Kategorie
Imigracja

Krótka historia polskiej emigracji do Australii

Wg spisu powszechnego do pochodzenia polskiego przynaje się w Australii ok. 160 tys. ludzi. Jednak tylko 50 tys. rozmawia w domu po polsku.

Kim my tutaj jesteśmy? Jak się tu znaleźliśmy?

„Złoty” wiek

Pierwsza większa fala emigracji przypłynęła tutaj zaraz po wojnie (drugiej światowej). Historie ludzkie były różne.

Jedni walczyli w armii Andersa na Zachodzie i nie mieli po co wracać do Polski, gdyż ustrój ludowy widział ich miejsce tylko 2 metry pod ziemią. Anglia czy Francja też ich nie chciały, więc popłynęli za ocean.

Inni spędzili całą wojnę w Polsce, a potem musieli uciekać gdy się okazało, że najlepsze miejsce dla partyzantów AK również jest pod ziemią (2 metry).

Jeszcze inni ani nie walczyli ani nie uciekali tylko zwyczajnie poczuli możliwość życia w nowym ciekawym kraju. Fałszywych rotmistrzów nie brakowało.

Jedną mieli jednak cechę wspólną: ich Polska była przedwojenna. Kraj biedny, ale jednak europejski średniak. Nigdy im nie przychodziło do głowy, że można się wstydzić bycia Polakiem. Nie mogli mieszkać w Polsce to robili sobie Polskę na emigracji. Trzeba przyznać, że nienajgorzej im szło.

To wtedy zakładano polskie kluby, występowały polskie kabarety, na występy których ludzie walili drzwiami i oknami, pisali o Australii polscy poeci i pisarze. Wtedy wydawano polskie gazety.

To oni musieli pierwsi kisić ogórki i zacząć robić kiełbasę z mięsa zamiast z papieru.

W rozmowach prywatnych tytułowali  się wytwornie: Pani Hrabino! Panie generale!

W pracy zaś deklasacja: ściera lub łopata. Nielicznym udawało się wybić i zająć pozycje adekwatne do swoich (dużych przecież) możliwości.

Tego świata już nie ma. Zostało po nim kilka książek, których już nikt nie czyta (bo nie ma kto, nawet ich wnuki nie potrafią już czytać  po polsku).

Srebrny wiek

Lata mijały, ludzie jakoś życie poukładali z dala od kraju. Zestarzeli się.

Aż przyszedł rok 1981 i emigracja „solidarnościowa”. Dla pierwszej emigracji to był szok. Pierwsze zetknięcie z nową Polską, powojenną Polską chłopów awansowanych na inteligencję w pierwszym pokoleniu. Polską parobków, cwaniaczków i drobnych handlarzy. Polską wiecznych leserów, którzy do dzisiaj potrafią się chwalić, że jeszcze ani dolara legalnego podatku nie zapłacili w Australii.
PRL w pełnej krasie.

Wśród tego pokolenia również były różne przypadki: jedni rzeczywiście dostawali paszport w jedną stronę od rządu ludowego. Inni po prostu wykorzystali nadarzającą się okazję wyrwania się z tamtego „syfu” do lepszego świata i ułożenia sobie życia na nowo.

Podobnie jak pokolenie powojenne czekała ich tutaj deklasacja i walka latami o odzyskanie pozycji społecznej. Tyle, że nie było wśród nich już hrabiów, więc pogodzenie się z losem przyszło łatwiej.

I bardzo często mieli już „kompleks polskości”, kompleks gastarbajtera, który nie opuszcza nas Polaków do dzisiaj.

Ten świat lat 80-tych wciąż żyje w Australii, wystarczy przejść się do polskich klubów i zobaczyć ostatnie na świecie skanseny PRLu, takie jakich w Polsce już dawno nie ma.
Chcesz zostać przykładnie opierniczonym głośno przez kucharkę, że zamówiłeś (i kupiłeś!) kotleta, a ona kotletów już nie ma? A może mordobicie po zabawie? Zapraszam do domu polskiego.

Pokolenie XY.

Znów minęły lata. Pokolenie AK-owców już odeszło, albo jest już dobrze po 80-tce. Ich wnuki są dobrymi Australijczykami.
Pokolenie „solidarnościowe” przechodzi właśnie na emeryturę. Ich dzieci też już są dobrymi Australijczykami.

Ale Polacy wciąż przylatują do Australii.

