Kategorie
Melbourne

Pożar a społeczeństwo

W Wiktorii nadal pala się lasy. Dzisiaj ciepło, w związku z tym zwiększone niebezpieczeństwo pożarowe i nawet profilaktycznie zamknięto ponad sto szkół i przedszkoli.

Dla mnie nie do pomyślenia był w ogóle fakt, że przed pożarem się nie ucieka, ale można zdecydować się bronić domu przed tym żywiołem. Większość ludzi żyjących na wsi miała przygotowane plany przeciwpożarowe (zbiorniki z wodą, ścięte drzewa wokół domu, zraszanie ścian wodą, a czasami nawet automatyczne zraszanie dachu wodą w takim przypadku). Tylko, że prawdopodobnie pożar przyszedł tak szybko, że nie udało się ich wdrożyć w życie lub nawet wdrożony plan zawiódł w ekstremalnych warunkach.

Zauważyłam, że Australijczycy całkowicie inaczej podchodzą do tej katastrofy niż Polacy. W Polsce pewno drugiego dnia ogłoszono by żałobę narodową i szukano winnych za brak ostrzeżenia ludności. A tutaj podkreślano, że zostało zrobione wszystko co mogło zostać zrobione w tych warunkach i należy szukać lepszych rozwiązań na przyszłość. Szukano bohaterów, którzy mieli odwagę w tej sytuacji odwagę ratować innych i wiele wśród nich się naprawdę znalazło. Tych którzy zginęli, wspominano jako wspaniałych, dobrych ludzi, za którymi wszyscy będą tęsknić. Chyba najbardziej zdziwił mnie wywiad w radiu z kierownikiem prosektorium, który zapewniał, że najbliżsi są w najlepszych rękach w jakich w tej okoliczności mogli by się znaleźć i że wszyscy dołożą starań aby zostali obsłużeni jak najszybciej i jak najbardziej godnie.

Pomimo wszystko bił z tego jakiś spokój przy tej ogromnej tragedii (przynajmniej tak przedstawiono w telewizji i w radio). Ludzie starali się pomóc sobie od pierwszych chwil, wydawałoby się jakby należeli do jednej wielkiej rodziny. Radia, zwłaszcza te lokalne, nadawały wciąż informacje o pożarach, poszukiwaniach zaginionych i możliwości pomocy. Pomoc, która została zorganizowana jest nie tylko materialna i pierwszej potrzeby, ale także obejmuje pomoc psychologiczną i prawną. Były i są nadal akcenty typowo australijskie. W pierwszym tygodniu do punktów ewakuacyjnych, przybyli sławni sportowcy by podnieść dzieci na duchu, pokopać z nimi trochę piłki. Jednymi z pierwszych akcji charytatywnych oczywiście były mecze footy. Można to podsumować tak jak jeden z Australijczyków to powiedział: „Matka natura pokazała co potrafi zrobić w takich warunkach, ale my na pewno się z tego podniesiemy i odbudujemy swoje społeczności”. W najbliższą niedzielę udajemy się na koncert dla dzieci, który ma nie na celu zbieranie pieniędzy na pogorzelców, ale wzmocnienie więzi społecznej, takie pokazanie jacy my jesteśmy silni.

Oczywiście jak w każdym społeczeństwie, znaleźli się szabrownicy, którzy w popiołach mają nadzieję się wzbogacić. I to co na pewno najbardziej boli tych co ucierpieli jest fakt, że być może cześć pożarów wybuchła w wyniku podpalenia przez osobę, która należy do ochotniczej straży pożarnej.

8 odpowiedzi na “Pożar a społeczeństwo”

No czesc Przemku,

No i tu sie roznimy i widocznie juz tak pozostanie. 4-5 razy do roku nie ginie 200 osob w pozarze. Tak samo jak 4-5 razy do roku nie ma cyklonu kategorii 5. Widocznie za szybko przeczytales moje poprzednie wpisy. Wlasnie cyklon kategorii 5 rozpetal sie w polnocnym Queensland. Ewakulowano juz dwie wyspy w grupie Whitsundays oraz ponad 1000 osob z Fraser Island. I w mojej subiektywnej opinii jest to lepsze rozwiazanie niz pozostawienie ludzi samych sobie.

Harom,
Poniedziałkowe radio to doskonały przykład. To samo działo się 4 dni wcześniej we czwartek. To jest w tej chwili psychoza, takich dni w ciągu lata jest więcej. Za każdym razem ewakuacja przymusowa? Nonsens.

Poza tym jest sprawa najważniejsza: lekką ręką twierdzisz, że można łamać zasadę nadrzędną, czyli: „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Ja twierdzę, że nie wolno jej łamać, a to że wszyscy tak robią nie dowodzi, że jest to mniej złe.

