Kategorie
Melbourne Wiktoria Życie w Australii

Blisko linii ognia

Od razu uspokajam: w tej chwili Melbourne (i w tym my sami) nie jest w żaden sposób zagrożone. Życie toczy się normalnie: jeździmy do pracy w korkach, dzieci chodzą do szkoły, podchmielona młodzież bawi się na St Kilda Festival, a ciężki sprzęt wyjechał właśnie na Albert Park i zaczyna szykować tor dla Roberta Kubicy. Nawet dymu nie widać.

Jednak pożar jest. Pali się wciąż w odległości ok. 70km od centrum Melbourne, w tej chwili zagrożone jest Healesville. Zdjęć żadnych nie zamieszczę, bo przecież sam ich nie robiłem. Kto chce niech kliknie na link tutaj.

Do miejsc pożarów nie da się teraz dojechać, policja poblokowała drogi. Dzisiaj rano w radio słyszałem dramatyczny apel jednej z mieszkanek spalonych miejscowości o dostawy towarów potrzebnych do życia. Brak jest wody (wszystko wylano w ogień), prądu, wszystkiego. Jakimś cudem przywrócono telefon naziemny. Kierowcy ciężarówek chcą podobno dojechać do potrzebujących, ale policja blokuje wszelki ruch ze względów bezpieczeństwa.

W ogóle w radio trwa non-stop koordynacja informacji o losie bliskich i zaginionych. Australijski Czerwony Krzyż otworzył specjalne konto, na które można składać datki. Większość dużych firm złożyła spore składki na pomoc, np. w supermarketach Coles cały zysk z piątku ma być na ten cel przeznaczony.

Ja mam przyjemność pracować w dużej firmie transportowej. Dzisiaj firma zadeklarowała chęć przewiezienia wszelkich potrzebnych dóbr w zagrożone miejsca, jak tylko dostaną takie pozwolenie od służb koordynujących akcję. Jest też otworzone konto, na które można przelać datki (przed opodatkowaniem). Firma ma pierwsza dać przykład.

Wezwanie do wojska (które włączyło się do akcji) otrzymali żołnierze rezerwy, m.in. jeden z analityków z mojego biura.

Przy tym wszystkim akurat w parlamencie w Canberze trwa debata nt. tzw. pakietu stymulującego gospodarkę. W dużym skrócie: premier K.Rudd postanowił rozdać na prawo i lewo całą nadwyżkę wypracowaną latami przez rząd Howarda i nawet się troszkę zadłużyć. Wyborcy niemal zawyli z zachwytu, że dostaną po $950, nie pamiętając iż tę kwotę najpierw musi ktoś zabrać, żeby potem komuś dać. Ale w gruszki na wierzbie wierzy się widać na całym świecie.
Dzisiaj pojawiły się wreszcie pierwsze głosy, że może zamiast na hazard i nowe telewizory plazmowe wydać te pieniądze na odbudowę infrastruktury w spalonych miastach, gdzie straty są kolosalne. Z ciekawością będę śledził los tego projektu.

Na koniec mała refleksja. Dzisiaj Wiki napisała, że ma mniejsze poczucie przynależności do lokalnej społeczności i przeżywa tę tragedię mniej niż gdyby się to działo w Polsce.
Przyznam, że skłoniło mnie to do chwili zastanowienia nad tym jak ja to odbieram. I muszę tutaj napisać coś, co mnie samego podnosi troszkę na duchu: „I AM MELBOURNIAN”.

Reportaż z Nowej Zelandii musi poczekać.