Tym razem to pokolenie wnuków chłopskich, moje pokolenie. Oni na wsi odwiedzali już tylko dziadków. Sami wychowali się w wielkim blokowisku (Chomiczówka Chomiczówka), skończyli studia, nauczyli się języka angielskiego i zapragnęli w końcu zdobywać świat.

Inteligencja, ale słomy w butach pełno.

Mała garstka przyleciała też do Australii. Nie przyjęli do wiadomości, że mają zacząć od zmywaka i bardzo często udało im się od razu przebić do pracy w swoim zawodzie.

Oni również są powodem szoku poprzednich pokoleń emigracji. Dowodem, że Polska zalizała rany, żyje i ma się chyba jednak lepiej niż 50 czy 100 lat temu.

Czasami tylko, gdy się ich spotyka to można chwilę porozmawiać (o ile się w ogóle przyznają, że mówią po polsku) i posłuchać ich języka po kilku latach emigracji:

„Yack tow faynee moovitz po polskoo. Ya ziadcko mum ockazye uzivatz polskego, vietz stratzeeulam troshke puinnostzee”.

Cholera, to my, Polacy!

33 odpowiedzi na “Krótka historia polskiej emigracji do Australii”

Jurek,
Dzięki za dobre słowo. O londyńskiej emigracji można by pewnie znacznie dłuższą i może bardziej nawet złośliwą historyjkę napisać, nieprawdaż?

Swietny artykul!! Genialny po prostu!

Przemek, mysle, ze ujales tez tym skrotem (moim zdaniem trafionym w „10”!) emigracje polska w UK, ktora moze mniej liczna w latach 80-tych, ale zachowuje dokladnie te same cechy ktore opisales w swoim wpisie! Mam ciotke w Australii, ktora przyjechala tam z rodzina na pocz. lat 90-tych, wiec temat Polakow w Oz nie jest mi obcy. Troche sie tylko nie zgadzam z tym, ze zawsze emigruje przekroj spoleczenstwa, tzn. ze zawsze mozna znalezc wsrod emigrantow odzwierciedlenie przekroju spolecznego Polski w danym momencie historii. Wydaje mi sie, ze raczej wiekszosc osob, ktore wyjezdzaja, to ludzie z malych miejscowosci, wsi i wschodu Polski (Polska B, wiadomo, sam jestem stamtad;), ktorzy jada za „chlebem”, dowodem na to np. fakt, ze w ciagu 6 lat pobytu w Londynie (mieszanka wszystkich „grup” spolecznych) poznalem tylko jedna osobe z Warszawy, 0 z Wroclawia, 1 z Poznania i setki osob ze wsi i miasteczek..

Londyn pozdrawia Melbourne!:)

Mysle, ze roznica miedzy najnowsza emigracja do AUS i UK jest taka, ze do UK mogl jechac kazdy i faktycznie, raczej byly to osoby, ktore mialy mniejsza mozliwosci w Polsce (wiec raczej Polska B, male miejscowosci). Do Australii ciezko sie dostac, jest konkurs zawodow itd, i choc nie mam statystyk to wydaje mi sie ze jednak sa to osoby wysoko wyspecjalizowane lub studenci work & travel, ktorzy postanawiaja zostac…

dokladnie moze powiem drastycznie ,” dwa razy wykasztanił sie w australii i polskiego zapomnial” wstyd mi za takich typow

pozdrawiam Was i podziwiam
bartek z zimowej POLSKI 🙂

Czesc!. Trafilam do Was czytajac art. Australia- kraj przyjazny dla dzieci.Moi drodzy byc moze za krotko mieszkacie w tym dalekim kraju i stad malo doswiadczen. Zawsze wspominam to co bylo w naszej kulturze nomalne, nasze nawet w sferze wychowania maluszkow. Z czasem zmienicie zdanie o australijskim podejsciu do dzieci. Serdecznie pozdrawiam.

Drogi Anonimie! O jaki artykuł chodzi? Może taka wskazówka pozwoli nam zrozumiec sens tego komentarza…
PS Już wiem o jaki artykuł chodzi, pewnie o „Rycerza”. Ale wciąż nie wiem o co chodzi w komentarzu.

re leon
ZNACZNIE lepiej tu budowlancom i nie tyle z fachem co jakims papierem w reku. Jak papier zadziala i da pobyt to perspektywy swietne, choc kasa nie ta co w Reichu czy Stanach. Kraj bomba.