Hej,

Niezla polemika sie wywiazala 🙂 Mialem okazje sluchac w poniedzialek wiktorianskie ABC Radio a w nim komunikaty typu „Mieszkancy miejscowosci XYZ, czolo pozaru dotrze do Was we wtorek we wczesnych godzinach porannych. Aktywujcie swoje plany przeciwpozarowe teraz lub opuscie budynki przed zmrokiem”. Moim zdaniem zamiast tego powinna byc akcja „Mieszkancy miejscowosci XYZ, zarzadza sie przymusowa ewakuacje ludnosci z terenow BEZPOSREDNIO zagrozonych pozarem. Prosze natychmiast udac sie do punktu ewakulacyjnego, ktory miesci sie….”. Nie mowie tu o zadnym prewencyjnym dzialaniu przed kazdym pozarem jak sugerujesz. Mowie o sytuacjach BEZPOSREDNIEGO zagrozenia a nie hipotetycznego zagrozenia. Skale zagrozenia mozna przewidziec, bo to nie jest trzesienie ziemi, ktore przychodzi nagle i nikt nie moze przewidziec dokladnie jego sily. Mowimy tu o scianie ognia, ktora ma okreslona szerokosc (slyszalem w radio jak podawali) i przemieszcza sie w okreslonym kierunku z okreslona predkoscia. Pozary sa czescia zycia na poludniu, tak samo jak cyklony w FNQ, polnocy WA czy NT. Nikt nie ewakuluje ludzi kilka razy do roku jak idzie cyklon 1,2 czy nawet 3 kategorii. Ale jak jest 4-ka czy 5-tka jak Larry to juz ludzie siedza na tobolach.

pozdrawiam

Harom,
Jestem pewien, że gdyby rząd sam potrafil przewidzieć skalę zagrożenia toby się nie wahal ani sekundy przed ewakuacja. Ale oni tez nie wiedzieli, ze moze byc AZ TAK. I co, teraz maja ewakuowac pol Australii pare razy do roku?
Mysle, ze najpierw trzeba sprobowac zrozumiec lepiej ten kraj.

Z czego oczywiscie nie wynika, ze popieram przymus zapinania pasow, bo nie popieram. Uważam, ze kazdy ma prawo zginac jesli tego chce. Panstwo naduzywa tu swoich sil, cytat z Lenina jest bardzo na miejscu.

Przemku,

Ja rozumiem motywacje jednostek. I uwierz mi, ze gdybym znalazl sie na miejscu pogorzelcow, tez bym raczej nie opuscil domu lecz staral sie walczyc z zywiolem. Dlatego, ze jednostka nie zawsze mysli racjonalnie. I tu wlasnie powinno wkroczyc Panstwo (stan), jako jak rzekl Lenin instytucja przymusu spolecznego. Jak daleko powinna wladza ingerowac w wolnosc i swobode wyboru? Ja uwazam, ze skoro zmuszaja mnie do zapinania pasow w samochodzie dla mojego bezpieczenstwa i obnizenia spolecznych kosztow jesli jednak bym sie nie zabil tylko zostal kaleka, to powinni zmusic ludzi do ewakuacji w przypadku realnego zagrozenia zycia. I nie tylko zmusic a wrecz zorganizowac taka ewakuacje.

Harom,
Ta zazdrosc jest podobna do zazdrosci czlowieka, ktory mial pecha, bo jemu jednemu sie dom spalil. Ile takich przypadkow jest, chocby w Wiktorii? Sporo. I nie ma dla nich publicznych zbiorek.
Ba, dylematow jest wiecej…
Co do samych pożarow podoba mi sie co napisal PharLap (http://polakdogorynogami.blox.pl/2009/03/Coraz-krotsze-zycie.html). Oni nie wiedzieli, ze to moze byc TAK. Kto wie, czy ja bym wiedzial, gdybym sie znalazl na ich miejscu. Raczej tez nie.

Czesc Moniko,

Ta sama Australia, dwa rozne stany, dwa rozne podejscia. W FNQ w 2006 roku przed nadejsciem cyklonu Larry zarzadzono przymusowa ewakuacje ludnosci. Nie bylo przepros, pol godziny na „zabranie zabawek” zabezpieczenie domu i w droge. Powszechnie sie uwaza, ze miedzy innymi dlatego nie bylo zadnej ofiary smiertelnej. Wladze wyszly z zalozenia, ze jesli nie przygotowalo sie domu do cyklonu wczesniej, to nic sie nie zrobi w kilka godzin przed nadejsciem zywiolu. Zadnej dowolnosci, ewakuacji na wlasna reke, itp.

Pozary w Wiktorii to tragedia, czy mozna bylo zmniejszyc jej katastrofalne skutki pozostanie na dlugo sprawa do dyskusji. Moim zdaniem tak, nie tylko przez ewakuacje, ale rowniez np. przez nakaz budowania schronow.

W FNQ, gdzie polowa obszaru nadal jest odcieta od swiata przez powodzie, ludzie patrza z zazdroscia na miliony dolarow pomocy, ktora plynie do Wiktorii. W mediach tego nie uslyszysz, ale ludzie miedzy soba mowia, ze latwiej jest odbudowac dom po przejsciu fali ognia, niz po opadnieciu wody. Dwa swiaty !!!

pozdrawiam

Dodaj komentarz: