Australijski nastoletni kierowca został zatrzymany przez policję w niecałą godzinę po otrzymaniu prawa jazdy. Jechał na autostradzie z prędkością 154 km/h przy ograniczeniu 110 km/h (w Wiktorii to najwyższa dozwolona gdziekolwiek prędkość). Za przekroczenie dozwolonej prędkości o 44 km/h prawo jazdy zabrano mu na 6 miesięcy i dodano do tego mandat 421 dolarów.
Całą wiadomość można przeczytać tutaj, a ja dodam, że tę informację podaje dzisiaj jako jedną z głównych nie tylko uważany za tabloid dziennik „The Herald Sun”, ale podało ją również w porannych wiadomościach państwowe radio ABC (odpowiednik polskiej Jedynki).
Czy to daje Wam jakieś wyobrażenie jak bardzo jazda po australijskiej ulicy różni się od jazdy w Polsce? Toż gdyby australijskie reguły zastosować nad Wisłą to trzeba by codziennie zabrać prawo jazdy połowie narodu, wydać grubą książkę najważniejszych wiadomości i załatać dziurę budżetową pieniędzmi pochodzącymi z mandatów.
Przypomniała mi się w tym momencie reklama Mazurskiej Nocy Kabaretowej, którą (reklamę a nie noc) oglądałem nie tak dawno w Polsce. Policja zatrzymuje tam kabareciarzy pędzących na złamanie karku na Mazury. Po chwili rozmowy policjanci wybaczają dzielnym artystom nadmierną prędkość i jadą wraz z nimi na Mazury, z gazem do dechy.
Przyznam, że byłem w małym szoku po obejrzeniu tej reklamy. Taki numer w Australii by z pewnością nie przeszedł.
Możecie się śmiać, że Ozi mają takiego cykora na drodze, ale ja naprawdę czuję się tutaj na drodze bezpieczniej, bo wprawdzie ograniczenia są ściślej przestrzegane, ale również dużo bardziej racjonalnie poustawiane. Natomiast po powrocie z długiej podróży za kółkiem nigdy nie czuję się tutaj jak przeciągnięty przez wyżymaczkę, co w Polsce miało miejsce praktycznie zawsze. Ale to pewnie również zasługa dużo lepszych dróg…
9 odpowiedzi na “Prawo jazdy na godzinę”
Harom,
Nie ma tych autostrad tak znów dużo. Większość wiktoriańskich autostrad jest chyba na terenie Melbourne, z pozostałych tylko Hume biegnie aż do granicy stanu, reszta trochę ponad 100 km i się kończą. Nie sprawdzałem wszystkich, ale tam gdzie patrzyłem to zawsze siatka była. Płoty są również na niektórych drogach nie mających statusu Freeway.
Zresztą nie wiem w czym problem. Skoro można zbudować dwujezdniową autostradę to można też postawić płot. Przypominam, że mówimy o kraju, gdzie płotem długości tysięcy kilometrów oddziela się króliki czy ropuchy.
Przemek,
Nie chcesz chyba powiedziec, ze na calej dlugosci (lub znacznej wiekszosci) autostrad w Wiktorii sa siatki ochraniajace przed zwierzetami.
Nie ma o jak jazda autostradami w godzinach szczytu, stoja znaki speed limit 100 km/h a jedzie sie z 15 km/h bo tak pelno samochodow. Czesty widok na Monash freeway, jaki i Eastern freeway, podobno Citylink tez tak napchany.
Harom, są rowery. Przynajmniej w Wiktorii rowerom wolno jechać poboczem autostrady poza obszarem Melbourne.
Przed zwierzyną za to chronią siatki.
Ja tu byłbym się skłonny zgodzić z wojo, że 110km/h to trochę za mało na autostradzie. Śmieszne jest że takie samo ograniczenie jest na wąskiej drodze regionalnej.
Wojo, nie ma rowerow, pieszych, traktorow, skrzyzowan. Sa za to kangury, emu, krowy i wielblady. 🙂 Nie ma piekniejszego widoku niz koziolkujacy samochod po gwaltownym ruchu kierownica przy 150 km/h. 🙂
pozdrawiam
MASAKRA ! jak to czytam ! co to jest 150 km/h ? na autrostraide ? zero rowerow pieszych traktorow skrzyzowan itp itd.. Dlaczego w niemczech jest bez limitu na autostradzie ? niedlugo beda wam kazac zakladac kask do smaochodu i bedziecie grzecznie zakladac i ich chwalic bo bedzie bezpieczniej hahah smiac mi sie chce z ludzi ktorzy sa za taka inwiligacja na drogach ! pozdro dla kumatych
No hej,
Mysle, ze ten porzadek na drogach to wypadkowa wielu czynnikow. Na pewno lepszych jakosciowo drog. Po drugie srogich kar. W QLD zeby stracic prawo jazdy wystarczy zebrac 12 pkt a kasowane sa one po 3 latach !!! Przekroczysz predkosc o 20 km/h i roczny limit wykorzystany. Dochodzi jeszcze swiadomosc, ze w kraju szczatkowego transportu publicznego strata prawa jazdy = bezrobocie z powodu niemozliwosci dojazdu do pracy. Mysle, ze to wszystko w sumie sprawia, ze jezdzi sie tu relatywnie dobrze i bez wiekszego stresu.