Co wy pieprzycie o wojnach i AK Hrabiach moze Murgrabiach ? Pamiec pamiecia ale zyjemy w “szybkich czasach” wojna dawno sie skonczyla .Na grunwaldzie tez zginelo duzo ludzi i jakos o tym nikt nie mowi. 13 lat siedze w niemczech jest tu fura polakow. “INTELIGENTOW” i takich ze wstyd mi ze po polsku mowie. Moja wioska w Polsce w latach 80-tych wyemigrowala za ocean bez mrugniecia okiem .Ale pytanie jak jest teraz oplaca sie budowlancowi z fachem w reku wyemigrowac do Australi czy trzeba byc Inteligentem???

Biszop, jak to napisałeś to zacząłem się zastanawiać gdzie o tym słyszałem. I przypomniałem sobie: pisał o tym Radek Sikorski w swojej książce, relacji z Afganistanu! Czyli tak, natknąłem się.

Dobry tekst. Czy natknales sie na historie Lecha Zondka, ktory wyemigrowal do Melbourne we wczesnych latach 80-tych, zdobyl paszport, nastepnie walczyl w Afganistanie, gdzie polegl w 1985 roku?

„Z emigracji lat 80-99 nie znam zadnej porzadnej osoby” …na szczescie w 2003 przyjechal Harom i poprawilo sie..

Wszedzie slychac dyskusje kim sa emigranci.
Ja sklaniam sie do wniosku ze nie ma wiekszego znaczenia czy mowimy o Francji w XIX w , Australii po II WS, USA w czasie stanu wojennego czy UK po r 2000 wszedzie emigranci z Polski stanowia proporcjonalny przekroj polskiego spoleczenstawa. I tak w tych wszystkich falach i kierunkach emigracji dominuja prymitywy, chamy i cwaniaczki, i zawsze bedzie jakis odsetek tzw inteligencji.
Wielkim zludzeniem jest twierdzenie, ze po wojnie do Australii przyjechala tylko inteligencja. Oni sa widoczni do dzis bo zachowali jezyk , spisali swoje wspomnienia i sa dumni. Reszta wyginela

Czytam od dawna, ale od 2 dni nie da się nic odczytać 🙁 Czy można poprosić, żeby literki były w jakimś innym kolorze i odrobinę większe? Proszę 🙂 (tego, co piszę też nie widzę, więc przepraszam za ewentualne błędy)

Kinga, mozesz mi wyslac mailem zrzut ekranu zebym zobaczyl co jest zle? (adres w menu „Kontakt”). Ja nic nie zmienialem ostatnio i z tego co widze inni chyba nie maja problemu z odczytem? Prosze o informacje czy ktos potwierdza, ze ma takie klopoty jak Kinga.

Jestem zdania, że poprzeczkę trzeba sobie stawiać wysoko.
Z Twojej wypowiedzi wynika, że po pierwsze przeceniasz znacznie jakość naszego pokolenia emigracji. Ja znam trochę ludzi z różnych pokoleń i w każdej grupie znajduję bardzo wartościowych ludzi. Doprawdy, zagłębienie się trochę w losy Polonii dało mi wiele do myślenia.
Po drugie: gdzie jest ta nasza „umiejętność śmiania się z siebie”? Przepadła w starciu z rzeczywistością!
Moja notka nie odnosi się do nikogo personalnie, tylko próbuje pokazać pewien szerszy obraz. Taki jakim ja go widzę.

Pozdrawiam z Melbourne

Przemku,

Przeczytaj swoj wspis przekonasz sie dlaczego jest uragajace. Okreslenie to jak sam piszesz jest synonimem cytuje „chłopów awansowanych na inteligencję w pierwszym pokoleniu. Polską parobków, cwaniaczków i drobnych handlarzy. Polską wiecznych leserów, którzy do dzisiaj potrafią się chwalić, że jeszcze ani dolara legalnego podatku nie zapłacili w Australii.” oraz „Inteligencja, ale słomy w butach pełno”. W moich okolicach te okreslenia nie sa przymiotami chatakteru. A do siebie nie biore, nie jestem az tak zakochany w sobie by uzurpowac, ze napisales to specjalnie by mnie urazic/obrazic/dotknac. Moze i mam czasami nadete ego, ale nie az do takich rozmiarow jak co poniektorzy 🙂

Okreslenie to dziala dokladnie jak onegdaj „pol litra”. Samo w sobie jest nie niosaca zadnego ladunku emocjonalnego miara objetosci, ale w zestawieniu np. z zamilowaniem do kieliszka naszych rodakow albo tym, ze w PRL za pol litra mozna bylo zalatwic to, czego nie kupilo sie za zlotowki, „pol litra” nabiera pewnego konkretnego znaczenia. Dzis juz odchodzacego nieco do lamusa.