Gdyby ktoś chciał wesprzeć finansowo ofiary pożarów w Wiktorii
to proszę zajrzeć na stronę
Czerwonego Krzyża

7 odpowiedzi na “Blisko linii ognia”

Ewakuacja? Kiedy mialaby nastapic? Kiedy spostrzezono dym? Bylo juz za pozno. Kiedy ogloszono ekstremlne zagrozenie pozarem? Takie zagrozenie panuje przez wiele tygodni w roku na wielu rejonach Australii. Wynikaloby z tego, ze w tym czasie trzeba sie wyprowadzic? Gdzie? Jak zyc, jak funkcjownowac? U nas extremalne zagrozenie pozarem panuje od kilu tygodni….
Na pewno zostaly popeplnione jakies bledy, ale chyba nie mozna tlumaczyc tej tragedy brakiem ewakuacji.
Poczucie przynaleznosci to sprawa indywidualna- zalezy chyba od tego jak dlugo tu sie jest, jak wielu ma sie Australijskich znajomych, na ile rozumie sie ten kraj….
Mnie pozary dotknely bardziej niz cokolwiek innego. Moze dlatego, ze mieszkajac daleko czuje sie bardziej bezradnosc nie mogac pomoc, poza dotacja? Moze dlatego, ze moi znajomi rezerwisci opowiadali o spustoszeniu jakie zastali pomagajac szukac ofiar? Moze dlatego, ze zginela w nich osoba ktora kiedys poznalam … O ogromie tragedii w Marysville i o sile i szybkosci pozaru pisze Patrick Carlyon:
http://www.news.com.au/heraldsun/story/0,21985,25051191-2862,00.html?from=public_rss

To jest ogromna tragedia. Niewinni ludzie cieszacy się codziennym życiem , w takim okrutnym cierpieniu musieli umierać.
Kiedy oglądam filmy video, zdjcia z Australii,jestem zachwycona to piękny kraj.

Harom,
Nie wiem dlaczego nie zdołano wszystkich ewakuować. Słyszałem jednak relacje ludzi, którzy z domów uciekali samochodami stanęli przed ścianą ognia. Musieli wrócić i próbować się bronić. Większości się udało przeżyć.

Co do planu Kevina R.: jestem zwolennikiem dalej posuniętego rozwiązania: zostawmy te pieniądze od razu w kieszeniach zamiast mielić przez państwową maszynkę.

Czesc zadeklarowany Melbournianinie,

Jak mowia stare przyslowie pszczol, blizsza cialu koszula, wiec bardziej niz pozary w Wiktorii, moja uwage przykuwaly powodzie w FNQ, a dokladniej kiedy wreszcie zejdzie woda i dowioza zarcie do mista, bo z naszej lodowki zaczelo bic przerazliwe echo. Dlatego tez moglem cos przeoczyc w relacjach z tragedii w Wiktorii i urodzilo sie pytanie. Dlaczego nie przeprowadzono ewakulacji ludnosci z zagrozonych obszarow? Przeciez to nie katastrofa budowlana, gdzie w ciagu sekundy pod gruzami zawalonego budynku ginie setka osob. Zdarzenia mialy miejsce na przestrzeniu kilkunastu godzin, to mnostwo czasu by ewakulowac ludzi. W 2006r z terenow nadmorskich miedzy Cairns i Innisfail wojsko na 7 godzin przed uderzeniem cyklonu Larry wywiozlo setki osob i w ten sposob prawdopodobnie uratowalo niejedno zycie. Smiglowiec transportowy moze zabrac na raz bardzo duzo osob.

Co do socjalistycznego rozdawnictwa zapomog i rekompensat przez Kevina „Ministranta” Rudda, to wnioskuje, ze jesli przejdzie ten pomysl w Senacie, to mozesz przekazac pieniadze, ktore dostaniesz od rzadu na konto pomocy pogorzelcom. Upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu, pomozesz poszkodowanym i zamanifestujesz swoj stosunek do znienawidzonego rzadu 🙂

pozdrawiam z FNQ

Bardzo sie o Was martwię – Moniko i Przemku – dobrze , że napisałeś ten uspokajający komentarz.
Życzę deszczu , uspokojenia żywiołu – i oczywiście schwytania podpalaczy .
Trzymajcie się – Melbournczycy !

Dodaj komentarz: