdzie za dobre sprawowanie.
Sprawa tego potwornego przestępstwa odbiła się szerokim echem na świecie. Znany reżyser Krzysztof Zelussi powiedział, że myśli już o scenariuszu do nowego filmu, w którym maltretowane dziecko ucieka przed drewnianą łyżką zwyrodniałej matki pod opiekę dorosłego „artysty filmowego być może pretendującego do Oskara„, który umie znacznie lepiej niż matka zająć się posiniaczoną pupą małolaty. Roboczy tytuł: „Powrót Tereski, czyli z ramion twych wprost do nieba”.
Popęd płciowy stwarzał dla Partii zagrożenie, ale umiała go wykorzystać. Podobnie postąpiła z instynktem rodzicielskim. Nie mogła zakazać posiadania dzieci, zachęcała więc do kochania ich w jak najbardziej tradycyjny sposób. Natomiast dzieci systematycznie obracano przeciwko rodzicom; uczono je, aby szpiegowały i donosiły, jeśli tylko zauważą coś odbiegającego od normy.
Tak więc rodzina stała się jakby przedłużeniem Policji Myśli; każdy, kto miał dzieci, przez cały czas przebywał w towarzystwie doskonale go znających kapusiów.
George Orwell, Rok 1984
We care
We listen
We can chat about anything
Australian Kids Helpline, 2009
Wszystkie dzieci nasze są
Jacek Cygan, 1990
11 odpowiedzi na “Znów kryminalnie”
Przemku, ty na serio potrafisz mowic ludzkim glosem 🙂
pozdrawiam
Za komuny taki serial byl: „Ballada o Januszku” i pewne moraly wynikaly z niego jak to sie z dzieci zrobi rozpuszczone bachory ktorym wszystko wolno.
@harom
To jest teoria, że sprawdzamy po pierwszych sygnałach.
Praktyka jest jednak taka, że wymusza się w ten sposób rezygnację z kar cielesnych (przy czym powtarzam: nie opowiadam się tutaj ani za ani przeciw), rodzice czują się zaszczuci, a nam rośnie całe pokolenie wychowane „bezstresowo”.
Ja oczywiście rozumiem i przyjmuję do wiadomości, że ktoś tak jak Lab woli mieć dzieci wychowane bez jednego klapsa, a za to uprawiające seks w wieku lat 13. Prosiłbym jednak o zrozumienie również, że ktoś inny może mieć pogląd przeciwny. Rodzina jest podstawą życia społecznego, niezależnie od tego czy ją potraktować jako produkt religijny czy jako produkt ewolucji. Jej podkopywanie może przynieść pożytek w postaci zapobieżenia paru pobiciom ze skutkiem śmiertelnym (chociaż tego nie byłbym wcale pewien), ale za to przyniesie wielką szkodę w postaci wychowania pokolenia ludzi z przetrąconą hierarchią wartości.
I cala sprawa sie rozeszla po kosciach. Rodzice nie poszli do wiezienia a dziecko do rodziny zastepczej. Strony zostaly pouczone i najlepszy z systemow spoleczno-oswiatowych odniosl kolejny spektakularny sukces.
Jesli Panstwo ma jakiekolwiek prawo do ingerencji w skrajnych przypadkach, to jak takie przypadki wykryc? Czy dopiero jak dziecko przyjdzie do szkoly posiniaczone lub z krwawymi pregami na plecach? Mysle, ze prawo do sprawdzenia okolicznosci powinno przyslugiwac wczesniej, po pierwszych sygnalach a nie dopiero jak wydarzy sie tragedia. Czytalem jak ten przypadek zrelacjonowaly pozostale media, np. panstwowe ABC i powiem, ze tam nikt nie chcial wsadzac rodzicow do pierdla.
pozdrawiam
To moze lepiej miec rozpuszczone bachory, jak wielu angielskich rodzicow, bachory co nie mozna nic im zrobic a one rodzicom znak wyciagnietego srodkowego palca pokazuja, i morde dra na ulicy na rodzicow i panstwo sie nie czepia.