Ale zeszlismy z tematu. Byc moze za duzo oczekujesz od Poloni. To, ze jest jakosciowo wiele lepsza (moim zdaniem) niz ta z poprzednich dekad nie musi oznaczac, ze bedziemy za granica tak karni jak Japonczycy. Nie sadze by bez wplywu byla tu tez „kultura” kraju do ktorego przyjechalismy. Ludzie maja taka glupia wlasciwosc, ze lubia rownac w dol. Udziela sie „aussie livestyle”? Widzisz, ja jakos jestem niepoprawnym optymista i ludze sie, ze nowe pokolenia emigrantow tylko i wylacznie poprawia obraz Polakow w Australii.

pozdrawiam z Cairns

Harom, nie wiem dlaczego bycie chłopskim synem jest urągające. Dla mnie nie jest. Poza tym nie bierz tego za bardzo do siebie.
Masz trochę racji z tym stanem Polonii 2000+, ale tylko trochę. Druga strona jest bowiem taka, że ta oto nowa wykształcona Polonia nie jest zupełnie zainteresowana życiem kulturalnym, muzyką, teatrem polskim, niczym, nawet szkołą. Po prostu to olewa. A nie wszystkie polonijne imprezy są na poziomie festiwalu z Federation Square.

Jak czytam, to mam wrazenie, ze chcesz powiedziec iz tylko w okresie miedzywojennym i powojennym docierala tu inteligencja. A pozniej juz tylko cholota. (z malymi wyjatkami). Ja to widze troszeczke inaczej. Coz punkt widzenia, zalezy od punktu siedzenia. 🙂

Z wlasnego doswiadczenia z emigracji powojennej znam tylko 1 osobe. Zaden general czy hrabia, ale porzadny czlowiek. Z emigracji lat 80-99 nie znam zadnej porzadnej osoby. I tu zgodze sie z Twoim zdaniem w calej rozciaglosci. Mam za to wrazenie, ze najnowsze pokolenie, nazwijmy to ostatniej dekady (a musisz wiedziec, ze okreslenie chlopski wnuk mi osobiscie uraga) dzieki ostrym kryteriom emigracyjnym jest w znacznej wiekszosci wolne od niebieskich ptakow, cwaniaczkow z „genem przedsiebiorczosci” czy roznego typu „Nikodemow Dyzma”. Uwazam, ze jak nigdy wczesniej nie mialo to miejsca jest wsrod nas najwiekszy odsetek ludzi dobrze wyksztalconych, kulturalnych z szerokim swiatopogladem i zainteresowaniami. Czasy sie zmieniaja, kiedys zeby dostac sie do Australii dobrze bylo miec jakis wyrok, dzis wyrok Cie wyklucza jako emigranta. Nie budujemy Domow Polskich, nie wydajemy polskich gazet, nie sciagamy kabaretow? To pietno czasu. Dzis zamiast gazet piszemy blogi, zakladamy portale. Sam to robisz. Efekt wsrod pokolenia 2000+ taki sam jakbys wydawal gazete w latach 50-tych. Zamiast kabaretow i artystow od przypadku do przypadku ogladasz codziennie polskie DVD, sciagasz najnowasze seriale telewizyjne z internetu, sluchasz radia na zywo online, utrzymujesz kontakt ze znajomymi przez Skype czy gadu-gadu. Korzystasz ze srodla polskosci a nie zamulonej kalurzy jak miao to miejsce wczesniej.

pozdrawiam z Cairns

Praca licencjacka???? Przemo- szukuj sie do propozycji nakrecenia serialu, pewne jest juz w poczcie 😉 Wykrakales tego Ryska!

krótka historia emigracji… ja zainspirowana waszym blogiem, którego jestem maniaczką 🙂 napisałam całą pracę licencjacką na ten temat ! praca wyszła na 5 a wam dziękuję 🙂

Trzeba dodac ze jak w kazdym wieku i przy kazdej regule zdarzaja sie wyjatki 🙂
Tekst dobry -brawo

Leave a Reply to labCancel reply