Jak wszedzie sa oprocz „plusow dodatnich” sa tez „plusy ujemne”. Nie zgodze sie, z przedmowcami, ze drogi sa dobrze zaplanowane. Moim zdaniem na liczbe mieszkancow jest ich za malo a kazde wieksze miasto boryka sie z niedostateczna infrastruktura transportowa i sporymi klopotami z tego powodu. Dla mnie osobiscie tragedia jest oznakowanie. W Australii na drogach jest gora 20 znakow drogowych a drugie tyle ma postac „left line ends, merge rigt”. Jedyna dobrze oznakowana droga jaka spotkalem byla nowo budowana autostrada w Melbourne. Pozostale, zarowno w Sydney czy Brisbane wolaly o pomste do nieba !!!
pozdrawiam z tropikow
Niby sie w tej Australii jezdzi lepiej niz w Polsce ale tylko na niby. Bardzo modne w Australii jest skrecanie, zmiana pasa bez wczesniejszego sygnalizowania tego kierunkowskazem, i to jeszcze przy sporej predkosci. Dziennie jezdze i ponad 100 km po Melbourne to codziennie jakis taki sie trafia co nie wie do czego kierunkowskazy sluza. Co do stania w korkach to sa wszedzie na swiecie, i coraz mniej sie miejsca na zaparkowania auta. Na wilu dzielnicach w sydney i Melburne tez brak miejsca na parking, ja jezdze teraz vanem z narzedziami to juz nie raz musialem ciagac skrzynki z narzedziami albo drabiny z vana do klienta po 100 metrow bo jedyne wolne miejsce parkingowe tak daleko bylo. Takze ze planowania osiedli w Oz tez nie sa tak do konca pomyslane.
Co do braku wariatow, to prawda w Oz malo kto szaleje po 200 km/h po miescie, sa tego nieliczne przypadki, zazwyczaj policja jest tu dosc skuteczna i szybko fotoradary sie stawia tam gdzie takie wyscigi zaczynaja miec miejsce.
Witam, czytam Twój blog od czasu gdy wróciłem z AU po prawie miesięcznej wycieczce.
Mam dokładnie takie samo zdanie o drogach i sposobie poruszania się w PL i AU.
Tu (w PL) ludzie pędzą ponad 60km/h w mieście – nie jestem inny. I zastanawiam się dlaczego ? Bo miejscami stoisz w gigantycznych korkach (mieszkam w Gdańsku), a potem chcesz nadrobić czas, przygazujesz i … potem znowu stoisz.
W AU korki też widziałem, może nawet większe – macie szersze drogi w mieście 🙂 (byłem m.in. w Melbourne – u nas miasta nie mają 120km wszerz). Tylko, że w AU jakoś nie zauważyłem „cwaniactwa”, wciskania się na ostatnich metrach zwężenia drogi, wszystko jakoś spokojniej się dzieje. To mnie zastanawia.
Odległości w AU są nieporównywalnie większe niż w PL. Jechałem z Melbourne do Sydney – 950 km = 9 godzin jazdy. Droga prosta, dwa pasy w jedną stronę – wariatów brak. Prawie wszyscy jadą spokojnie. I najciekawsze – ZERO zmęczenia. Owszem, czuje się 4y litery, ale nie tak jak np. po przejechaniu tylko 600km w PL z Gdańska do Krakowa.
Problem w PL chyba leży w braku przestrzeni – tu jesteśmy „pościskani” w porównaniu z AU. Nie planuje się dróg w mieście PRZED budową osiedla, a jak już ludzie zaczynają mieszkać i dojeżdżać do pracy – PROBLEM. Nie ma miejsca na parkingu pod domem ani w pobliżu, drogi wąziutkie (ale w Szwajcarii to dopiero mają wąskie!). Dojazd do pracy autobusem, który też stoi w korku (!). Bez sensu.
W AU chyba więcej trzeba myśleć PRZED niż kombinować PO.
A w PL jest ODWROTNIE – może to u nas jest DownUnder ?
Pozdrawiam
Marcin Wegienek
Gdańsk