Gdybym przypadkowo znalazł się na przedmieściu Auckland i miał powiedzieć czy to: a) Auckland, b) Sydney, c) Melbourne, to wątpię czy bym podał od razu prawidłową odpowiedź. Największe miasto Nowej Zelandii bardzo przypomina australijskie stolice i z pewnością Ozi nie czują się tam zagranicą.
Małe i ładne centrum biurowe (City) i setki otaczających dzielnic mieszkalnych, złożonych z jednorodzinnych domków.
Za to panorama miasta jest bardzo charakterystyczna:
Swoim położeniem nad zatoką-portem Auckland przypomina młodszego brata Sydney. Gdyby zamiast portowych żurawi postawić coś podobnego do Opery to ho-ho! Klimatem jest podobno bardziej zbliżone do Melbourne i też się chwali, że może mieć 4 pory roku jednego dnia.
Jedna rzecz jest całkiem inna niż w Australii: Auckland zbudowano na wulkanach (w imponującej liczbie 50 sztuk) i geolodzy twierdzą, że wcale nie wygasłych. Ostatnia erupcja miała miejsce 600 lat temu, a podobno średnio wybucha coś co 1000 lat. Kiedy znów coś wybuchnie i z jaką siłą? Nikt tego nie wie, coś jak rosyjska ruletka.
Auckland było ostatnim przystankiem w naszej podróży po Nowej Zelandii. Pewnie wybierzemy się tam jeszcze kiedyś, ale tym razem na Wyspę Południową. Obiecuję, że przygotuję jeszcze osobną galerię zdjęć z Nowej Zelandii, z obrazkami trochę większymi niż te tutaj załączone.
Ciekawie są zaprogramowane światła na skrzyżowaniach w City. Pierwszy raz widziałem przejście na ukos – po przekątnej skrzyżowania.
Główna ulica miasta, Queen Street
Królowa Wiktoria spogląda na swoich poddanych ze wzgórza w Albert Park
Wieża Sky Tower. Wysokość do czubka: 328m (najwyższa konstrukcja na południowej półkuli). Taras widokowy położony jednak sporo niżej niż w Eureka Tower z Melbourne. Atrakcją są skoki na linie (widać na zdjęciu) z wysokości 192m. Nie próbowaliśmy.
Pamiątkowe kiwi na wystawie sklepowej. Widok wstrząsający, bo chińscy projektanci nie wysilili się zbytnio i używają tego samego stwora w Australii jako koalę, dodając tylko uszy i zabierając dziub.
Jeszcze rzut oka na City i przystań w Devonport. Wycieczka promem po zatoce to jedna z głównych atrakcji Auckland.
Queen Street po zmierzchu.
8 odpowiedzi na “Auckland”
To ja tylko dodam o tych przejsciach.. W Sydney jest ich troche, najwieksze chyba w samym centrum, kolo ratusza. A co do piekna Auckland, to moim zdaniem do Sydney mu troszke brakuje..:)
U nas we Wrocławiu jest jedno takie przejscie. jestem pod wrazeniem Auckland. To moje marzenie tam być kiedys, a mam 57 lat.
Te przejścia po przekątnej mnie jakoś nie przekonują. Na pewno ułatwia to ruch pieszy, ale gorzej z samochodami. Myślę, że w Melbourne brak takich przejść spowodowany jest obecnością tramwajów na większości krzyżówek w City.
W Sydney tramwajów nie ma, ale przejść po przekątnej też nie pamiętam. A może mało tam chodziłem?
Luki, Twoje stwierdzenie jest dość ryzykowne, ale o gustach trudno dyskutować, więc przyjmuję do wiadomości. Dla mnie osobiście jednak Sydney jest sporo ładniejsze niż Auckland.
Auckland z pewnością wg mnie piękniejsze niż Sydney. Zatoka ładniejsze pogoda bardziej przyjazna ,tzn. mniej palącego słońca w lato 😉
Pozdrawiam
Dyskusję zdominowały przejścia po przekątnej ;-). Fajna sprawa, prawda? U nas nie znam żadnego tego typu przejścia, ale znam za to jedno w jednym z najbardziej znanych miejsc w Kalifornii – w Beverly Hills ;-).
Ha! Ukosne przejscia sa tez w Adelajdzie i Perth. Cos to Melbourne odstaje 😉
Na ukos jest koło Flinders, ale nie po przekątnej!
hej no, przeciez przejscie na ukos tez jest w
Melbourne, w samym centrum, niedaleko stacji Flinders (ale juz nie pomne gdzie dokladnie). U nas w Brissy tez mamy takie, a co! 🙂