Biszop, to określenie jest nadmiernym uproszczeniem i rozumiem, że może wywoływać opór. Jeśli go kiedyś użyłem to tutaj przyznaję, że tak całkiem literalnie to ono prawdziwe nie jest.
Faktem jednak jest, że uważam iż ingerencja państwa w stosunki rodzic-dziecko powinna się ograniczać do przypadków absolutnie patologicznych, a nie przyjmować formę nieustannej inwigilacji, bo w ten sposób przynosi znacznie więcej szkód niż korzyści.
Czekaj, czekaj… Czy to czasem nie u Ciebie (na starym blogu) przeczytalem kiedys, ze „dzieci sa wlasnoscia rodzicow”?
Gdybym mial wlosy na glowie to by mi stanely deba…
Nie zrozumiałeś mnie Lab. Nie uważam, że bicie dzieci jest dobre. Uważam tylko, że z wyjątkiem skrajnych przypadków państwo (łącznie z nauczycielkami w szkole) powinno odwalić się od rodziców i ich metod wychowawczych. Nawet jeżeli w tym przypadku państwo miałoby rację (czego absolutnie nie twierdzę) to sam fakt podważania autorytetu rodziców wobec dziecka jest daleko bardziej szkodliwy niż ta drewniana łyżka.
Czyli uwazasz Spocit, ze generalnie bicie dzieci jest DOBRE, a SEX jest zly. Mi tam sie wydaje ze jest na odwrot.
Jak bym byl kobieta to bym wolal miec w zyciorysie motyw bycia „bzyknietym” przez znanego rezysera, niz bycia obijanym przez matke drewniana chochla.
Harom,
Faktycznie temat wyciągnęła na światło dzienne tutejsza bulwarówka, wiadomo z jakich powodów. Tym nie mniej uważam, że tę akurat kwestię za dość istotną i pokazującą w jakim kierunku zmierzamy.
Przemku, czy Ty nie uderzasz w za bardzo katastroficzna nute? Media lubia wyciagac na swiatlo dzienne brudy, sprawy na ktore rzuci sie wyglodnialy sensacji czytelnik. Czesc ludzi przeczyta to zgadzajac sie z argumentacja „obroncow dzieci”, czesc podzielajac Twoje oburzenie a wydawca osiagnie to co chcial, liczbe wejsc, klikniec itp. Dzisiejszymi mediami rzadzi telemetria i to ona jest wyznacznikiem zawartosci i prezentowanych tresci.
Co do meritum, to sadze, ze im bardziej „umoczone” jest spoleczenstwo tym bardziej ostre, restrykcyjne i na wyrost sa regulacje by pokazac jacy to my nie jestesmy prawi i grzeczni. Pozniej przekracza to granice absurdu i zaczyna zyc swoim zyciem w zupelnym oderwaniu od celu w jakim zostaly stworzone regulacje. Kilka tygodni temu wpadly mi w rece „selection criteria” na pewne stanowisko na srednim szczblu managementu. Choc instytucja nie byla ani przedszkolem, ani szkola, obozem pionierow itp. to wymagano „blue card”. Jest to taka Queenslandzka „przepustka” pozwalajaca na prace z dziecmi, ktora ozesz dostac, jesli nie byles karany lub nie doczylo sie przeciwko Tobie dochodzenie w sprawach dot. nieletnich. A wiesz dlaczego wymagano takowej? Bowiem jako szef mozesz miec uczniow na praktykach a w QLD choc wiek przyzwolenia jest 16 lat, to w przypadku gdy wystepuje stosunek zaleznosci (uczen/nauczyciel instruktor/kursant, itp.) wynosi on 18 lat. Dlatego by chronic „neletnich” wprowadzono obowiazek posiadania blue card.