Dziadek był u nas krótko, ale za to popatrzcie co po sobie zostawił na naszym ogrodzie:
Australijczycy mówią na to „cubby house”; Domek stał na innym ogrodzie, ale właścicielowi nie był już potrzebny. Monika znalazła go na eBayu i kupiła, a Tata z moją pomocą rozebrał go na części pierwsze (no, powiedzmy: drugie), staruszka Mazda (z przyczepką) przewiozła i Tata zmontował wszystko od nowa u nas. Kolorystyka w całości naszego autorstwa. Obliczyliśmy sobie, że domek jest wystarczająco duży żeby wyeksmitować do niego kogoś kto np. nadmiernie chrapie… Izolacja przed zimnem nie odbiega od australijskiej średniej dla domu mieszkalnego.
5 odpowiedzi na “Tu na razie jest ściernisko, ale będzie…”
macie go jeszcze? 🙂
Ale się dokopałeś do starocia! Nie ma go już, sprzedaliśmy w podobny sposób jak kupiliśmy: nabywca przyjechał, rozmontował i zawiózł w częściach do siebie. A u nas zostało ściernisko ;).
Ostatnio w samolocie oglądałem jeden film, na którym taki domek był zbudowany… na drzewie.
ahahah genialny pomysl. Kupie mojemu taki i wystawie na balkon 😉 Jestem pod wrazeniem doboru kolorystyki. Niezmiernie twarzowy. Dla domku, oczywiscie.
zawsze moze sie znalezc ktos niegrzeczny
kogo mozna na odwyk niegrzecznosci tam poslac
nie to aby straszyc czyms przerazliwym
a tylko najzwyklejszym wyobcowaniem od reszty towarzystwa
🙂